bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Co do cholery z tym MONITORINGIEM?

 

Nie zaczyna się zdania od więc, więc zacznę od sąsiad. Sąsiad z klatki więc, do mnie zadzwonił, o godzinie 2:15 albo coś koło tego, powodując standardowo palpitację i larum na zwieraczach – sadząc dictum, żebym: „natychmiast uderzył w pion, naczochrał sztany i wyskakiwał poza kwadrat ratować brycz zaparkowaną przed klatkowską – bo generalnie na osiedlu jest Binladen, Alkaida, Czerwone Brygady z towarzyszeniem Frakcji Czerwonej Armii, że wybuchy i samochody się palą”.

Nieco czasu zajęło mi lekkie posadzenie tętna, które dobiło mniej więcej do 180 i ustalenie czy mam do czynienia z rzeczywistością snu, czy też rzeczywistością jawy, ostatni raz bowiem zbliżona nocna akcja przydarzyła mi się, gdy zatelefonowała pijana Gabrysia, sapiąc namiętnie w słuchawkę, że właśnie zajada kabanosy i…ma na mnie ochotę. Och, sorry! Lepsza była ryfa jak zadzwonił około 3. nad ranem pewien kultowy, krajowy jazzman, wrzeszcząc, że mnie dopadnie i pobije za to, że mu „zakłócam harmonię pożycia”  i wtedy właśnie dowiedziałem się…, że od roku, dyma moją dziewczynę. W ten sposób, nie wprost, ale stałem się niemal powinowatym wielkiego artysty ;) Dawne czasy…

Wybiegłem z klatki. Diesle warkoczą, huk, rozkręcone głośniki radiostacji wyszczekują jakieś dyspozycje, relacje. Wpadłem do auta, które stało na poboczu, gdyż parking tradycyjnie pełen. Odpaliłem, wycofałem, przestawiłem na bezpieczną pozycję. Wróciłem. W dżinsach i bluzie od pidżamy. Sąsiad Gustaw relacjonuje, że spoko se oglądał wintydżowe pornosy na Tele 5, gdy wtem rozproszył go alarm – co zdarza się, i niczym oryginalnym nie jest, ale w chwilę później nastąpiła wyraźna eksplozja. Wtedy podniósł żaluzje i wyjrzał, ale nic nie dostrzegł. Więc wrócił do zajęć, ale chwilę później coś dupnęło po raz drugi i generalnie jakieś dźwięki się nasilały nieznane. 5 minut później – jak relacjonował, słychać było już sygnały służb – jednak jeszcze czekał, bo przez okno nic nie widział. Po kolejnych 3 minutach na osiedlu pojawił się pierwszy wóz straży pożarnej, za nim drugi. Założył gacie i wyszedł. Zadzwonił do mnie.

Razem już ogarnialiśmy sytuację. Miały miejsce dwie akcje straży. Dwa wozy gasiły dwa pożary oddalone od siebie o około 70 metrów. (Link do map Google z pozycjami wozów straży). Paliły się samochody i prawdopodobnie budynek warsztatu mechanicznego.

Niedługo później – czujny, jak świstak w rui, zameldował się na miejscu fotoreporter opiniotwórczego medium (ciągle się coś jara, tak 500 m od miejsca, gdzie widzę zaparkowany samochód z ich logo :).

I tyle relacji na żywo. Z prawnego punktu widzenia, przynajmniej obecnie – dwa palące się o godzinie 2.00 samochody to zupełny przypadek.

Z punktu widzenia mieszkańca osiedla, który parkuje przed domem swój samochód – niekiedy o wartości paru stów, niekiedy zaś paru lub parudziesięciu tysięcy – cała ta sytuacja staje się powodem do zaniepokojenia.

Bo trudno uwierzyć, że ktoś te auta wysadził, czy podpalił przypadkiem. 5 miesięcy temu, 500 metrów dalej spłonęła zaparkowana przy ul. Staroszkolnej przyczepa campingowa.

Ja się po ludzku pytam: w którym do cholery miejscu to miasto jest monitorowane?

Czy tu chodzi o realny monitoring, czy to zwykły pic i pretekst do wyprowadzania dziesiątków tysięcy złotych z kieszeni podatników?

Jeśli to miasto jest monitorowane, a dochodzi do tak drastycznych i cynicznych aktów wandalizmu jak demolka dzbanów na rondach, jak demolowanie nowych elewacji, jak haratanie gwoździami dziesiątków pojazdów przy ul. 1000-lecia, jak wysadzanie aut przy Gałczyńskiego – to na cholerę nam taki monitoring?

Przeznaczcie to na przedszkola! Sport, szkoły!

Albo dajcie nam do przepicia jak na nic innego nie wpadniecie.

Pozdrowienia dla Wszystkich!

Bruner

 

Exit mobile version