bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Z pamiętnika Męża Znajomej – cd.

Wciąż się odchudzamy. Według Żony – bez efektów. No nie zupełnie bez efektów, bo u Żony pojawił się znowu efekt jojo, o czym poinformowała mnie dziś rano schodząc z wagi. Zarządziła głodówkę. Wredna! To znaczy Żona – zarządziła, a wredna oczywiście – waga.

Intensywne odchudzanie trwa już trzeci miesiąc. Żona zaproponowała dla złagodzenia stresu związanego z traceniem zbędnych (dlaczego zbędnych?) kalorii kolorowe nazwy dla tych miesięcy.

Pierwszy miesiąc nazywał się Czerwony.

Jedliśmy tylko to, co było czerwone.

Mogliśmy jeść do woli papryczki, pomidorki, jabłuszka, porzeczki, arbuziki, buraczki. Nie mogliśmy jeść  różowiutkiej  piersi z kurczaka i indyka, bo  okazało się, że to Białe mięso.  W sumie, nie było tak źle, bo w tajemnicy przed Żoną zajadałem (bez wyrzutów sumienia) mięsko – Czerwone oczywiście

Drugi miesiąc nazywał się Żółty.

Hura! Mogę jeść melony!

W miesiącu Żółtym było już nieco gorzej, bo okazało się, że makaron wcale nie ma koloru żółtego, tylko beżowy czy jakiś ekri. Piwo jest pomarańczowe, czasami brązowawe lub buro-brunatne ze złotymi refleksami. A żółtko też nie jest żółte tylko cytrynowe. Natomiast cytryna jest owszem żółta.

Moja Żona jest chyba daltonistką.

Trzeci miesiąc jest Zielony. Dobrze, że kolor zielony ma takie uspokajające działanie na człowieka, bo jakbym… pieprznął tą sałatą w tę natkę pietruszki!

Na szczęście schowałem sobie w salonie za zasłoną kawałek mięsa z Czerwonego miesiąca. Niestety, mięsko leżało poza lodówką i teraz pięknie pasowało do Zielonego miesiąca. Podobnie jak kromka chleba z pasztetem (żółtym) szczelnie zawinięta w woreczek i schowana pod łóżkiem.

Następny miesiąc ma być Biały. Mięso drobiowe odpada, bo jest różowe. Białe mięso jest różowe!!!

Żona stwierdziła, że jestem daltonistą.

Na dzisiaj muszę kończyć, bo za chwilę mam wizytę u lekarza. Żona umówiła mnie do okulisty.

Exit mobile version