bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Dlaczego kibice gwiżdżą?

Gwizdy kibiców Reprezentacji Polski na wrocławskim stadionie wywołały echo. Echo to oburzenie dziennikarzy i piłkarzy. Mateusz Klich napisał na swoim Twitterze, że kibicom należą się zakazy stadionowe, 40 000 zakazów. Byłem, nie gwizdałem. Wstyd przyznać, ale nie umiem gwizdać głośno na palcach.

Gwizdy to objaw frustracji. Mój sześcioletni syn w piątek, kiedy szykowaliśmy się do wyjazdu na mecz Polska – Słowacja, zupełnie serio zaproponował mi, żebyśmy kibicowali Słowakom. „Tato, my przecież i tak przegramy, bo zawsze przegrywamy” – piątka z logiki. Oczywiście tłumaczyłem mu, że nie, że mamy szansę, że piłkarze w pierwszym meczu nowego selekcjonera będą chcieli się wykazać i zasłużyć na dalsze powołania. Że ambicja, że nie będą chcieli nas zawieść, że docenią to, że wydajemy kasę i zarywamy wieczór… i noc też zarywamy. Chyba mały piłkarzyk tego nie kupił.

Jeszcze po Euro 2012 miewał przebłyski wiary w naszych piłkarzy choć na wszelki wypadek już w niedzielę po naszym odpadnięciu z mistrzostw zaczęliśmy grać w piłkę i trenować, żeby za kilkanaście lat było lepiej. Potem z każdym meczem reprezentacji nadzieja w oczach mojego syna przygasała a mnie coraz bardziej brakowało argumentów.

Takich jak on było na stadionie mnóstwo. W tym wiele dzieciaków z Football Academy Bolesławiec i z innych lokalnych szkółek. Dla nich zobaczyć Lewandowskiego, Boruca czy Błaszczykowskiego w akcji to wielkie wydarzenie. Szkoda, że okraszone goryczą.

Gwizdy biorą się z frustracji, czyli z tego samego czym emanuje postać Lewandowskiego na boisku podczas meczów reprezentacji. Frustracja kibiców rodzi się z sinusoidy nastrojów. Kupują bilety, planują wyjazd,  szukają flag, szalików, pielęgnują w sobie nadzieję, że wreszcie, że tym razem. Potem jadą do tego Wrocławia. Na przykład 100 km. Stoją w korku na autostradzie. Stoją w korku na obwodnicy Wrocławia. Stoją w korku na parking. Biegną na stadion, żeby zdążyć. Hymn na 40 000 głosów, meksykańska fala, power, siła, wiara, nadzieja. Może nie miłość, ale co najmniej sympatia.

I nagle piłkarze tracąc w sposób rodem z ligi okręgowej jednego i drugiego gola pokazują tym kibicom… dupę.

Dziesiątki tysięcy pozytywnych emocji wypełniających wrocławski stadion i nagle ktoś ten balon boleśnie przekłuwa. Żeby jeszcze jakimś karnym z kapelusza, jakimś zachowaniem nie fair przeciwników. Ale nie, przekłuto go zwykłym frajerstwem. Po 20 minutach meczu nawet sześciolatek widział, że gramy piach. Że to podanie powinno dojść tam a udawanie pressingu to nie pressing. Że chłopaki po prostu nie mogą tego wygrać.

Balon pozytywnych emocji i wiary kibiców został przekłuty do tego stopnia, że nawet w końcówce meczu, kiedy pojawiły się jakieś okazje, kiedy nasi coś wykreowali, marnowanie tych szans tylko pogłębiało frustrację na stadionie.

Oklaskiwanie podań do nonszalanckiego Boruca czy śpiewy „Polacy, co wy robicie?”, oklaski dla schodzących Słowaków i gwizdy dla Polaków były tylko oceną spektaklu, za który zapłaciliśmy swoimi pieniędzmi, swoim czasem i swoją goryczą.

„Prawdziwi” kibice mówią, że swoim się pomaga dopingiem nawet kiedy przegrywają. Ja naprawdę podziwiam najwierniejszych kibiców np. Zagłębia Lubin za to, że chce im się jeszce na Zagłębie jeździć, ale pamiętam też jak niegdyś protestowali swoim brakiem dopingu przeciwko postawi piłkarzy.

Nie mam jakichś większych wątpliwości, że we wtorek z Irlandią będzie inaczej. Jestem jednak tylko naiwnym kibicem i wierzę w to, że Nawałka coś z tych chłopaków ukręci i poskłada z tego drużynę. Za jakiś czas. Chcę w to wierzyć. Strasznie chciałbym synowi powiedzieć po którymś meczu reprezentacji: „A nie mówiłem!”

 

Exit mobile version