bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Oscarowe przedbiegi: Nebraska

Rzut oka na listę nominowanych do Oscara za pierwszoplanową rolę męską. Niemal bez niespodzianek: DiCaprioMcConaughey,EjioforBale i… Bruce Dern. Ten ostatni, blisko osiemdziesięcioletni aktor-weteran, wydaje się w tym zestawieniu niepasujący, odstający od gwiazdorskiej witalności konkurentów. To jednak on, ze swoją rolą w zaledwie 12-milionowejNebrasce Alexandra Payne’a, może okazać się czarnym koniem tego wyścigu.

Film twórcy Rozdroży jest bowiem dziełem niezwykle surowym, organicznym, pozwalającym aktorom prawdziwie zaistnieć na tle minimalistycznej prowincji. To jeden z tych obrazów, w których kreacje pierwszego, drugiego, a nawet i trzeciego planu zarysowują się w sposób niezwykle dokładny i zapadający w pamięć. Payne po raz kolejny – jak robił to już w Spadkobiercach – rozdrapuje rodzinne rany, tym razem opowiadając historię alkoholika-gbura, jego żywiołowej żony i dwóch zupełnie różniących się od siebie synów. Tylko u tego reżysera ktoś tak odpychający jak Woody Grant może budzić niespodziewaną sympatię, choć – jak się dowiadujemy – wyrządził swojej rodzinie sporo krzywd.

Nebraska w warstwie narracyjnym jest typowym pojednawczym filmem drogi, którą to konwencję niedawno na swój grunt w Drodze na północ próbowali przenieść Finowie. Alexander Payne wespół z Bobem Nelsonem opowiada o wspólnej, liczącej ponad 1300 km podróży Woody’ego i jego syna Davida do Lincoln w Nebrasce, gdzie nestor rodu Grantów planuje odebrać wygrany w szemranym konkursie milion dolarów. Od początku wiemy, że ogromna nagroda to wielkie oszustwo. Ba! Wie to zapewne sam wiekowy Woody, liczy jednak na cud, który pozwoli mu zachować zawłaszczaną przez starość godność i odkupić winy wobec kochającej go wbrew wszystkiemu rodziny.

Siłą Nebraski jest wspaniała, tekstualna i sytuacyjna ironia, objawiająca się w gestach i dialogach. To ironia jarmuschowska, która sprawia, że samo dzieło Payne’a tak bardzo przypomina doskonałe Inaczej niż w raju. Tu również więzy rodzinne wprowadzane są pretekstowo, aby umożliwić szerszą diagnozę relacji międzyludzkich. Nie jest ona jednak optymistyczna – w oczach twórców Nebraski jedyną więzią, która nie opiera się na interesowności i wzajemnym oszukiwaniu jest ta, która rodzi się na linii rodzic-dziecko. David chce sprawić przyjemność swemu ojcu, choć ten nigdy nie dbał o przyjemności swego syna, jednak wobec informacji o wielkiej wygranej zapragnął zostawić swym dzieciom coś po sobie. Payne raz jeszcze przekazuje nam pokrzepiający morał – nawet gdy wszyscy odwracają się od ciebie, rodzice i dzieci zawsze są po twojej stronie. I choć wiemy jak naiwny i życzeniowy jest to pogląd, należy pochwalić reżysera za konsekwencję w krzewieniu tej idei.

Oceniając Nebraskę, nie sposób nie wspomnieć o fenomenalnych kreacjach aktorskich – choć wszystkie zasługują na uznanie (także świetna rola znanego z głupawych występów w serialach Willa Forte’a), to szczególne wyróżnienie należy się Bruce’owi Dernowi, a zwłaszcza June Squibb. Urodzona w 1929 r. aktorka, która po raz pierwszy pojawiła się na ekranie mając 61 lat, jako waleczna Kate Grant jest po prostu bezbłędna. Zdecydowana większość ciętych kwestii pada z jej ust, a jej dialogi z mężem i synem śmieszą i wzruszają na przemian. Długa i nad wyraz treściwa scena rozmowy Kate i Davida na cmentarzu ma zadatki, by stać się kultową. Ale nie tylko rezolutna seniorka rodziny Grantów bryluje na ekranie – także mrukliwy i nieco nieobecny Woody jest wspaniałą postacią, w której wielu z nas dostrzeże swoje przywary, przez co spojrzy na niego przychylnym okiem. Ta aktorska para może – i powinna! – zostać największymi wygranymi tegorocznej oscarowej gali.

Wszystkie te fabularne wspaniałości rozgrywają się w przepięknie sfotografowanej przez Phedon Papamichael scenerii amerykańskiej prowincji. Trudno jednak nazwać ten obraz peanem na jej cześć – w ujęciu Payne’a jest to naturalne środowisko wszelkiej maści zakompleksionych oportunistów i malkontentów bez ambicji. Tylko urocza Peg Nagy, którą z niezwykłą gracją zagrała Angela McEwan, wyłamuje się ze schematu małomiasteczkowego prostactwa. Taki wizerunek mitycznej amerykańskiej prowincji był jednak reżyserowi niezbędny, aby przekaz o sile rodziny mógł wybrzmieć tak mocno.

 

Exit mobile version