bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Losy Żołnierzy Wyklętych w Bolesławcu

Historyk doktor Edmund Maliński na naszą prośbę zgodził się na publikację na bobrzanach swojego referatu wygłoszonego na uroczystości w Centrum Integracji Kulturalnej Orzeł w dniu 1 marca 2014 roku z okazji Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Dziękujemy za możliwość publikacji tekstu i za przygotowanie jego wersji elektronicznej specjalnie dla nas.

Żołnierze Wyklęci to kilkadziesiąt tysięcy przeważnie młodych ludzi, którzy ginęli w walkach lub za udział w walce o wolną Polskę. Byli prześladowani, torturowani, skazywani na śmierć lub wieloletnie wyroki pozbawienia wolności. Wielu było deportowanych w głąb ZSRR – nie wszyscy powrócili.

Będę pisał o losach Żołnierzy Wyklętych w Bolesławcu, ale na początek niezbędne jest wyjaśnienie sytuacji, która doprowadziła do tego, że kilkadziesiąt tysięcy Polaków znalazło się w oddziałach zbrojnych, walczących z powstałą w naszym kraju po II Wojnie Światowej władzą komunistyczną.

Punktem wyjścia jest rok 1944. Na początku stycznia tego roku Armia Czerwona w walce z wojskami niemieckimi przekroczyła linie ryską, czyli przedwojenną granicę Rzeczypospolitej Polskiej. 5 stycznia Rząd RP na Uchodźstwie, kierowany wtedy już przez premiera Stanisława Mikołajczyka, wystąpił z oświadczeniem, w którym ujawnił istnienie Polskiego Państwa Podziemnego. Stwierdził, że Armia Czerwona wkroczyła na teren Rzeczypospolitej Polskiej, gdzie istnieje podległa Rządowi RP podziemna armia i podziemna administracja, która przejmie władzę po przejściu frontu. Rząd ZSRR odpowiedział oświadczeniem z dnia 11 stycznia, w którym oznajmił, że nieprawidłowe jest twierdzenie o granicy, że tereny te stanowią część ZSRR (bo tak zdecydowały władze wybrane tu jesienią 1939 r.) – dodawał też, że Rząd RP w Londynie nie jest zdolny do rządzenia w Polsce.

Stanowisko ZSRR zatem było jasne: nie będzie uznania dla żadnych polskich władz związanych z Rządem RP na Uchodźstwie. Z rządem polskim ZSRR już kilka miesięcy wcześniej zerwał stosunki dyplomatyczne i przestał go uznawać 25 kwietnia 1943 roku – kilkanaście dni po ujawnieniu przez Niemców masowych grobów polskich oficerów pomordowanych w Katyniu.

Co w tej sytuacji pozostało Rządowi RP na Uchodźstwie?

Pozostała walka. I to zarówno dyplomatyczna – aby przy poparciu Wielkiej Brytanii i USA – spowodować zmianę stanowiska ZSRR. Stąd dwukrotne wizyty w Moskwie premiera Stanisława Mikołajczyka w 1944 r. (na przełomie lipca i sierpnia oraz w październiku), a także jego udział w tworzeniu polskiego Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej w 1945 r. Jak i walka zbrojna, która miała wykazać siłę podległej Rządowi RP na Uchodźstwie podziemnej Armii Krajowej, która w 1944 r. liczyła ok. 350 tys. żołnierzy. Stąd akcja „Burza”, realizowana w 1944 r. na Wołyniu i Wileńszczyźnie oraz Powstanie Warszawskie.

Jednak wszystkie te działania kończyły się niepowodzeniem. Żadna dyplomacja nie doprowadziła do zmiany stanowiska ZSRR. Działania zbrojne Armii Krajowej, nawet jeśli walczyła we współdziałaniu z lokalnymi dowódcami Armii Czerwonej, kończyły się tragicznie. Rosjanie żądali bowiem, by oddziały AK wstąpiły do ludowego Wojska Polskiego (Armii Berlinga), która walczyła przy boku Armii Czerwonej, na co nie mogli się godzić chcący dotrzymać wierności złożonej przysięgi żołnierze AK. Odmowa oznaczała rozbrojenie i deportację w głąb ZSRR.

W tej sytuacji pozostała droga walki podziemnej. W ten sposób antyhitlerowskie polskie podziemie polityczne i zbrojne po przejściu frontu stawało się podziemiem antysowieckim. Nie zamierzało bowiem godzić się na uznanie władzy komunistycznej, tworzonej w Polsce przez ZSRR.

Kto i kiedy tę walkę prowadził?

Formalnie już nie Armia Krajowa, bo 19 stycznia 1945 r. Komendant Główny generał Leopold Okulicki rozwiązał AK i zwolnił żołnierzy ze złożonej przysięgi. Współcześni historycy wyrażają jednak opinię, że było to dla zmylenia ZSRR. Podziemie zbrojne, nazywane poakowskim było bowiem kontynuacją zarówno struktur jak i ludzi będących wcześniej w AK.

Główne struktury podziemia antykomunistycznego:

  1. Organizacja „Nie”, tworzona od kwietnia 1944 r. przez gen, Emila Fieldorfa ps. „Nil” na bazie AK, ale mniej liczna, lepiej zakonspirowana. Rozrastała się jednak po rozwiązaniu AK. Została rozwiązana 7 maja 1945 r.

  2. Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj, kierowana przez płk Jana Rzepeckiego, działająca do przełomu sierpnia i września 1945 r.

  3. Ruch Oporu bez Wojny i Dywersji „Wolność i Niezawisłość”. Działający od 2 września 1945 r. do 27 listopada 1947 r. (formalnie dłużej, ale późniejszy prezes „WiN” był funkcjonariuszem Urzędu Bezpieczeństwa). Płk Jan Rzepecki dążył do przekształcenia tej struktury z wojskowej w polityczną – „WiN” nie miał Komendy Głównej, ale Zarząd Główny, na niższych szczeblach nie było komendantów i dowódców, ale prezesi przewodniczący. Podlegały mu jednak oddziały zbrojne.

  4. Narodowe Zjednoczenie Wojskowe – powstałe z tej części ruchu narodowego, która w końcu 1944 r. oddzieliła się od Armii Krajowej. Przywódcy NZW byli przekonani o rychłej III wojnie światowej – między Anglosasami a ZSRR (za 2 – 3 miesiące, najdalej za 2 – 3 lata). Uważali, że trzeba dotrwać kontrolując teren – stąd nacisk na akcje zbrojne, aby nowa władza się bała.

  5. Narodowe Siły Zbrojne. Były mniej liczne – także dlatego, że po konferencji poczdamskiej NSZ dokonały samolikwidacji, rozwiązując swoje oddziały partyzanckie. Jednak duża grupa partyzantów tego nie uznała – działali dalej pod tą nazwą lub przechodzili do NZW lub „WiN”.

  6. Były i inne organizacje o zasięgu ogólnopolskim i lokalnym, a także oddziały zbrojne, które nie uznawały żadnej władzy zwierzchniej.

Są duże rozbieżności w kwestii liczebności Żołnierzy Wyklętych.

Powszechnie podawana jest liczba ok. 35 tys. osób w 305 oddziałach w połowie 1945 r, Ale prof. Rafał Wnuk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego stwierdził niedawno, że było ich ok. 20 tys. Tenże badacz stwierdził także, co może być dla nas dużym zaskoczeniem, że podziemie zbrojne w Polsce w odniesieniu do ogółu ludności było znacznie słabsze niż litewskie (także łotewskie, estońskie czy ukraińskie). Zaznacza jednak, że w Polsce była legalna opozycja, której w tych krajach środkowoeuropejskich nie było. W Polsce można się było tej nowej komunistycznej władzy przeciwstawiać legalnie – działało opozycyjne PSL, a Stanisław Mikołajczyk był wicepremierem.

Liczebność podziemia kurczyła się z czasem. Po drugiej amnestii w 1947 r. szacuje się, że w podziemiu pozostało ok. 1000 osób. Tak nieliczne podziemie nie stwarzało realnego zagrożenia dla władzy. Ostatni Żołnierz Wyklęty – Józef Franczak zginął w 1963 r. Ok. 10 tys. Żołnierzy Wyklętych zginęło, zostało skazanych na karę śmierci, zamęczonych w śledztwach, nie wróciło z deportacji w głąb ZSRR. Dokładne liczby nie są jeszcze znane. Badania naukowe w tych kwestiach są prowadzone przez Instytut Pamięci Narodowej.

Realia powojennego podziemia chciałbym przybliżyć czyniąc krótką dygresję:

Dwa lata temu przygotowywałem program dla Telewizji Łużyce – rozmowę z p. Władysławem Dłużniewskim z Wrocławia, który od 16 do 20 roku życia był w oddziale NSZ w okolicach Łomży (w 1943 r. złożył przysięgę, w 1947 r. ujawnił się). Pytałem go gdzie (jako oddział leśny) spali, jak się żywili. Odpowiedź:

Ani jednej nocy nie spałem w lesie czy w stodole. Kwaterowaliśmy w wioskach w domach wskazanych przez sołtysa, po kilka osób w jednym domu. Wystawialiśmy warty. Sołtys wskazywał gospodarza, który miał dać świnię – tucznika, a później pozostali składali się, aby zapłacić.

Pieniądze brali z napadów na banki i spółdzielnie. Przez jego oddział liczący ok. 45 żołnierzy przewinęło się ok. 80 osób. 80% ujawniło się w 1947 r. Ci, którzy nie ujawnili się prawie wszyscy zginęli w ciągu następnych 2 lat. A z ujawnianiem się w NSZ nie było łatwo, gdyż był rozkaz, aby się nie ujawniać. W rejonie Łomży dowódca kompanii NSZ, który się ujawnił i ujawnił swoich ludzi, został za to rozstrzelany na podstawie wyroku Sądu Wojskowego NSZ. Władysław Dłużniewski ujawnił się w kwietniu 1947 r. Zaważyło nękanie mojej rodziny. Chciałem, by mieli spokój. On swoje ujawnienie uzgodnił z dowódcą oddziału. Uzyskał zgodę, bo był „spalony” na tym terenie. Zgłosił się na posterunek Milicji Obywatelskiej z bronią, która nadawała się tylko na złom, a swój porządny karabin pozostawił w oddziale. Po ujawnieniu się wyjechał na Ziemie Odzyskane, Zdał maturę, a później ukończył studia wyższe na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki Wrocławskiej i do emerytury pracował w inwestycjach i w nadzorze budowlanym. Gdy z nim rozmawiałem miał 85 lat. Na zakończenie rozmowy powiedział: To był najlepszy okres w moim życiu.

Nie sądzę jednak, aby należało z tego przypadku wyciągać proste uogólnienia. Losy Żołnierzy Wyklętych, którzy przyjechali do Bolesławca były znacznie gorsze.

Na Ziemi Bolesławieckiej – co po potwierdzają opublikowane w 2012 r. wyniki badań Roberta Klementowskiego nad tutejszym Urzędem Bezpieczeństwa w pierwszych powojennych latach – nie było zbrojnego podziemia antykomunistycznego Ale do Bolesławca przyjechali żołnierze tej partyzantki z różnych stron. Nie wiemy ilu ich było, Przedstawię 5 postaci, o których udało się różnymi sposobami zebrać informacje.

Por. Stefan Pukanty – przyjechał do Bolesławca w 1958 r. – z bogatą i tragiczna przeszłością. Urodził się 10 maja 1916 r. we Wrzawach – dużej wsi w pow. Tarnobrzeg. W 1938 r. powołany do wojska służył w 39. Pułku Strzelców Lwowskich w Jarosławiu. Tam ukończył szkolenie w szkole podoficerskiej. We wrześniu 1939 r. z tym Pułkiem brał udział w walkach koło Tarnowa. Po czym wrócił do Wrzaw i wkrótce został dowódcą oddziału dywersji ZWZ/AK. Używał pseudonimu „Sten”. Organizował wiele akcji dywersyjnych – zwłaszcza na torach kolejowych, ale także rozbijanie posterunków policji, likwidacja konfidentów.

Po przejściu frontu jego oddział nie złożył broni, nie ujawnił się. Prowadzili działalność jeszcze dwa lata. Ale UB i MO wyłapywały stopniowo wiele osób z oddziału. Także Stefan Pukanty został aresztowany i był przesłuchiwany, ale udało mu się uciec. Dalsza działalność była jednak niemożliwa. W 1947 r. pod przybranym nazwiskiem jako Stefan Zarębski wyjechał na Ziemie Odzyskane. Pracował w charakterze kierownika gospodarstwa rolnego i instruktora w szkole rolniczej Łomnicy Starej, gmina Gorzanów k. Bystrzycy Kłodzkiej.

Wkrótce jednak i tu UB go dopadł. Rozpoczęło się 3-miesięczne śledztwo na przemian we Wrocławiu, Tarnobrzegu i w Rzeszowie. Przewożono go skutego jak niebezpiecznego bandytę. Był bity, w różny sposób torturowany, terroryzowany, trzymany w mokrej piwnicy bez podłogi… Sądzony był w pokazowym procesie w Rzeszowie razem innymi członkami jego oddziału. Otrzymał jako dowódca oddziału najwyższy wyrok – karę śmierci. Od tego momentu jednak zaczęło dopisywać mu szczęście. W wyniku kolejnych amnestii wyrok zmniejszono do 15 lat więzienia.

Karę odbywał w więzieniach w: Przemyślu (krótko), we Wronkach (5 lat) i w Strzelcach Opolskich (4 lata) – tu jako więzień pracował w kamieniołomach. Do więzienia w Strzelcach Opolskich napisała jego łączniczka z oddziału partyzanckiego – Pelagia z domu Łukawska. Zaczęła go odwiedzać, ale władze więzienne zakazały odwiedzin osób obcych. Zapytał w liście p. Pelagię czy zechciałaby wyjść za niego i wziąć ślub w więzieniu. Zgodziła się. Ślub zawarli w więzieniu 22 października 1957 r. Było to w okresie „odwilży popaździernikowej” w naszym kraju. Po ślubie p. Pelagia czyniła starania o warunkowe przedterminowe zwolnienia męża. Udało się je uzyskać – 22 września p. Stefan Pukanty przyjechał do mieszkającej w Bolesławcu żony i córeczki Jolanty.

W Bolesławcu długo musiał co miesiąc meldować na MO, przez 8 miesięcy nie mógł znaleźć żadnej pracy. Później został zatrudniony w kotłowni w Zakładach Górniczych Konrad. Jako palacz pracował do przejścia na emeryturę.

W Bolesławcu spotkał swego kolegę z 39. Pułku Strzelców Lwowskich – Stefana Tarnowskiego. Przyjaźnili się wiele lat.

Zmarł 18 marca 2009 r., w wieku 93 lata. Na jego grobie jest napis: Stefan Pukanty. Dowódca placówki AK Obwód Wrzawy „Osypka” Okręg Tarnobrzeg. Walczył i cierpiał za wolność Ojczyzny.

Ppłk Władysław Mróz – przyjechał do Bolesławca we wrześniu 1945 r. pod zmienionym nazwiskiem Lutański. Urodził się 23 marca 1897 r. Zawodowy oficer Wojska Polskiego We wrześniu 1939 r. w stopniu majora był dowódcą 1. Batalionu w 5. Pułku Strzelców Podhalańskich, wchodzącym w skład 22. Dywizji Piechoty Górskiej, która poniosła 9 września ciężkie starty w bitwie pod Broniną (koło Buska Zdroju).

Później w konspiracji ZWZ/AK pełnił ważne funkcje: od połowy 1942 r. był inspektorem w Inspektoracie AK Drohobycz (ps.. „Wiktor”, „Simon”, „Sław”), a od 30 czerwca 1944 r. – zastępcą komendanta Podokręgu AK Stanisławów („Piasek”). Awansowany w tym czasie na stopień podpułkownika. Po zmianie granic nie miał tu możliwości dalszego działania. Wyjechał na Ziemie Odzyskane – do Bolesławca.

Pracował w Bolesławieckich Zakładach Materiałów Ogniotrwałych. Przez kilka lat udało mu się pozostać niezdekospirowanym, ale na początku sierpnia 1954 r. został aresztowany. Podobno na przesłuchaniach traktowany był poprawnie, czyli bez przemocy fizycznej. Ale po kilku tygodniach, gdy wyszedł z aresztu, był ciężko chory. Lekarze nie potrafili postawić właściwej diagnozy, aby przyjść z pomocą. Zmarł 1 września 1954 r. Później doniesiono jego rodzinie, że śmierć była wynikiem podawania mu przez lekarza w areszcie jakiegoś specyfiku, który zrujnował mu zdrowie.

Na jego grobie widnieje żeliwna Kotwica – znak Polski Walczącej.

 

Por. Antoni Stachura, urodzony 9 czerwca 1906 r. Zawodowy oficer Wojska Polskiego. Walczył we wrześniu 1939 r. Dostał się do niewoli sowieckiej. Udało mu się uciec z transportu do Kozielska – wraz z dwoma kolegami zdołał wyrwać kilka desek z podłogi wagonu. Oficerowie polscy z obozu w Kozielsku zostali kilka miesięcy później rozstrzelani w Katyniu.

Utworzył oddział partyzancki ZWZ/AK, który działał w okolicach miasta Żabno (pow. Tarnów). Po wojnie usiłował ukryć się przed bezpieką i przyjechał do Bolesławca pod przybranym imieniem i nazwiskiem Zbigniew Wodziński. Mieszkał przy ul. E. Plater. Pracował – podobnie jak ppłk Wł. Mróz – w BZMO. Jednak został zdekonspirowany. W jego domu przeprowadzano wielokrotnie rewizje. „Profilaktycznie” zawsze brano go do aresztu przed świętami państwowymi PRL; 1 Maja, 22 Lipca, 7 Listopada.

Zmarł 11 kwietnia 1963 r., w wieku 57 lat.

Stefan Pukanty, Władysław Mróz i Antoni Stachura są pochowani na Cmentarzu Komunalnym w Bolesławcu. Część przedstawionych wyżej informacji o nich pochodzi z materiałów zebranych przez bolesławieckich harcerzy.


Paweł Krzyżański
w Bolesławcu mieszka od lat 60-tych ubiegłego wieku. Urodził się 2 stycznia 1925 r. w Wołominie. Syn hallerczyka – jego ojciec Bronisław Krzyżański przyjechał z Ameryki do tworzonej we Francji armii, dowodzonej przez generała Józefa Hallera. Brał udział w wojnie bolszewickiej w latach 1919 – 1920. I już w Polsce pozostał.

Podejrzany o sabotaż Paweł Krzyżański musiał w 1943 r. uciekać z rodzinnego Sierpca na Mazowszu. Udał się na teren Białostocczyzny, gdzie mieszkali krewni jego matki. Poręczyli za niego i w kwietniu 1944 r. został żołnierzem AK. Używał pseudonimu „Dołęga”, bo takiego używał też w Powstaniu Styczniowym dziadek jego matki.

Uczestniczył w realizacji akcji „Burza” – brał udział w walkach o Grodno. Po przejściu frontu ukrywał się pod przybranym nazwiskiem Brzeziński. Na początku 1945 r. wrócił do Sierpca, ale po kilku miesiącach, zagrożony aresztowaniem, musiał wrócić na teren Białostocczyzny do oddziału leśnego. Niebawem został jednak aresztowany w Łomiankach koło Warszawy. Przez kilka tygodni przetrzymywany w areszcie UB w Piasecznie. Był przesłuchiwany i torturowany przez NKWD. Jak wspominał przez polskich śledczych był traktowany łagodniej.

Dzięki dekretowi o amnestii 2 sierpnia 1945 r. wyszedł na wolność. Zdołał ukończyć Gimnazjum Leśne. Pracował w nadleśnictwach koło Milicza i Sycowa, a w latach 60-tych przyjechał do Bolesławca. W Nadleśnictwie Bolesławiec pracował do przejścia na emeryturę.

Jak wspominał do śmierci Stalina w 1953 r. wielokrotnie był nękany aresztowaniami w dniach obchodów świąt państwowych PRL. Później już nie był represjonowany, ale w pracy nie mógł awansować jako – jak wspominał – dobry fachowiec – ale Akowiec.

W latach 90-tych pełnił funkcje prezesa Bolesławieckiego Obwodu Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Por. Stanisław Żurowski – mieszka w Bolesławcu od 1947 roku.

Urodził się 15 marca 1923 r. w Sarnach na Wołyniu. Przed wojną zdążył ukończyć gimnazjum. W styczniu 1943 r. złożył przysięgę jako żołnierz AK. Używał ps. „Głaz”. Jego zadanie polegało początkowo na przekazywaniu informacji o transportach wojsk niemieckich, a od połowy 1943 r. uczestniczył w obronie polskich wiosek na Wołyniu przed napaściami banderowców.

W 1944 r. wraz ze swoim oddziałem znalazł się w zgrupowaniu „Osnowa”, które wchodziło w skład 27. Wołyńskiej Dywizji AK, dowodzonej przez mjra Wojciecha Kiwerskiego ps. „Oliwa”. Uczestniczył w realizowanym przez tę dywizję planie „Burza”, a następnie zdołał przedostać się ze swoim oddziałem na zachód. Jak wspominał – w okolicach Horodła przepłynął Bug na drzwiach od stodoły.

Latem 1944 r. jego oddział przemieszczał się między Hrubieszowem i Zamościem, a po wybuchu Powstania Warszawskiego dwukrotnie bezskutecznie próbowali przedrzeć się do Warszawy. W trakcie drugiej próby doszło do walki z Rosjanami. Wielu partyzantów zginęło. Po tym fakcie dowódca rozwiązał oddział, zwolnił żołnierzy z przysięgi i powiedział, że każdy musi radzić sobie na własną rękę. Dowódca podpowiadał też, że dla wielu z nich jedyna drogą jest wstąpienie do ludowego Wojska Polskiego.

Stanisław Żurowski wybrał tę możliwość. Został skierowany na 7-miesięczne szkolenie do Oficerskiej Szkoły Broni Pancernej w Chelmie. Ukończył ją w stopniu podporucznika. Był zastępcą dowódcy bataliony w Zgierzu, a później w Bolesławcu. Ukrywał swoja wcześniejszą przynależność do AK.

Jednak w 1947 r. w Bolesławcu odkryto jego AK-owską przeszłość. Został zwolniony z wojska. Poza zwolnieniem z wojska spotkały go represje w postaci przesłuchań. Sam uważa, że był traktowany łagodniej od pozostałych AK-owców dlatego, że był w 27. Wołyńskiej Dywizji AK, która prowadziła współnie z Armia Czerwona walkę o wyzwolenie Wołynia.

Pracował w BZMO, później w ZG Konrad – do emerytury. Ze względu na AK-owską przeszłość nie mógł w pracy awansować. Jeszcze w latach 80-tych w PRL przy awansach zawodowych obowiązywała procedura kierowania zapytania do UB/SB. Dopóki pozwalało mu zdrowie był aktywny w Bolesławieckim Obwodzie SZŻAK.

Losy Żołnierzy Wyklętych, którzy przyjechali do Bolesławca układały się różnie, ale – generalnie – można powiedzieć, że drogo ich kosztował udział w walkach o wolną Polskę.

 Edmund Maliński

Fotografia pochodzi z bolesławieckiego wirtualnego cmentarza. Grób Stefana Pukantego znajdziecie na nim TUTAJ.

Exit mobile version