bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Radni, których trudno zapomnieć

Był czas, że bywałem niemal na każdym posiedzeniu Rady Miasta i na wielu posiedzeniach Rady Powiatu. Jako dziennikarz korzystający z kopalni tematów, jako rzecznik prasowy zastanawiający się z czego będzie trzeba tłumaczyć władzę i jako hobbysta zainteresowany samorządem. Uzmysłowiłem sobie, że w mojej pamięci samorządowej sięgającej 1998 roku utkwili mocno tylko czterej radni. Utkwili bo, ujmując rzecz kolokwialnie, mieli jaja. 

Pierwszy to Dariusz Mucha, który zasiadał w Radzie Miasta w latach 1998-2002 i właśnie planuje w niej zasiąść ponownie startując z komitetu urzędującego prezydenta. Niby znalazł się w Radzie po stronie rządzącej wtedy koalicji ale bardzo szybko stał  się kolcem uwierającym ją w siedzisko. Atakował i czołgał na sesjach tych, po których stronie byłem i dla których pracowałem, czyli rządzących. Czasem po pieniacku, czasem demagogicznie, często merytorycznie, celnie i boleśnie. Czasem był niesmacznie teatralny i po rzuceniu jakiegoś pytania wychodził z sali dając dowód na to, że odpowiedź go nie interesuje. Był wrzodem na tyłku władzy i rządzący wtedy miastem Sojusz Lewicy Demokratycznej oraz ówczesnego prezydenta miasta Józefa Burniaka nie raz i nie dwa doprowadzał do szewskiej pasji. Imponowało mi wówczas to, że nie bał się starszym skakać po pagonach i walił prosto z mostu rzeczy, o których się nie mówiło.

To był czas gdy sesje rady miejskiej zniknęły z anteny Telewizji Lokalnej Azart Sat. A z niknęły, w moim odczuciu, także wskutek barwności radnego Muchy. Kamera telewizyjna pokazująca na początku tamtej kadencji sesje w całości aż prowokowała radnych do często nieudolnych popisów erudycji. Dla Muchy była jak trybuna w hyde parku i darmowy kanał dotarcia do wyborców.

Kiedy zrezygnowano z retransmisji sesji w całości, sesje straciły wiele kolorytu i stały się krótsze. Radny Mucha stracił tubę. Rządzący zyskali spokój.

Kolejnym radnym który w mojej ocenie jest godny zapamiętania był Józef Burniak, wróg nr 1 radnego Muchy. Bo kiedy pan Józef przestał być prezydentem i został radnym, stał się jednym z najlepszych radnych. Siłą rzeczy był świetnie przygotowany do pełnienia funkcji, kompetentny i nastawiony krytycznie do władzy. I był prawdziwym radnym opozycji. Merytorycznym, punktującym, czasem złośliwym, trudnym do pokonania w dyskusji i bezlitosnym dla częstej wówczas u nowego prezydenta Piotra Romana tendencji do czerwienienia się pod wpływem emocji. Widok miny Piotra Romana w chwili gdy radny Burniak wchodził na mównicę był bezcenny.  Tak sobie myślę, że dziś gdy prezydent patrzy na Radę Miasta może sobie czasem pomyśleć: „Boże, jak tu nudno”.

Trochę na zakładkę ze sprawującym swoją funkcję półtorej kadencji radnym Burniakiem w radzie miasta zasiadali Bogdan Nowak i Cezariusz Rudyk (ten pierwszy powyżej na fotografii z czasów sprawowania mandatu radnego). Mam nadzieję, że żaden się na mnie nie obrazi (bo obu lubię i cenię), ale zawsze jak myślę o ich pracy w samorządzie to rozpatruję ich jako, być może przypadkowy, duet. Znany z bezkompromisowości Nowak jako pistolet od naparzanki, ostrych słów, politycznego show i bon motów (choćby niezapomniane „Nikt nie jest doskonały, nawet pan” do radnego Kowalskiego) oraz od wkurzania Piotra Romana. I spokojniejszy Rudyk od merytoryki, punktowania, szukania detali i patrzenia na łapy władzy. W mojej ocenie uzupełniali się znakomicie. Do tego mieli wsparcie medialne portalu Krzysztofa Gwizdały, który nie kochał wówczas Piotra Romana a z opozycyjnych sesyjnych akcji obu radnych robił nośne newsy. Opozycja żyła a karmiła się tym duetem i medialnym podbiciem.

Co ciekawe nie pamiętam takich radnych w Radzie Powiatu. Nie widzę ich dziś w Radzie Miasta. Tamtych czterech, żaden nie zasiada dziś w żadnej radzie (co też jest znamienne), utkwiło mi w pamięci m.in. dlatego, że robili z ikrą to, co jest rolą opozycji i wszyscy byli opozycjonistami pełnej krwi. Dawali władzy do wiwatu i sprawiali, że musiała się pilnować ich krytyki, wnikliwości, bezkompromisowości i ataku. Dawali władzy w czapkę na otrzeźwienie, żeby wiedziała, że jest jeszcze ktoś, na kogo trzeba uważać, że nie można się tak do końca rozpanoszyć i utonąć w samozadowoleniu. Przede wszystkim zaś… nie bali się.

Oczywiście to co napisałem powyżej może być krzywdzące dla wielu radnych którzy przez lata rzetelnie i uczciwie pracowali z mniejszym hałasem i mniej barwnie. Gdy to piszę przychodzi mi do głowy świętej pamięci pan Bogumił Krzywdziński, radny z klasą, jakiej dziś trudno szukać.

Exit mobile version