bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Bolesławianin Tomasz Kozłowski skoczy ze stratosfery

8 listopada uczestnicy Projektu Polska Stratosfera – skoczkowie spadochronowi Arek Majewski, Tomasz Kozłowski i Tomasz Witkowski oraz piloci balonowi Dariusz Brzozowski i Włodzimierz Klósek podejmą pierwszą próbę pobicia łącznie trzech rekordów wysokościowych. Transmisję z tego wydarzenia zobaczymy na antenie Polsat News. Tomasz Kozłowski (na zdjęciu w środku) pochodzi z Bolesławca.

Skok w formacji zostanie wykonany z największego w Polsce balonu na ogrzane powietrze. Po osiągnięciu zamierzonego pułapu około 12 000 metrów, załoga chce pobić: Rekord Polski wysokości lotu balonu na ogrzane powietrze, Rekord Europy w wysokości opuszczenia statku powietrznego formacją 3- osobową oraz Rekord Europy w odległości swobodnego spadania formacją 3- osobową.

Tomasz Kozłowski urodził się w Bolesławcu, tutaj ukończył Szkołę Podstawową nr 2 a potem uczył się w Zespole Szkół Mechanicznych. Po studiach na Uniwersytecie Wrocławskim został psychologiem. W tej dziedzinie zajmuje się diagnozą procesów grupowych i interwencją kryzysową. 17 lat był ratownikiem górskim w Karkonoskiej Grupie GOPR i instruktorem  ratownictwa górskiego.

Obecnie Kozłowski mieszka w Warszawie, skacze od 8 lat i ma na koncie już ponad 1100 skoków.

– Do Projektu Polska Stratosfera zostałem zaproszony przez Tomka Witkowskiego, pomysłodawcę przedsięwzięcia – mówi skoczek specjalnie dla portalu Bobrzanie.pl. – Jestem kamerzystą spadochronowym i filmuje pary tandemowe, skaczę dużo z Arkiem Majewskim, który też jest w tym projekcie. Jestem też odpowiedzialny za sponsorów i kontakt z mediami.

Szczerze mówi, że odczuwa strach przed skokiem z dwunastu kilometrów.

– No jasne, że się boję, jest tam kilka niebezpiecznych rzeczy, choćby brak tlenu i niska temperatura – mówi Tomasz Kozłowski. – Sam skok spadochronowy nie jest dla nas żadnych problemem. Pracujemy nad tym projektem dwa lata i mam nadzieję że przygotowaliśmy się dość dobrze. Wspiera nas mnóstwo ludzi, m.in. Wojskowy Instytut Medycyny Lotniczej. Dzięki Instytutowi mamy za sobą treningu w komorze niskich ciśnień i będziemy do niej wchodzić jeszcze raz przed skokiem. Będziemy też trenować w komorze niskich temperatur i testować tam swoje wyposażenie, odzież której mamy na sobie aż cztery warstwy.

Kozłowski odwiedza Bolesławiec dwa, trzy razy do roku. Na pewno przyjedzie na tegoroczne święta.
– Zawsze jak przyjeżdżam do Bolesławca to jadę na Łukasiewicza zobaczyć swoje stare podwórko i jednostkę wojskową w której służyłem dwa lata – mówi skoczek. – 8 listopada podczas skoku postaram się nie zawieść Bolesławian i będę bronić dobrego imienia tego starego i pięknego miasta.

Czaka ich Walka z zimnem i brakiem tlenu

Wyczyn jest wyjątkowy, nie tylko ze względu na liczbę skoczków, ale również warunki z jakimi przyjdzie im się zmierzyć. – Lecimy w otwartym koszu, wystawiając się cały czas na czynniki atmosferyczne bez żadnej dodatkowej osłony, poza własnym ubiorem – mówi  Tomasz Witkowski.

– Pilot balonu ma jeszcze trudniej bo trzyma ręce w górze obsługując palnik – dodaje Dariusz Brzozowski.

Zabezpieczenie przed niskimi temperaturami jest trójstopniowe. Pierwsza warstwa to bardzo lekka, przylegające do ciała odzież ogrzewana elektrycznie. Do tego dochodzi specjalnie dostosowany kombinezon puchowy wyposażony np. w dodatkowe kieszenie na akumulatory oraz kombinezon spadochronowy ułatwiający skok.

Powyżej 4 000 metrów do prawidłowego funkcjonowania organizmu skoczkom niezbędna będzie dodatkowa porcja tlenu. Balon będzie wyposażony w instalację tlenową, ale najbardziej newralgicznym momentem dla spadochroniarzy tuż przed skokiem będzie przepięcie się z podstawowego systemu zamontowanego na koszu na indywidualny.

Uprzywilejowani i upośledzeni

Balon o pojemności 12 000 metrów sześciennych potrzebuje znacznej ilości energii, żeby wznieść się na zamierzony pułap. Cały plan lotu od startu do lądowania obejmuje 3,5 godziny, z czego wchodzenie to około 2,5 godziny. Przedział od ziemi do 4000 metrów załoga pokona w 30 minut, znacznie wolniej balon będzie się wznosił na wyższych pułapach, co może być utrudnieniem dla innych użytkowników przestrzeni powietrznej.

– Założony plan lotu obejmuje wniesienie się na pułap tras komunikacyjnych. Z jednej strony jesteśmy uprzywilejowani a z drugiej upośledzeni, ze względu na niską manewrowość – mówi Dariusz Brzozowski. – Będziemy na pułapie przelotowym dosyć długo, dlatego lot planowany jest w weekend m.in. po to, żeby nie kolidować z działalnością wojska. Jako bazę wypadową przewidujemy Mławę, jednak dopiero na 3-4 dni przed startem, kiedy będziemy mieli szansę poznać przeważające siły i kierunki wiatru na pułapie który nas interesuje, wyznaczymy miejsce startu.

Przygotowania

Sprzęt do oddychania, skoczkowie, kamery, transponder, loggery do rejestracji wysokości, radiostacja – to wszystko elementy które stanowią o całkowitej masie balonu.

– Musimy być bardzo restrykcyjni jeżeli chodzi o wagę, która wg wstępnych szacunków, nie może przekroczyć 1750 kg. Tę wartość należy skorygować do temperatury powietrza w dniu wylotu – przyznaje pilot balonu.

Z punktu widzenia lotu balonem na takiej wysokości najtrudniejszy jest problem konfiguracji i doboru palników. – Standardowe palniki przestają pracować na pułapie 8000 – 8500 metrów.  Z powodu braku tlenu gaśnie płomień kontrolny, dzięki któremu palniki pracują prawidłowo. Do wspomnianych 8500 metrów wzniesiemy się na 3 podstawowych palnikach, następnie przejdziemy na pracę na palniku specjalnie certyfikowanym do takich wysokości , dzięki temu nasze szanse są duże – mówi Brzozowski.

Czego mogą się spodziewać skoczkowie tuż po opuszczeniu balonu?

– Gruba warstwa ubrań, brak strug powietrza na których możemy się podeprzeć wyskakując z balonu i niska gęstość powietrza to czynniki, które utrudniają stabilizację sylwetki podczas skoku – mówi Tomasz Kozłowski. Aby utrzymać formację skoczkowie wyskoczą z balonu trzymając się za ręce. Swobodny lot z takiej wysokości potrwa 2 do 3 minut w zależności od gęstości powietrza.

Transmisja na żywo

– Przedsięwzięcie będzie transmitowane na żywo dzięki Polsat News – mówi Patryk Molka. Śmigłowiec stacji będzie nam towarzyszył do wysokości około 3500 m, później obraz przekażą kamery zamontowane na koszu. Nie wiadomo jak sprzęt zachowa się w temperaturze -50 stopni, Polsat nad tym pracuje – przyznaje Molka.

Z niecierpliwością oczekujemy na dzień wylotu, więcej informacji o projekcie na https://www.facebook.com/polskastratosfera oraz http://wysokieloty.org/press/

fot. Bartek Syta/Projekt Polska Stratosfera

Exit mobile version