bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Uratowali życie jeleniowi, który ugrzązł w zalewie w Pilchowicach

Obniżenie poziomu wody na jeziorach zaporowych wiąże się zwykle z odsłonięciem wypełniających dno namulisk. To śmiertelna pułapka zarówno dla ludzi jak i zwierząt. Prawdopodobnie jeleń chciał się napić wody, możliwe że spłoszyły go psy lub „crossowcy” i  …o mało nie przepłacił tego życiem.

W niedzielę spacerowałem brzegiem pilchowickiej „Patelni” fotografując odsłonięte dno zbiornika. Przygotowywałem film i zdjęcia do naszej pilchowickiej galerii. W zasadzie miałem już wracać, tego dnia był rekordowy upał, a na zamkniętej skałami przestrzeni nie można było liczyć na najmniejszy powiew wiatru. Jeszcze kilka ujęć kształtu dna, zalegających tam zawad, śmieci, resztek wędkarskiego sprzętu i jak najszybszy powrót do auta, gdzie został zapas wody i przynosząca ulgę klimatyzacja.

Gdyby się nie poruszył prawdopodobnie nawet bym na niego nie zwrócił uwagi. Wśród patyków i śmieci, niemal cały pogrążony w mule, był prawie niewidoczny, zlany z tłem, brudny. Strach przed człowiekiem wyzwolił w nim resztki sił, a jednocześnie dał mu szansę na ratunek. Jeleń był na skraju wyczerpania.

Najpierw myśl o beznadziejnym położeniu w jakim się znaleźliśmy. Bez pomocy nie było żadnych szans, a wytłumaczenie w jaki sposób leśnymi ścieżkami ma ktokolwiek do nas dotrzeć było praktycznie niemożliwe.

Szansę dawała jedynie droga wodna, można było na początek „Patelni” dopłynąć, a dalej dotrzeć pieszo – o pomoc poprosiłem kolegów żeglarzy z SK „Horyzont”. Wiedziałem, że dysponują łodziami z silnikami, byle wystarczyło chęci i wolnego czasu. Reakcja była wspaniała, nawet chwili zastanowienia nad celowością niesienia pomocy. Po pół godzinie była lina i trzy osoby, a po chwili kolejne dwie, gotowe ratować niedoszłego topielca.

Doszliśmy po ułożonych na namulisku kłodach. Zwierzę początkowo reagowało nerwowo na obecność ludzi, ale po chwili, prawdopodobnie wskutek zmęczenia uspokoiło się i pozwoliło zarzucić sobie linę na poroże. Sześcioletni byk (według mojej mało fachowej oceny) ważyć może nawet 200 kg …do tego grząskie podłoże i strome zbocze…

 Daliśmy radę. Jeleń znalazł się na twardym gruncie. Niestety, był na tyle wyczerpany, że nie był w stanie sam stanąć na nogi. Nadal grzązł w bagnie i przy każdej próbie wstania na nogi, przewracał się. Po chwili, zmęczony leżał opadły z sił.

Ktoś rzucił wtedy pomysł, by dać mu wody, jakoś napoić, wlać do pyska… Przecież w skrajnym upale leżał na słońcu wiele godzin – na pewno chce mu się pić. Poszedłem po wodę bez przekonania. Dzikie zwierzę, w strachu … nawet nie zareaguje, a być może się zachłyśnie i źle się to skończy.

Myliłem się. Gdy tylko poczuł wodę, otworzył pysk, złapał za butelkę i ssał jak małe dziecko. Nie mogliśmy uwierzyć! Wypił jedną butelkę, potem drugą. W pewnym momencie instynkt podpowiedział widocznie, że to jedyna szansa, że dwunogie istoty dają szansę na przeżycie i po prostu zaczął „współpracować”. Być może, że to właśnie go uratowało…

Potem zaczęliśmy wątpić. Napił się, ale nadal nie wstawał. Podejrzewaliśmy że może mieć złamaną kończynę i mimo udanej akcji ratowniczej będzie skazany na uśpienie. W dodatku zrobił się wieczór, byliśmy bardzo zmęczeni, nie mieliśmy wody, a temperatura nie spadała poniżej 30 stopni. Postanowiliśmy poprosić o pomoc ochotniczą straż pożarną i myśliwych. To była dobra decyzja …

Dalszą akcję koordynował Łowczy Koła Łowieckiego „Hubert” z Gryfowa Śląskiego Kol. Wojciech Polański. Wieczorem na miejsce dojechali myśliwi z kół „Hubert” i wrocławskiej „Gwardii” i wspólnie z kolegami z „Horyzontu” przetransportowali zwierzę na samą górę skarpy, nad „Patelnię”. Tam jeleń pozostał na noc.

Jak relacjonował Łowczy z „Huberta” – wybrano bezpieczne miejsce dla jelenia, został napojony, a z samego rana, gdyby nie odzyskał sił, miał się nim zaopiekować wyznaczony myśliwy. Niestety, rano sytuacja nie uległa poprawie. Jeleń był już silniejszy, ale nadal wymagał opieki, zsunął się ze skarpy i znów pojawiła się konieczność transportowania na górę.

Myśliwi nie ustąpili – napoili, zorganizowali fachowy transport, na miejsce przybył lekarz weterynarii. W akcji brała już udział straż pożarna. Ostatecznie pechowiec trafił w okolice Pasiecznika. Został wypuszczony na leśnej polanie (nie jest to zwierze zagrodowe, więc nie mogło być przetrzymywane w zamknięciu), przebywa pod stałym nadzorem myśliwych i lekarza weterynarii. Mimo obtarć, śladów po linach, nie ma poważniejszych urazów. Skrajnie wyczerpany, ale ma obecnie bardzo duże szanse na przeżycie.

Dziękuję serdecznie osobom zaangażowanym w akcję ratowniczą – Łowczemu z koła łowieckiego „Hubert” Kol. Wojciechowi Polańskiemu, ..żeglarzom z „Horyzontu” – Adamowi, Tomkowi i Czesiowi, myśliwym z „Huberta”, „Gwardii”, strażakom, wszystkim kolegom którzy gotowi byli poświęcić swoje niedzielne popołudnie, a potem czas w kolejnych dniach dla ratowania życia zwierzęcia.

Byk obecnie przebywa w rejonie Pasiecznika, stoi o własnych siłach, pije wodę wiadrami i zaczyna jeść. Jest nadal pod opieką myśliwych i lekarza weterynarii. Stał się bardzo ufny, je niemal z ręki.

 

Film pokazujący dno „Patelni” (zanim odnaleziono jelenia).

Wideo i zdjęcia (więcej zdjęć na stronie): Koło Grodzkie PZW  w Jeleniej Górze

Exit mobile version