bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Jak dyrektor II LO, Mirosław Sakowski, naraził szkołę na straty w wysokości 13 tysięcy złotych

O dziwnej polityce kadrowej o tym, jak wygląda nadzór szkoły średniej sprawowany przez Starostwo Powiatowe i ile nas to wszystkich kosztuje. Wywiad z Wiesławą Łuczak (na zdjęciu), nauczycielką zwolnioną z II LO.

Przepracowała pani w szkole kawał życia…
W szkolnictwie przepracowałam 31 lat, należąc od pierwszego dnia do związków zawodowych, przy czym po dwuletnim okresie zatrudnienia w szkole podstawowej kolejne rozpoczęcia roku szkolnego witałam w szkole średniej przy Dolnych Młynach. Przez ten czas zmieniały się szyldy przy wejściu do budynku, salki do gry niezbędne w Studium Nauczycielskim zamieniane były na podręczne magazyny Liceum Ogólnokształcącego, zmieniali się dyrektorzy lecz pozostawała ta sama więź pracujących tam nauczycieli, świadomych wagi realizowanych zadań wychowawczych. Nagroda za starania od lat była niewymierna, z pewnością nie było nią otrzymywane wynagrodzenie, pobory nauczyciela pracującego na etacie jako osoby posiadającej wyższe wykształcenie, specjalizację zawodową, długi staż pracy, nigdy nie były konkurencyjne w porównaniu do innych grup zawodowych, a w ostatnich latach doszło do dramatycznego pogorszenia sytuacji.

Dlaczego?
Słowo wytrych „niż demograficzny” skutkuje pozostawieniem przepełnionych klas z okresu zwiększonej ilości uczniów, ograniczono jedynie ilość godzin pracy nauczycielskiej z niezasadnie „ludnymi” klasami, aby ograniczyć wydatki z kasy samorządowej. Takie działanie nie może się odbić na jakości nauczania, 30 uczniów szukających odpowiedzi na ważkie pytania w trakcie 45-minutowego kontaktu z opiekunem trudno uznać za standard XXI-wieku w państwie należącym do Unii Europejskiej.

Ktoś uważa, że to norma i decyduje o takim kształcie szkoły…
Polityka „krótkiej kołderki” w szkolnictwie realizowana jest na szczeblu samorządowym, to władze powiatu bolesławieckiego odpowiadają za sytuację w szkolnictwie średnim, przydzielają środki finansowe, mianują dyrektorów, oczywiście czynią to w konkursach. Przekonanie o własnej nieomylności, wprowadzenie systemu nakazowo-rozdzielczego rodem z socjalizmu to oczywiste wnioski płynące z polityki oświatowej realizowanej przez Starostwo Bolesławieckie.

Czuje się pani ofiarą tego systemu?
Właściwie tak… Będąc jedynym w II Liceum Ogólnokształcącym nauczycielem posiadającym kwalifikacje zawodowe do nauczania informatyki otrzymałam w zeszłym roku szkolnym propozycję „nie do odrzucenia” – ograniczenie wymiaru zatrudnienia do minimalnego wymaganego prawem wymiaru (wymóg 1/2 etatu), zaś pozostałe godziny informatyki w szkole średniej prowadzić będzie niedawno zatrudniony nauczyciel języka niemieckiego. Mój sprzeciw wyrażony brakiem zgody na takie rozwiązanie początkowo poparł nawet odpowiedni pion w Starostwie nie zatwierdzając przedłożonego mu planu nauczania na kolejny rok.

Czyli starostwo stanęło po pani stronie?
Przygotowywanie klas maturalnych do egzaminu dojrzałości przez nauczyciela z zerowym doświadczeniem zawodowym w nauczaniu informatyki było nie do przyjęcia nawet dla pani Alicji Krzyszczak, naczelnika wydziału edukacji Starostwa, i proponowana siatka godzin musiała ulec zmianie w tym punkcie. Młodsze roczniki uczniów mogą stanowić poletko doświadczalne, zmieniony plan nauczania został zaakceptowany, a dyrektor otrzymał wolną rękę w wyegzekwowaniu odpowiedniej zgody od nauczyciela.

Czyli zgody od pani na zmianę warunków zatrudnienia?
Dopełnienie formalności, dotrzymanie sztywnego terminu 31 maja dla tzw. „ruchu służbowego” to są proste, typowe i oczywiste kwestie, od dziesiątków lat realizowane w szkolnictwie. Mirosław Sakowskim, oprócz stanowiska dyrektora II LO pełnił wówczas funkcję radnego Rady Miasta z list PO, a jeszcze na 25 maja przypadł termin wyborów do europarlamentu, absorbujących działaczy partyjnych, dość powiedzieć, że dopiero w ostatnich dniach maja ubiegłego roku kierownictwo szkoły zaczęło finalizować decyzje personalne.

Zgodziła się pani na ograniczenie zatrudnienia?
Nie, a ponieważ nie wyraziłam zgody na przekazanie nauczania informatyki w ręce nauczyciela z nieodpowiednimi wówczas kwalifikacjami, pana Jacka Maja, dyrektor rozpoczął procedurę wypowiedzenia mojej umowy o pracę. Zrobił to, jak mniemam, z pełną świadomością konieczności wypłacenia mi z tego tytułu odprawy w wysokości półrocznego wynagrodzenia należnego według prawa, również z pełną świadomością konieczności przeprowadzenia konsultacji ze związkami zawodowymi. Oczywiście dumnie brzmiące określenie „konsultacje związkowe” sprowadza się do wysłania zawiadomienia na typowym druku, odczekania 7 dni na odpowiedź i niezależnie od treści pisma związkowego – wręczenie wypowiedzenia.

Co na to związki?
Związek Nauczycielstwa Polskiego (oddział w Bolesławcu) będący w rozsypce po malwersacjach finansowych potwierdzonych wyrokiem sądowym, wobec zaginięcia wielu dokumentów na poczekaniu przygotował stosowaną odpowiedź.

I wyraził zgodę?
Związek zawodowy nie musi wyrażać czy nie wyrażać zgody, przyjmuje do wiadomości.

Konsultował z panią sprawę? Zgłębiał temat?
Nie.

A Solidarność?
W przypadku NSZZ Solidarność informacja o zamiarze wypowiedzenie umowy o pracę została wysłana listem poleconym w piątek 30 maja, tego też dnia podczas tej samej obecności w budynku Poczty Polskiej wysłano mi wypowiedzenie umowy o pracę. Taki tryb postępowania rodzi liczne konsekwencje dla pracodawcy, przy czym ewidentne jest naruszenie praw związkowych, co dodatkowo kosztowało szkołę konieczność wypłaty odszkodowania w wysokości 3-miesięcznych poborów. NSZZ Solidarność stanęło na wysokości zadania, zapewniając pomoc prawną w toczącym się postępowaniu sądowym. Sąd Pracy dał stronom czas na rozmowy, zaś mój pełnomocnik rozmawiał z Naczelnik Alicją Krzyszczak próbując uzmysłowić organowi nadzorczemu konsekwencje finansowe takiego postępowania dyrektora.

I co na to powiat?
Wybrany został wariant zapłaty dużo wyższej kwoty odszkodowania niż anulowania wypowiedzenia i uzupełnienia wymiaru zatrudnienia do pełnego etatu.

Czy dyrektor miał jakieś podstawy, żeby panią zwolnić? Miała pani upomnienia, nagany, miał zastzreżenia do jakości pani pracy?
Nigdy.

Czyli z punktu widzenia pani akt osobowych była pani pracownikiem bez zarzutu?
Zdaniem Sądu nawet wzorowym.

Co było dalej?
Po spędzeniu 28 lat w murach szkoły na Dolnych Młynach, po przepracowaniu kilku dni we wrześniu 2014 r. czekał na mnie wypełniony druk świadectwa pracy, nie otrzymałam wszystkich pracowniczych świadczeń pieniężnych, mimo że odpowiednie dokumenty, np. dla ZUS, w moim imieniu służby księgowe szkoły przygotowały, a dyrektor Sakowski je podpisał.

Nagrodzony przez Starostwo Powiatowe dyrektor II LO w grudniu ubiegłego roku podczas kolejnej rozprawy przed Sądem Pracy tłumaczył się „brakiem wiedzy”, który nie pozwolił mu wydać dyspozycji o wypłacie świadczeń pracowniczych. W efekcie szkoła zapłaciła, a Starostwo musiało wyasygnować odpowiednie środki, wyższą kwotę niż wypłaconoby we wrześniu.

Czy dobrze rozumiem, że dyrektor przyznał się w Sądzie do swojej niekompetencji?
Przyznał się do braku wiedzy, co w sytuacji zarządzania szkołą można utożsamiać z brakiem kompetencji.

Z całym szacunkiem dla pani trudnej sytuacji zawodowej, gdybyśmy skupili się tylko na faktach, wynika z nich, że dyrektor nie umiał przekonać pani do pracy w zmniejszonym wymiarze godzin ani zwolnić w taki sposób, aby jak najmniej kosztowało to szkołę, powiat i podatników?
Tak, mógł to zrobić taniej, ale przez jego błędy Sąd przyznał mi odszkodowania w większej wysokości, niż świadczenia, które szkoła powinna wypłacić mi, gdyby wszystko odbyło się zgodnie z prawem i zasadami.

Ile podatnicy są na tej niekompetencji dyrektora „w plecy”?
Ponad 13 000 zł. Gdyby zwolniono mnie zgodnie z prawem, szkołę kosztowałoby to około 7000 zł. A kosztowało około 20 000 zł.

Nowy nauczyciel, który przejął pani zadania w szkole, to pan Jacek Maj, który jesienią 2014, już po pani zwolnieniu, pojawił się na liście wyborczej Platformy Samorządowej Powiatu Bolesławieckiego wraz z dyrektorem szkoły i starostą Kwaśniewskim, tak?
Tak, pan Maj został zatrudniony w II LO jako germanista kilka miesięcy przed moim zwolnieniem, ponoć od razu rozpoczął kurs na nauczyciela informatyki a po moim zwolnieniu przejął moje godziny.

(Pan Jacek Maj w rzeczywistości rozpoczął pracę w II LO 1 września 2012 i nie rozpoczął kursu informatyki a studia podyplomowe na tym kierunku – redakcja)

Czy pani zdaniem to przypadek?
W maju 2015 roku na bolesławieckim Rynku pod namiotem wyborczym kandydata Platformy Obywatelskiej na prezydenta RP spotkać można było „przypadkiem” pana Maja z naręczami materiałów agitacyjnych. Niewątpliwie panowie Sakowski i Maj są kolegami z jednego komitetu wyborczego.

Zdaje sobie pani sprawę, że obecnie pan Maj jest pełnomocnikiem wyborczym pana Sakowskiego w wyborach uzupełniających do Rady Miasta?
Tak, czytałam o tym.

Wróćmy do sedna. Dyrektor nieudolnie, co sam przyznał w Sądzie, zwolnił panią z pracy i naraził podatników na koszty. Jakie poniósł konsekwencje? Czy starosta jakoś zareagował?
Widziałam stenogram z posiedzenia Rady Powiatu, podczas którego Starosta wprowadzał radnych w błąd podczas udzielania odpowiedzi na interpelację w tej sprawie, jego zdaniem winne są „nadmierne” prawa związkowe, co było przyczynkiem do ostrej reakcji NSZZ Solidarność okręgu jeleniogórskiego. Trzy miesiące później gdy Sąd Pracy ponownie rozpatrywał naruszenie praw pracowniczych przez dyrektora, reprezentowanego przez prawnika starostwa, D. Kwaśniewski jako Starosta informował: „Zarząd Powiatu Bolesławieckiego nie podjął do tej pory działań w stosunku do osoby odpowiedzialnej za niedotrzymanie ustawowych terminów konsultacji związkowych”. Kilka miesięcy później Dariusz Kwaśniewski jako prominentny działacz PO rekomendował tę „osobę odpowiedzialną” na posła do Sejmu RP.

Dlaczego, pani zdaniem, dyrektor nie poniósł konsekwencji?
Widocznie 13 000 złotych to nie jest dla powiatu istotna kwota.

Nie myślała pani, żeby zaangażować się w działanie Platformy Samorządowej Powiatu Bolesławieckiego? Być może życie byłoby prostsze…
Wystarczy mi kontakt z takim jednym w trzech osobach, rano dyrektor LO, w południe radny PSPB, a wieczorem kandydat na posła z PO.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Bernard Łętowski

Exit mobile version