bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Oszołomsko-spiskowe aspekty

Jestem członkiem Platformy i się tego nie wstydzę– deklaruje Starosta Dariusz Kwaśniewski, choć już do tegorocznej walki o mandat parlamentarny deleguje drugi rzut kolegów partyjnych. Panowie z bolesławieckiej Platformy aktywnie wspierali centralne kierownictwo gdy wykluwał się obecny układ sił w partii, poparcie Jacka Protasiewicza skutkowało bezpośrednio stanowiskiem dla C.Przybylskiego, a pośrednio fotelem dla „premierki„.
Aktywne uczestnictwo w projekcie pod nazwą PO to przede wszystkim pełna akceptacja 8-letniego podnoszenia podatków, podwyższania wieku emerytalnego w skali kraju, czemu towarzyszyło na szczeblu powiatu bolesławieckiego bezrefleksyjne planowanie zamrożenia płac do 2028 roku w sferze budżetowej. Bolesławiecka Platforma pewna zwycięstwa donosiły media, pytań do kandydatów nie było, wszystko jasne, praca i jeszcze raz praca na sukces swój i partii, w czym wydatnie pomaga zwierzchnik czyli bohaterka licznych memów, zapoczątkowanych akcją #KolejNaEwęEwa Kopaczjest przekonana, że Antoni Macierewicz jest groźnym fanatykiem„, gdyż mówi straszne rzeczy o znikaniu przedmiotów podczas prezydentury Bronisława Komorowskiego, ponieważ pyta o Smoleńsk. Skoro prokuratura już zajęła się wyjaśnianiem okoliczności grabieży dzieł sztuki z pałacu prezydenckiego, warto przypomnieć niektóre aspekty katastrofy smoleńskiej, które nie powodują wstydu u ludzi związanych z Platformą.

Spodziewałem się, że zaraz po katastrofie na lotnisku w Moskwie wyląduje jakiś herkules, w ostateczności jego polski odpowiednik. Z niego wysiądą dziesiątki ludzi: polscy śledczy, lekarze, służby i cały, gotowy sztab kryzysowy. Tymczasem nie przyjechał nikt taki, a zamiast nich przyleciała pani minister zdrowia Ewa Kopacz, która – z całym szacunkiem – nie jest żadnym partnerem do rozmów z Putinem czy jego bardzo wpływowym doradcą Jurijem Uszakowem. Tam potrzebny był pierwszoligowy polityk, który wziąłby na siebie ciężar ustaleń ze stroną rosyjską, która się po kilku dniach usztywniła. (…)
Zamiast sztabu kryzysowego Warszawa przysłała delegację w postaci ministra zdrowia i szefa Kancelarii Premiera w randze sekretarza stanu, którzy nie mieli zielonego pojęcia o Wschodzie. A przecież było wiadomo, że rozmowy w Moskwie nie są rozmowami technicznymi, tylko kluczowymi dla tego, kto i jak prowadzi śledztwo, kto ma dostęp do wraku, o czym decydujemy my, a o czym strona rosyjska. Dlatego, przy całym szacunku dla Ewy Kopacz i Tomasza Arabskiego, pytam, jakie oni mieli kompetencje w zakresie prowadzenia takich rozmów w Moskwie?

pyta Piotr Marciniak, wówczas zastępca ambasadora RP w Moskwie, zdradzając kulisy „profesjonalizmu” władzy. O decyzji D.Tuska o rozdzieleniu wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku:

Nie można przenosić za granicę konfliktów politycznych. To był ogromny błąd, który miał fatalne skutki także już po samej katastrofie. Toczyły się może nie dwa śledztwa, ale dwa procesy polityczne, a sama katastrofa stała się wydarzeniem, którym Rosja mogła potem grać.

Pamiętając reakcje polityków Platformy po niedawnych wizytach prezydenta Andrzeja Dudy w Berlinie i Londynie trudno przyjąć by ta prawda po 5 latach do nich dotarła, zdolność do uczenia się na własnych błędach oscyluje wokół zera bezwzględnego. Łatwiej jest straszyć Antonim, wierni uczniowie w powiatach powielają te mądrości, czemu swego czasu dał wyraz Starosta ogłaszając swą myśl Mieszkańcy są mądrzy! Nie poprą zadymiarzy! Aż dwa wykrzykniki w tytule podkreślały wagę słów Starosty, wówczas wzorującego się na premierze z PO. O zadymiarzach wcześniej w mocnych słowach wypowiadał się D.Tusk, gdy mówił o „zadymie” podczas marszu organizowanego w Warszawie w dniu 11 listopada 2013 roku. Brakowało tylko zawołania ministra SienkiewiczaZadymiarze, idziemy po Was„, choć w treści wywiadu nie wskazano owych okropnych zadymiarzy, po których należałoby pójść. Zdrowa siła narodu czyli mieszkańcy Bolesławca mają dać odpór fanatykom spod znaku Antoniego Macierewicza.

Powiat ma być PRZYJAZNY dla mieszkańców. Urzędy są dla nich. Każdy pracownik powiatu o tym pamięta i będzie pamiętał: w wydziale komunikacji czy geodezji, w szkołach ponadgimnazjalnych (…)

o czym właśnie dobitnie przekonali się rodzice i uczniowie IILO, kierowanego przez kolegę partyjnego Starosty i kandydata PO do grawerowanej tabliczki w parlamencie. W ramach edukacji prawnej była wizyta młodzieży liceum w Sądzie Rejonowym, czas na edukację wyborczą, zamiast wyjazdu do Sejmu można zaprosić do siebie ciekawych gości, proponuję Ludwika Dorna bądź byłego ministra edukacji Romana Giertycha. Innym problemem jest edukacja historyczna realizowana w szkołach średnich, o której mieszkaniec miasta dowiaduje się przy okazji zbliżającego się właśnie dnia Edukacji Narodowej. Obchody, akademie, nagrody, nawet wspomnienie uchwały sejmowej z 1773 roku powołującej Komisję Edukacji Narodowej. Jednak w godzinę „W” czy 1 marca nie napotkamy ponadgimnazjalnych pocztów sztandarowych Pod Kotwicą, jakby jej ekspisowsko-miejskie konotacje pętały wolę dyrektorów i nauczycieli historii, skłaniając do solidarności z jedną ze stron konfliktu na linii Okrąglak-Ratusz, a pojęcie eksterytorialności kojarzyło się tylko z Gdańskiem. Jak wiadomo zaś Gdańsk to kolebka nie Solidarności a Platformy, co prowadzi wprost do strasznego Antoniego. Ktoś jednak musi patrzeć władzy na ręce #WięcejWiedzyMniejStrachu

Exit mobile version