bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Non omnis moriar, czyli nie wszystek umrę

Ustalony w Europie po II wojnie światowej nowy układ granic zubożył Bolesławiec o historię, jaka zapisana była na miejskich cmentarzach. W latach 70-tych XX wieku zniknęły, traktowane jak jeden, cmentarz ewangelicki i symultaniczny, zadrzewiony teren przekształcono zaś w Park Obrońców Helu. W tym samym czasie zniknął też kilkaset lat młodszy cmentarz żydowski przy ulicy Jeleniogórskiej. Z cmentarza symultanicznego i ewangelickiego zachowało się tylko kilka zdjęć; jakieś wyobrażenie o ich wyglądzie można wyrobić sobie odwiedzając nekropolie po niemieckiej stronie Łużyc.

Jedynie skromne resztki bolesławieckiej sztuki sepulkralnej zachowały się na ścianach obecnej bazyliki oraz na cmentarzu w dawnych Bolesławicach. Niestety na farze dokonano tzw. usunięcia śladów niemczyzny, stanowiącego z dzisiejszego punktu widzenia zwyczajne barbarzyństwo. Operacja ta polegała na zatarciu zaprawami wykutych przed wiekami inskrypcji upamiętniających zmarłych bolesławian.

Na szczęście zachowały się ich dokładne, przedwojenne odpisy, których tłumaczenia znalazły się w powojennej literaturze.

Obiektem zainteresowań poniższego tekstu będzie pierwsza grupa epitafiów znajdująca się pomiędzy pd-zach. narożnikiem a kruchtą. Wszystkie one powstały w czasie, gdy kościół należał już do protestantów. Pierwsze nabożeństwo protestanckie odprawione zostało w 1524 roku i w rękach luteran kościół pozostał do 31 stycznia 1639 roku.

Patrząc na ścianę zauważyć można, że umieszczone na niej epitafia składają się z dwóch, zbliżonych w układzie kompozycji grup oraz dwóch tablic o indywidualnych cechach. Tylko jedno upamiętnia rodzinę szlachecką, pozostałe ufundowane zostały przez rodziny mieszczańskie.

Większość z nich poświęconych jest co najmniej dwóm osobom (z reguły małżonkom). W niniejszym opisie imiona oraz nazwiska użyte zostały w oryginalnej formie, tak jak zostały wykute w kamieniu.

Pierwsze od narożnika upamiętnia Georga Albrechta i małżonkę Benignę. Centralnie umieszczona płaskorzeźba zawiera typowe, renesansowe przedstawienie klęczącej przed zmartwychwstałym Zbawicielem licznej rodziny. Jezus Chrystus otoczony mandorlą unosi się w powietrzu ponad grobem na wzniesieniu, z któregowypływa anielski obłok. W tle widać pięć zabudowanych zamkami wzgórz. Cała liczna rodzina adoruje to przedstawienie. Oprócz małżonków przedstawionych zostało dziewięciu synów i sześć córek. Ponad całą sceną znajduje się czytelny fragment jedenastego rozdziału ewangelii św. Jana (wers 25).Zatynkowany, dolny napis informuje o śmierci Georga 7.IX 1575 i wcześniejszej Benigny 25.XI 1570 (il. 1).

Ilustracja 2

Drugie poświęcone jest Antoniemu Schwarczowi, który ziemski żywot zakończył pierwszego stycznia 1573 roku, jego małżonka Margareta zmarła zaś w 1591 roku. W dolnej partii umieszczony został ozdobny kartusz z herbem mieszczańskim. Bogaci patrycjusze nie mogąc się wykazać własnym herbem zaczęli w pewnym momencie stosować symbole kamieniarskie – gmerki, jako elementy rodowe. Dla rozróżnienia wzbogacane one były o inicjały (Il. 2). I z taką pełną formą mamy do czynienia tutaj.

Trzecie epitafium przypisane zostało, z powodu podobnej kompozycji oraz błędów ortograficznych, do tego samego warsztatu co pierwsze. W tle widzimy dwa prawie identyczne jak u Albrechtów wzgórza zamkowe oraz scenę zmartwychwstania. Tu również Chrystus unosi się ponad grobem w otoczeniu mandorli i anielskiego obłoku.

A na pierwszym planie przedstawiona jest rodzina, choć w tym przypadku mniejsza, bo małżonkowie Romulus Schellendorf (pan na Burglehn – lenno zamkowe, niegdyś odrębna wioska nad Bobrem) i Regina Czedliczin mieli trzech synów i pięć córek. W późniejszych annałach śląskich rodzina Reginy pisana jest już w formie Zedlitz.

Ponad całą sceną znajduje się nieczytelny fragment Ewangelii św. Jana. Według siglum, pod zaprawą powinien być fragment siedemnastego rozdziału. Czytając jednak odpis treści odkrywa się, że chodzi o J 16,33.

Ilustracja 3

Pole z inskrypcją otoczone jest dwoma herbami, które świadczą o tym, że mamy do czynienia z rodziną nobilitowaną. Po heraldycznej prawej stronie widnieje herb małżonka, po przeciwległej małżonki. W odróżnieniu od mieszczanina Georga Albrechta klęczącego na kamieniu, szlachcic Schellendorf ma na sobie zbroję i klęczy na rycerskim hełmie. I są to właściwie jedyne różnice pomiędzy głowami obu rodzin (il. 3). Rzeźbiarz nie podjął się próby nadania cech indywidualnych przedstawianym postaciom.

Rodzina Schellendorf zapisała się mocno w historii miasta, ponieważ władała bolesławieckim zamkiem. A mieszczanie dążący do niezależności od szlachty, robili wszystko, żeby uprzykrzyć jej przebywanie na zamku. W archiwaliach znajduje się sporo wzmianek o działaniach takich jak: utrudnianie przejazdu przez bramę, spuszczanie ścieków do przyzamkowego stawu, wstrzymywanie dopływu wody, zaś z drugiej strony aresztowanie mieszczan, którzy weszli na tereny administrowane przez dzierżawców zamku.

Romulus Schelendorf zmarł w 1576, zaś jego żona w 1569 roku.

Czwarte poświęcone zostało Hansowi Seidelowi i dwóm jego żonom. Szacowny małżonek skonał 3 kwietnia 1561, przeżywszy pierwszą żonę Magdalenę o dziewięć lat, a drugą o cztery lata. Pamiętając wygląd epitafium Schwarcza zauważa się ich pochodzenie z jednego warsztatu. Zarówno kształt, kompozycja, jak i patrycjuszowski herb noszą wspólne cechy.

Piąte epitafium, z racji łacińskiego tekstu, nie zostało zatarte smołą lub zaprawą. Upamiętnia ono syna pierwszego bolesławieckiego pastora Johanessa Süßenbacha. Jednakże, gdy się zada odrobinę trudu i próbuje się je odczytać, wpada w oko zupełnie inny zapis nazwiska. Wykonany on został w ówcześnie modnej, złacinizowanej formie – Sussenbachio. W swoim życiu pracował jako nauczyciel miejskiej szkoły w Legnicy oraz w Krotoszycach i przez 32 lata żył wspólnie z małżonką Margaretą z domu Hentschel (rodzina szprotawska). Zmarł 26.VI 1585 roku, małżonka zaś 14.I 1597 roku. Mieli dwóch synów – Heinricha i Josepha, którzy ufundowali to epitafium.

Johannes zmarł w drugim roku od wprowadzenia kalendarza gregoriańskiego. Reforma kalendarzowa wprowadzona została na Śląsku przez urodzonego w Bolesławcu biskupa Martina Gerstmanna w 1584 roku. W Bolesławcu ogłoszona została przez katolickiego proboszcza. Tym samym potwierdza się współistnienie obu konfesji, co miało miejsce w wielu śląskich miastach. Jednakże z uwagi na fakt przygotowania reformy w Rzymie została ona odrzucona przez protestantów. W tym przypadku byli tak zadziwiająco niechętni tej zmianie, że ostateczne zaakceptowanie nowej rachuby nastąpiło dopiero w czasach Fryderyka II w XVIII wieku.

Szóste epitafium, tak jak piąte, należy rozpatrywać indywidualnie ze względu na kompozycję i bogactwo elementów ozdobnych. Wiąże się z nim wielkie cierpienie matki – Marthy Seiler z domu Maschgin, której dane było pochować dwie córki. Matka żyła zaledwie 30 lat i zmarła 14.XII 1594, a jej córki odeszły z tego świata – Martha 24.VII 1591, natomiast Dorothea 24.XI 1594.

Ilustracja 4

Kamienna płyta została tutaj wzbogacona o fantazyjnie pozwijane boczne ucha przyozdobione ornamentem okuciowym, głowami dziewcząt i lwów. W ich dolnej części widać lwie łapy z pazurami, zaś góra zamknięta jest fantastycznymi stworzeniami z wystawionymi jęzorami. W głównej scenie przedstawiony został wizerunek matki z małymi córkami (il. 4). Wszystkie one klęczą przed krzyżem, który zachodzi na ozdobny pilaster. Poniżej, na tle Golgoty widnieje ponownie gmerkowy herb z inicjałami małżonka – JS – Joachim Seiler. Został on również uwieczniony w tekście, z kronik wiadomo, że przeżył żonę o kilkadziesiąt lat, w latach 1612-36 dziewięciokrotnie piastował stanowisko burmistrza (kadencja trwała rok). Zamknięciem epitafium jest wizerunek trzymającego klepsydrę i wspartego na czaszce Chronosa. Ponad nim „wisi” wykuta tabliczka z filozoficzną sentencją „Heute mier, morgen dir”, czyli „Dziś mnie, jutro tobie” (Il. 5).

Ilustracja 5

Siódmy i ósmy kamień wykute zostały ręką tego samego kamieniarza, który wykonał drugą i czwartą płycinę. Potwierdzają to identyczne kompozycje, wygląd tarcz herbowych (Il. 6) i stosunkowo niewielki odstęp czasowy pomiędzy śmiercią upamiętnionych. Przedostatnie epitafium ufundowano dla uczczenia Matthäusa Buchwaldera, który zmarł w niedzielę po święcie Trzech Króli 1568 roku.

Ilustracja 6

Ostatnie poświęcone zostało Kasparowi i Annie Preibischom. Małżonkowie opuścili ziemski padół w roku 1575 i 1566. Ewald Wernicke odnotowuje w swej kronice już w pierwszej połowie XV wieku Kaspara Preibischa. Ponownie w 1515 roku wzmiankowany jest rajca o tym samym imieniu i nazwisku. Jednakże z racji na zbyt duży odstęp czasu należy wykluczyć, że chodzi o tę samą osobę, uwieczniony na epitafium jest raczej potomkiem lub powinowatym opisanych w kronice.

Powierzchnia dwóch ostatnich epitafiów kryje ciekawostkę geologiczną, pozwalającą ustalić pochodzenie kamienia z którego je wykonane. Tak zwane robaki są charakterystyczną cechą piaskowca z Wartowic. Kamień ten od kilkuset lat trafiał na przeróżne obiekty, a dziś budowany jest z niego berliński pałac królewski.

Tekst i zdjęcia Tadeusz Łasica©
Exit mobile version