bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Pocztówkowa historia

Stare pocztówki przedstawiają świat nieistniejący. Ale ich treść może też dawać pewien wgląd w dawne czasy. Problemem jest ich odczytanie. Inny język oraz zapis, a do tego indywidualne cechy pisma autora.

Widokówka z bolesławieckim gimnazjum została zapisana na początku XX wieku. Zdjęcie przedstawia budynek dzisiejszego sądu. Wtedy było to nowoczesne gimnazjum z wieżą służącą obserwacjom astronomicznym. Franz Scholler w wydanym ponad sto lat temu opisie Śląska tak opisał tę budowlę: „Najlepszym dowodem, że miejska administracja uczyniła też coś ponad same potrzeby na rzecz artystycznego wystroju, jest wykonany w gotyckim stylu budynek gimnazjum, z przemyślnie udekorowaną aulą, której statyczne witraże mają wysokość 22 stóp; budynek, który kosztował 70000 talarów został uroczyście otwarty 3. sierpnia 1864 roku”.

Ponieważ sama bryła budynku była już wielokrotnie opisywana, nie ma co się tym zajmować. Ale wspomnieć warto, że gimnazjalny zegar wybijał godziny w nieco zawiły sposób. Mianowicie milczał o pełnej godzinie 10.00, ale zamiast tego oznajmiał przerwę w zajęciach o 9.55 i jej koniec o 10.10. A gdy szło się na wieżę to na wysokości trzeciego stopnia znajdowały się drzwi z ostrzegawczym napisem Karzer, za którymi było pomieszczenie dla zbytnio swawolących uczniów.

Ale na widokówce widać również kilka innych detali. Na pierwszym planie po lewej stronie widoczna jest brama, w miejscu której dziś jest wydłużony o dwa segmenty mur. Prawdopodobnie skrajny odcinek od strony sądu jest oryginalny. Za nim w płocie jest nieistniejącą bramka, która prowadziła do willi aptekarza i redaktora Hermanna Müllera. Widoczny jest jej szczyt. Nazwisko właściciela nic nie mówi, ale w Niemczech do dziś jest wydawana założona przez niego Pharmazeutische Zeitung (Gazeta Farmaceutyczna). Jej pierwszy numer ukazał się 5.IV 1856 r. i przez 30 lat była wydawana w drukarni C. A. Voigta w Bolesławcu.

Do lutego 1945 roku był to dom mieszkalny, w piwnicy którego znajdowała się pralnia. Po wojnie zapisał się w pamięci torturowanych w nim Polaków i Niemców jako siedziba Urzędu Bezpieczeństwa. W 1954 r. urządzono w nim Dom Harcerza, o czym informuje stosowna tablica na pierwszym piętrze. Podobno za przeprowadzką UB na ulicę Karola Miarki, stała obawa o ostrzelanie z nasypu kolejowego.

W zasadzie można podziwiać przewrotność ówczesnych władz, które przyjmując wzorce ze Związku Radzieckiego, z miejsca kaźni zrobiły miejsce zabawy. W pamiątkowym wpisie do kroniki znalazł się rozbudowany wstęp o celach jego powstania. I tak zadaniem Powiatowego Domu Harcerza było: „wychowanie oddanych i ofiarnych, nieugiętych bojowników o niezawisłość naszej Ojczyzny, o nieustanne wzmacnianie Władzy Ludu Pracującego – Dyktatury Proletariatu, o wieczną przyjaźń z Obrońcą Narodów Wielkim Związkiem Radzieckim, o pokój i wyzwolenie Wierzymy, że Pow. Dom Harcerza stanie się ogniskiem z którego promieniować będzie wielka, wiecznie żywa nauka Lenina – Stalina, że dom ten stanie się kuźnią socjalistycznych zastępów młodzieży w walce o socjalizm, o komunizm. BĄDŹ GOTÓW!”

A idea domów harcerza wprost płynęła z pałaców pionierskich. Nie znaczy to jednak, że pracę w nim zaczęły niegodne pamięci osoby. Pasjonaci historii Bolesławca i okolicy wspomną żołnierza AK i harcerza Szarych Szeregów – Leona Piątkowskiego „Puchacza”, którego własnoręcznie wykonane tabliczki do dziś wiszą na pomnikowych drzewach w okolicy Bolesławca. W DH prowadził modelarnię szkutniczą. Zamieszczony, po płomiennym wstępie, wpis jego autorstwa przedstawiał realny obraz sytuacji: brak ogrzewanego pomieszczenia, narzędzi, kleju i materiałów.
Zapoczątkowana wtedy działalność ma do dziś swoją kontynuację w postaci Młodzieżowego Domu Kultury.

Zdecydowanie na niekorzyść zmieniła się promenadowa zieleń. Park przed sądem został zaprojektowany przez książęcego ogrodnika – Eduarda Petzolda. Brutalną ingerencją w jego dzieło była w czasach III Rzeszy budowa szczeliny przeciwlotniczej (Deckungsgraben), której konstrukcja do dziś wystaje pomiędzy drzewami. Lata powojenne to wycinki i działania, którym do mistrzowskiego kształtowania krajobrazu nieco brakuje.

Piszący do kolegi autor posługiwał się kurrentą. Łaciński zapis stosował w nazwach miast oraz nazwiskach. Oczywiście są cechy osobiste takie jak przesunięcie kropki nad i lub przeciąganie niektórych liter. Do tego dochodzą błędy językowe, które z pewnością znający język niemiecki zauważyli w odpisie. Tłumaczenie tekstu brzmi następująco:

Moja małżonka jest znowu sama.
Bolesławiec, 5.XII 1905
Drogi Kolego! Jak już informowałem jestem znowu w Bolesławcu. Jestem tutaj tylko do pomocy i kto wie dokąd znowu wyruszę. Jak będzie w Jeleniej Górze nikt nie wie. Drukarnia w Hermsdorf (prawdopodobnie Sobieszów) i K. została przeniesiona do Warmbrunn (Cieplice), ukazują się tam 2 gazety. Majster maszynowy Müller jest w nowej. Tesch, Schwesinger są jeszcze u Wittlera. Wydaje teraz księgę adresową. Z serdecznym pozdrowieniem dla Was pozostaje Wasz G. Hein
Proszę napisz znowu i co nowego.

Nic fantastycznego. Ale dziś możemy domniemywać, w której drukarni pracował G. Hein? Czy w wielkiej firmie Fernbachów, czy w jakimś mniejszym wydawnictwie (Kreuschmer, Schulze, Wende, Gebeuer)? Czy pisząc słowa do kolegi był czeladnikiem, który w ramach edukacji zawodowej przemieszczał się po regionie? Nie można już oczekiwać uzyskania odpowiedzi, ale miłośnicy drukarstwa mają kilka informacji o okolicznych wydawnictwach i ich publikacjach.

©Tadeusz Łasica

Exit mobile version