paź 25, 2019
4856 Wyświetleń
9 0

Gdy złote kule były w grze

Napisany przez

We wszystkich materiałach o historii Bolesławca występują informacje o górnictwie złota. Spore opracowanie tej aktywności, zatytułowane „Geschichte des Bergbaues um Löwenberg und Bunzlau“, znajduje się w „Allgemeines Archiv für die Geschichtskunde des Preußischen Staates“ z 1830 r. Jego autorem był Johannes Bergemann.
W związku z publikacją jego historii Bolesławca, kilkadziesiąt stron wcześniej opisano jego działalność i osobę . Wychwalono w nim jego pracowitość i skrupulatność, jednocześnie wzmiankując krytykę jego badań i źródeł. Tę krytyczną ocenę podtrzymywał z całą stanowczością 50 lat później miejski kronikarz – Ewald Wernicke.

Bergemann mieszkał we Lwówku stąd też i bogatszy opis dotyczy tego miasta. W początkowym okresie poszukujący złoto nie byli w żaden sposób stowarzyszeni, choć na ich czele stał górmistrz (Bergmeister) zwany również mistrzem wodnym (Wassermeister). Powołał się na przechowywaną w lwóweckim ratuszu księgę miejską z I połowy XIII w. w której był zapis o wolności wydobycia na wszystkich wolnych polach (oddanych na cele kopalnictwa) i w zakrzewieniach za zgodą górmistrza. Działalność ta była dopuszczona również na prywatnych terenach przez ich właścicieli. W tym przypadku zgoda nie była potrzebna, ale jej brak powodował, że na taki grunt mogli również wejść inni kopacze. Z upływem czasu zaczęły powstawać gwarectwa górnicze, które nosiły niemiecką nazwę Zeche, na ich czele stał Zechenmeister . Ich tłumaczenie stwarza dziś problem, ponieważ nie występują w standardowych słownikach. Z pomocą przychodzą słowniki górnicze, w których odpowiednikiem pierwszego są m. in.: kopalnia, gwarectwo, dom nadszybowy, a drugiego cechmistrz, przełożony związku górniczego.
Określenie Zeche występuje w nazwach własnych w Bolesławcu i kilku innych miejscach. Lasy przy ulicy Jeleniogórskiej oraz Leśnej zwano Kleine Zeche oraz Große Zeche.

Dziejopisarz opisał górniczy ubiór. Odzieniem wierzchnim był wiązany z przodu biały, płócienny kitel ze spiczastym kapturem, kształtem przypominający kapucyński. Nie noszono wyróżniających nakryć głowy. Natylnik (w słowniku Feliksa Piestraka zwany również Arschleder) sięgał do łydek i spinano go sprzączką w fartuszek. Spodnie ściśle przylegały do ciała, sięgały do butów a na wysokości bioder miały sznurek. Szpiczaste buty wiązano rzemieniami. Na biodrach była na pasku torebka na łój, w której było krzesiwo i lampka. Na pasku był również sierpik (Gruben-Zscherzer – górniczy nóż do kontrolowania drewna czy nie murszeje). W czasie pracy przywiązywano na plecach ostro zakończoną deskę, która chroniła przed mokrymi kamieniami.

Bergemann podał liczbę kopaczy złota. Wnioskując, że 150 górników wyruszyło na bitwę z Mongołami pod Legnicę i stanowiło to 1/5 członków, ogólna liczba miała wynosić 750 osób. Te same dane dotyczyły Bolesławca.

Opisując Bolesławiec wzmiankował oczywiście historię o zbudowanym przez gwarków kościele mikołajskim. Św. Mikołaj jest patronem wielu profesji; za sprawą będących jego atrybutem trzech złotych kul przyjmowano, że sprawuje opiekę również nad górnikami.

Bergemann podał nawet liczbę i nazwy gwarectw:
„1) die Zeche zur goldenen Parte
2) die Zeche zum heiligen Nicolaus
3) die Zeche zur silbernen Gräpel“
Tłumaczenie nazw natrafia na problem, stąd w jednym z polskich opracowań o górnictwie w Bolesławcu pojawiło się dziwaczne określenie złota parta.
W rozwiązaniu zagadki nie pomógł nawet słownik braci Grimm. Wprawdzie znajduje się w nim takie słowo o dwóch znaczeniach – broda oraz udział. Wydaje się to jednak nieco dziwne i dopiero pomoc uzyskana w Deutsches-Bergbaumuseum w Bochum od pani Leny Asrih z Działu Historii Górnictwa pozwoliła rozwikłać zagadkę.

Chodzi w tym przypadku o topór górniczy z brodą. Nie ma w tym żadnej pomyłki, gdyż zarówno w języku polskim jak i niemieckim słowa Bart(e)/broda mają kilka dziś zapomnianych znaczeń. W tym przypadku nastąpiła swoista kumulacja. Mianowicie die Barte to topór, natomiast der Bart to  broda, ale w znaczeniu: wydłużona część tnąca. Takowe szerokie topory posiadali gwarkowie i służyły, w zależności od potrzeb, do pracy lub walki. Po średniowieczu wyewoluowały z nich siekiery paradne, które po dziś dzień noszą niemieccy górnicy. Tak więc polskie nazwy brzmią następująco: gwarectwo pod złotym toporem, pod świętym Mikołajem oraz pod srebrnym greplem (Gräpel – górnicza miara wynosząca 1/8 łatra; 1 łatr śląski to 1,919 m – 1 grepel ok. 24 cm).

Pierwsze z bractw w 1224 r. ufundowało sobie nową flagę wykonaną z karmazynowoczerwonego jedwabiu z czarną lamówką, pośrodku której było czarne pole ze złotym toporem. Wykonana w 1232 r. flaga drugiego, wykonana była z białego jedwabiu z karmazynowoczerwoną lamówką, ze złotym polem na środku, na którym umieszczono głowę świętego Mikołaja.

Brzmi pięknie, ale źródłem tych informacji jest manuskrypt Rutharda, na który w swych pracach powoływał się Bergemann. W tekście znajduje się sporo przypisów oznaczonych cyframi, które są autorskimi i gwiazdkami pochodzącymi od wydawcy. I tak w przypisie wydawcy na temat tegoż napisano: „Tego manuskryptu tyczy się uwaga (…), że tych wiadomości nie należy traktować jako historycznych źródeł.”

Nie sposób nie odnieść się jeszcze do informacji podanej przez Bergemanna w ostatnich słowach. Napisał mianowicie, że z Bolesławca, tak jak i ze Lwówka, na bitwę z Tatarami wyruszyło 150 ludzi. Ponieważ nie wrócili już do miasta górnictwo popadło w zapomnienie. Dziwna interpretacja zważywszy na wcześniejszą informację, że na książęce wezwanie stawiła się 1/5 ogółu. Zostało więc 550 osób i doszło do załamania?

Ale nie znaczy to, że historia jest całkowice wyssana z palca. W lesie przy ulicy Jeleniogórskiej i okolicy miasta znajduje się sporo czytelnych śladów wydobycia złotonośnych piasków. Bergemann wymienił ponadto Wartę i Niebyłczyce (Nieschwitz – dziś włączone do Warty), gdzie w miejscu ciągle istniejącego złotego młyna była płuczka złota (przy drodze doskonale widać hałdy przepłukanego materiału). Wspomniał też dokument przechowywany przez starostę hrabiego Frankenberga z Warty, w którym książę Bolko w 1346 r. nadał Hansowi v. d. Warthe prawo lenne na dwa majątki w Warcie oraz Iwinach poszukiwania złota, srebra, ołowiu, miedzi i wszelakich innych kopalin. I to był ostatni znany mu dokument traktujący o górnictwie w okolicy Bolesławca.

Na przełomie XIX i XX wieku znaczną część miejskiego lasu zagospodarowano jako teren leśno-parkowy. Bolesławiecka sekcja Towarzystwa Karkonoskiego (RGV) wytyczyła i oznakowała ścieżki spacerowe. Na spiętrzonym potoku powstała wysepka, zamontowano ogrodzenia i zbudowano mostki.

Powstała też budowla, która stworzyła legendę o rzekomych podziemnych pracach górniczych, których tutaj nie prowadzono. Ciągle czeka ona też na dokładną rekonstrukcję jej losów. Uwieczniona została na wielu pocztówkach. Jedna z nich zapisana została ręką znanego z szyfrowania autora i ma opis „Bunzlau. Motiv aus der Zeche. R.G.V. Krautstrunk. Grotte.” Przyglądając się datowaniu wydaje się, że napisano ją 26.10.1903 r.

Il. 1 Grota / sztolnia w 1903 r.

W BHZ z 1963 r. opublikowano z detektywistycznym opisem kolejną widokówkę, co wywołało odzew czytelników. Jeden z nich kojarzył czas jej budowy ze służbą wojskową, powstała ona według niego około 1905 r. Na umieszczonej nad wejściem płycie był wykuty napis „Des Leben Tiefen, die weite Welt, Die Heimat in sich verschlossen hält“ – Głębie życia, szeroki świat, ojczyzna w skrytości trwa. Ale dwóch innych komentatorów wymieniło jeszcze drugie zdanie: „Aus dem Heimatboden die Kraft, die in Lebensstürmen nie erschlafft“ – w wolnym tłumaczeniu: Z ojczystej ziemi moc, która w burzach życia przetrwa noc.

Il. 2 Grota / sztolnia ok. 1905 r.

21.VIII 1934 r., w Bunzlauer Stadtblatt, tak opisał ją Artur Schiller: „Z dolinki pod Pomnikiem Poległych wypływa mały i toczący zabarwioną rudami darniowymi wodę, niewielki, lewy dopływ Potoku Leśnego, nad którym, w ciągu poprzecznej drogi ze sztucznym wylotem sztolni, wykonanym przez inżyniera Rockstroh – ojca promenady, przechodzi mały mostek. Tenże jest flankowany przez cztery, półmetrowej grubości kule kamienne.”

Il. 3 Stan w 2019 r.

Marne resztki sentymentalnej sztolni zachowały się do dziś. Po pierwszej wojnie na wzniesieniu ustawiono pomnik poległych z monumentalnym schodami. Dziś jego zniszczone szczątki leżą na zboczu, sztolnia jest ruiną. Jeszcze w latach osiemdziesiątych XX wieku istniał obok niej drewniany mostek.

Il. 4 Mostek ok. 1980 r. i stan z 2019 r.

Nie ma po nim żadnego śladu, a las nie należy do miasta. A pytanie o pozwolenie administracji leśnej na odtworzenie założenia jest już raczej czysto retoryczne.

Opowieści o średniowiecznej sztolni wypada więc między bajki włożyć. Ale już w 1958 r. w Bunzlauer Heimatzeitung napisano o „wejściu do byłej sztolni kopalnianej”. Pamięć ludzka jest bardzo zawodna.

Il. 5 Pozostałości po szybiku

Zachowane ślady i zamieszczony przez Bergemanna opis prowadzenia prac pozwalają odtworzyć dawne techniki. Ponieważ płytko zalegające złotonośne piaski i żwiry wydobywano z szalowanych deskami szybików (Schurf), pomiędzy nimi zostawiając filary ziemne o szerokości 3-4 kroków. Ich pozostałości w postaci licznych zagłębień w gruncie są do dziś widoczne w terenie.

Czytelne są również miejsca, gdzie znajdowały się płuczki, których lokalizacji może się podjąć każdy podczas niedzielnego spaceru.

Temat nie skończył się jednak wraz z opisem dziejopisarza. Historia dopisała kolejny rozdział, a zagadnieniem, na dużo wyższym poziomie, zajął się w XX wieku dr Arthur Zobel. To jest jednak zagadnienie na  znacznie poważniejszy tekst.

Zdjęcia z archiwum prywatnego oraz opracowania Dietmara Plate „Der Bunzlauer Stadtforst”.

©Tadeusz Łasica

Tagi artykułu:
Kategorie:
historia · Łasica

Komentarze do Gdy złote kule były w grze

  • Bardziej poprawny przekład napisu z tablicy nad wejściem do sztolni:,,Głębia życia, ogrom świata, ojczyznę w sobie skrytą zachowaj.” Jest to motto autorstwa Gottfrieda Kellera – , często spotykane na początkach monografii miejscowości.
    Dosłowne tłumaczenie niewiele wyjaśnia. W krajach niemieckojęzycznych rozumieją to tak: Różne formy życia spotyka się w każdym zakątku Ziemi, ale człowiek opuszczając dom czy ojczyznę, czasowo lub na stałe, zawsze to miejsce ma w swoim sercu, wszczepione na stałe.

    Tado 26/06/2020 18:54 Odpowiedz
    • Dziękuję za ładne wyjaśnienie i tłumaczenie.

      Tadeusz Łasica 29/07/2020 22:24 Odpowiedz
  • Złoto jest. Jako jedyny wydobywam hobbystycznie je do dzisiaj :) pozdrawiam serdecznie

    Paweł 28/10/2019 23:31 Odpowiedz
  • … właściwie, to gdyby nie Pan Łasica, to nie byłoby większego sensu zaglądania na „bobrzan”…

    cemoi07 25/10/2019 17:12 Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish