bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Wizjonerzy i boomerzy

Od stuleci bliższa i dalsza okolica ludzi ulega przekształceniom. Od samych mieszkańców zależy, jak będzie ona wyglądała. Dziś nikt nie wyobraża sobie starówki Bolesławca otoczonej murami miejskimi z trzema bramami. Mało kto wie, że od 1828 r. dziesięć lat trwały debaty o przebicie murów miejskich  na dzisiejszej ulicy Daszyńskiego. Władze twierdziły, że przez 400 lat było to niepotrzebne, to można tak dalej żyć. Potem kolejna grupa wizjonerów wymyśliła, po tej przez wieki zamkniętej stronie miasta, stację kolejową. Dziś wydaje, że stacja jest blisko centrum, ale w czasie jej powstania oddzielona była od zabudowy dużą piaskownią w poprzek której usypano groblę wiodąca do stacji. Z czasem wyrobisko zasypano i kolejni wizjonerzy wpadli na pomysł założenia parku przy dzisiejszej ulicy Kaszubskiej. Nie inaczej było z plantami czy promenadą. Sukcesywnie, przez lata realizowano wizje.

W 1936 r. ukazało się niewielka książka Karla Bessricha „Bunzlau Eine wirtschafsgeographische Betrachtung” – Bolesławiec Rozważania gospodarczo-geograficzne. Niektóre jej fragmenty powinny być obowiązkową lekturą dla urzędników, radnych i lokalnych włodarzy. Jeden z takich ustępów brzmi następująco: „Planowania miasta sięga na setki lat. I dotyczy ono nie tylko poszerzenia miasta, ale dąży do tego, żeby usunąć to, co zostało dotychczas zrobione źle i co tylko możliwe polepszyć.”

Wtedy wiedziono już, że problemem jest układ wcześniej wizjonerskiej linii kolejowej, która odcięła północną część miasta od jego rdzenia. Tych torów było zresztą dużo więcej, bo funkcjonowała jeszcze druga stacja kolejki podmiejskiej a jeszcze w 1919 r. powstała na terenie miasta kolejna bocznica.

Wizje nie powinny jednak być rozdmuchiwane do rozmiarów monstrualnych. Zaledwie dziewięć lat później wizja Wielkich Niemiec zupełnie odmieniła oblicze miasta i Dolnego Śląska i przyszli tymczasowi zarządcy. Ta tymczasowość przewija się we wspomnieniach przybyłych tutaj Polaków. Pomieszkamy tutaj jakiś czas a potem się wyprowadzimy i wrócą tutaj Niemcy. Może też i dlatego tak niefrasobliwie postępowano z zastanym dobrem. Fałszem było by napisanie, że nic dobrego nie powstało. Jedni zdewastowali Rynek, ale znaleźli się tacy, którzy potrafili wykonać kawał solidnej roboty, dzięki której nie ma dziwoląga, jak we Lwówku czy Strzegomiu.

Wraz z przemianami politycznymi nie nastąpiła niestety radykalna poprawa. Znikała dalej historyczna zabudowa (w miejscu której miały powstać szklane domy a jest plac porażki – ul. Zgorzelecka). Postawiano niczym domki Gargamela dziwolągi na promenadzie, zniszczono oś widokową z założenia parkowego od strony ul. Piastów.

Przez ponad pół wieku nikt nie interesował się drzewostanem. A jego część pochodziła ze szkółki Eduarda Petzolda – osoby wielce szanowanej w świecie architektów krajobrazu, współtwórcy Parku Mużakowskiego, który znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa Kultury. A właśnie w Bolesławcu, miał on swoją szkółkę i tutaj też zaprojektował kilka parków. Obumierające drzewa nie były wymieniane, co najwyżej wycinano  je pustosząc miasto z zieleni. Świadomość znaczenia drzew i ich wpływu na zdrowie ludzi, wilgotność, temperaturę stała się myślącym w kategoriach asfaltu, betonu i kostki bauma urzędnikom oraz inwestorom obca.

Nie inaczej jest z drogami. Kiedyś obsadzane były drzewami liściastymi i owocowymi. Nie żyją już ludzie, którzy myśleli w kategorii wozu, dorożki. Gdy zerwane z drzewa owoce zaspokajały głód a liście dawały cień i chroniły przed słońcem i deszczem.

Jadąc dziś samochodem nie myśli się już o owocach, ale drzewa zacieniając drogę ułatwiają jazdę w słoneczny dzień. Chronią asfalt przed rozgrzaniem i niszczeniem przez słońcem, oczyszczają powietrze ze spalin pojazdów. Przy nieusuniętym z drogi śniegu ułatwiają orientację w trasie. Ale to dla wielu nie jest żaden argument. Wyciąć, to nasz cel.

Bardzo dobrze uwidoczniło się to podczas ostatniej sesji Rady Powiatu. Jeden z radnych wystąpił z pytaniami nawiązującymi do interpelacji w której proponował sadzenie drzew. Finansować to można za pieniądze, które zaczęły wpływać od ubiegłego roku na konto starostwa za sprzedaż drewna pozyskanego przy powiatowych inwestycjach. Łącznie do połowy roku wpłynęło nieco ponad 14000 zł.

Odpowiedź jest standardowa: Nie. Gdyby nie bezpośrednia transmisja sesji, obraz wytrawnego, lokalnego polityka byłby nieznany. Ta swoboda i błyskawiczna odpowiedź starosty, że nie mamy miejsc do sadzenia drzew i nie mamy gdzie posadzić lasu. Jakby tu o las czy puszczę chodziło.

W anglojęzycznym świecie w ostatnich miesiącach popularne stało się powiedzenie „OK, boomer”. Wypowiadają je ludzie, którzy zaczynają bać się o swoją przyszłość. Widzą, co się dookoła nich dzieje z przyrodą i środowiskiem. I nie trzeba sięgać do Australii czy USA. Lokalnie w okolicy Bolesławca powysychały strumienie, które zawsze płynęły, wyschły świerki na cmentarnej alei.

A boomerzy, to przedstawiciele generacji sprzed kilkudziesięciu lat, którzy twierdzą, że wszystko jest, jak było i o nic nie trzeba się więcej troszczyć. W ich głowach nie ma żadnej wizji przyszłości – typowi tymczasowi zarządcy. Tu i teraz, co po nas to nieistotne.

Tadeusz Łasica

PS Nie w każdym przypadku wiek świadczy o ograniczeniu horyzontu myślowego. Podczas tej samej sesji z ust byłego starosty padł wizjonerski pomysł budowy estakady w ciągu ulic Polna – Modłowa. Brzmi fantastycznie, ale czy nie warto przemyśleć?

Exit mobile version