bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

W przedsionku nieba lub piekła

Tysiące ludzi jadą na granicę polsko-ukraińską pomagać uchodźcom wojennym z Ukrainy. Już sam przejazd daje przedsmak tego, z czym człowiek spotka się na miejscu. Widok zmęczonych ludzi z niewielkim dobytkiem w torbach, walizkach i plecakach śpiących na podłodze czy zimnych, granitowych ławkach wrocławskiego dworca daje do myślenia. Wróciło wspomnienie opowieści Niemki, która w 1945 r. była stąd ewakuowana. I już go więcej nie chciała oglądać. Z obecnych obrazów w pamięci utkwił kot w transporterze, przykryty kocem, spod którego wyglądał przerażony obcym miejscem pyszczek. W dalszej drodze, na kolejnych stacjach ciągle przewijały się mniejsze lub większe grupki. W Tarnowie grupa radosna, akurat robili sobie selfi. Z radości, że żyją lub że dotarli do bezpiecznego miejsca. W Przemyślu był tłum wypełniający dworzec.

Uczestnictwo w pomocy organizowanej ma tę zaletę, że zapewniony jest nocleg. Niestety, dla przyjeżdżających indywidualnie jest to bardzo duży problem. W przypadku autora organizatorem była Chorągiew Podkarpacka ZHP. Nieraz można się spotkać z uśmieszkami na słowo harcerstwo, jednak jaką pracę wykonują nastolatki i dorośli w mundurach będzie mowa dalej.

Pierwsze godziny pracy związane były z rozpakowywaniem i sortowaniem tira pełnego darów z Luksemburga. Dostarczone towary są jak spojrzenie w ludzkie serca i głupotę. Brudne, byle jak spakowane, przeterminowane, powinny trafić na śmietnik a nie do ciężarówki. Zajęły miejsce dla potrzebnych rzeczy. Ale spośród rzeczy potrzebnych, ktoś doskonale wyróżnił misia od Leny.


Wieczorna odprawa dała wgląd w plan działań. Ponad trzydziestoosobowa grupa Zastępu Granica została podzielona na zmiany dzienną i nocną. Służba w systemie 12/12. Autor został przydzielony do zmiany zaczynającej służbę w środę o godzinie 21.00.

Po rozpoczęciu, z każdą chwilą, wszyscy coraz lepiej orientują się w sytuacji w Medyce. System opiera się na wolontariuszach z całego świata. Najmniej w nim polskich władz. Pomoc udzielana jest w dwóch miejscach, przy stacji kolejowej oraz na odcinku od przejścia pieszego do ulicy. Dolny punkt to wydawanie ciepłych napojów, jedzenia, środków higienicznych oraz kilka namiotów straży pożarnej, gdzie można się ogrzać, przebrać dzieci przed ruszeniem w dalszą drogę. Do soboty brakowało jednak takiego u góry, dolny natomiast stracił swoje znacznie po wstrzymaniu pociągów. Uchodźcy w swoim postępowaniu działają zupełnie inaczej niż byśmy oczekiwali. Przede wszystkim chcą zająć miejsce w pociągu lub autobusie i odjechać dalej. Zespół przy stacji opracował swoje techniki. Przeznaczone do wydania artykuły zostały zapakowane do skrzynek i były roznoszone po pociągu, gdzie błyskawicznie były pobierane przez uspokojonych ludzi.

Zespół górny wychodzi na chodnik i wręcza pieszym jedzenie, drobne słodycze. Bardzo wdzięcznymi odbiorcami są dzieci, gdy wręcza się im pluszaki. Przytulają, cieszą się, to też podbudowuje najczęściej mamy, które łapią kontakt z maluchami.

W ostatnich dniach wszystko to było przy odczuwalnej temperaturze nocnej do -10° C, gdy  zamarzała woda w butelkach i jedzenie. U góry, pomoc ze strony polskich władz ogranicza się do żołnierzy WOT, którzy pomagają nosić bagaże i dzieci straszliwie zmęczonym matkom oraz autobusów, które odwożą ludzi do centrum dla uchodźców w Przemyślu. 

Zdziwienie wywołać może przegląd organizacji, grup i prywatnych osób, które pracują na miejscu. Hufiec w Przemyślu codziennie koordynuje pomoc 40-50 osób, które biorą urlopy, rezygnują z zajęć w szkołach i na uniwersytetach. Bardzo duży punkt zorganizowała niemiecka organizacja pomagająca zwierzętom. Może się to wydawać śmieszne, ale naprawdę sporo ludzi ucieka ze swoimi kotami i psami. Najmniejszym zwierzakiem zauważonym w tłumie był chomik. Spośród pomagających wymienić można Sikhów z Indii, krisznowców z Wielkiej Brytanii, Chińczyków, Izraelczyków, World Central Kitchen z międzynarodową obsługą. Niesamowita jest grupa Szkotów, która samodzielnie przyjechała na miejsce dużym samochodem, z kilkoma namiotami oraz piecem do pizzy, który uruchamiają w dzień.

Nie można pominąć pierwszej pomocy, która jest udzielana przez dwa stowarzyszenia: Związek Harcerstwa Rzeczpospolitej oraz Marsz Niepodległości. Dziwne można mieć myśli widząc ludzi z mieczykiem Chrobrego, którzy pomagają potrzebującym obcokrajowcom. Tak jak Szkoci, zapewniają też namioty do ogrzania i krótkiego nocowania. Są namioty postawione przez nieznane osoby, którymi zajmują się harcerze. Obowiązuje zasada, że wszystko jest wspólne. Gdy w jednym z tajemniczych namiotów skończył się gaz w piecach, butle bez żadnego gadania wymienił ZHR. Jednego ranka podjechał do pomocowej alejki prywatny bus, którego właściciel przywiózł kilka baniek z olejem napędowym i benzyną  do agregatów. Dopiero 12 marca zabezpieczono częściowo zasilanie z sieci. Kuriozum były informacje dla uchodźców z prezydenckiej kancelarii. W języku polskim, obok nich zaś strzałka do punku, którego w Medyce nie ma.


Nie zabezpieczono dostępu do wody pitnej. Wolontariusze wożą ją w bańkach z odległej o kilkaset metrów stacji kolejowej lub Biedronki, gdzie obsługa przez halę sklepową prowadzi do magazynu. Każdy wspiera każdego, ponieważ wszyscy wiedzą, że sprawny ratownik musi być w dobrym stanie. Kamizelki odblaskowe, mundury policji, wojska, strażaków (najczęściej z OSP) otwierają dostęp do kawy, herbaty i jedzenia.

Można pytać kto idzie? Wszyscy, pełen przegląd społeczeństwa. Ludzie dobrze ubrani i ubodzy, młodzi i starzy, inwalidzi, osoby kalekie, różnych wyznań. Tak samo wyróżnia ich wojna. Jedni spakowali wielką walizkę, inni mniejszą. Dobytek innych mieści się w torbie. Rozmowy z nimi dają dużo do myślenia i trudno opanować emocje. Każdy wolontariusz musi co jakiś czas wziąć głęboki oddech i pomyśleć o czymś odległym. Gdy słyszy się prośbę o pastę i szczotkę do zębów, bo tak szybko trzeba było się spakować, że się o nich zapomniało. Gdy stojąca do autobusu kobieta mówi: Здеc уже не cтрeляют (Tutaj już nie strzelają), a inna pokazuje na telefonie przetłumaczone zdania, że dwie kobiety, z dwójka dzieci, szukają w Polsce mieszkania oraz pracy. Utkwić może w pamięci widok pulchnego chłopca, którego by się chciało zaszufladkować do grupy rozpieszczonych bobasów, a on przegląda ubrania w kartonie i samodzielnie pyta o majtki dla ośmiolatka. Łzy w oczach kobiety z dzieckiem po przekroczeniu granicy. Z radości? Z troski o męża? Z żalu za rozbitym domem? W sytym świecie wydaje się nieprawdopodobne, że kilka ciepłych słów, porada co robić dalej, danie do ręki kanapki, napoju może wywołać łzy. Za banalne działania głębokie podziękowania. I gdy się mówi He ма зa щo (Nie ma za co), słyszy się wyraźne Еcт! (Jest!) lub Bыcтe нaш cпаcитель (Pan jest naszym zbawicielem).

Czasem trzeba pomyśleć, żeby udzielić pomocy. Wynika to z braku systemu, odgórnego koordynatora. Na stoiskach jest mnóstwo żywności dla dzieci, ale zmrożonej. Wręczając słoiczki dla dzieci trzeba o tym mówić. W namiocie narodowców są matki z dziećmi. I wystarczy położyć jedzenie na piecu, wręczyć matkom łyżeczki i już mają czym karmić maluchy.

Jedna z nich była z rocznym dzieckiem. Trudno pytać, ile czasu uciekała. Spytała o mleko dla rocznego dziecka. Pierwsza myśl nie ma, druga, że na stole stoją nowe butelki do karmienia i mleka w proszku. Wrzątek w warniku też był. Dziesięć minut pracy i butelka pokarmu była gotowa.

Problematyczna bywa sprawa transportu do Przemyśla. Przez dwa dni odwożono ludzi pociągami. Peron w Medyce swoje lata świetności ma dawno za sobą i jest bardzo niski. Dlatego pod drzwi podstawiane były palety. Wsadzanie inwalidów do wagonów wymagało sporo wysiłku. Często nie wiadomo było, kiedy podstawiony zostanie nowy skład. Pytał każdy każdego, bo od tego zależało, czy kierować doń ludzi. Dojście tam to wyzwanie. Spory odcinek to droga gruntowa, po której ciąganie walizek wymagało sporo wysiłku. Tutaj swoją dobrą rolę odgrywali WOT-owcy. Trzeciego dnia zrezygnowano jednak z tego środka transportu i zdecydowano się na transport autobusowy. Z opóźnieniem jednak reagowano na zwiększenie ruchu. Gdy zaczynało przybywać ludzi, błyskawicznie rosła długa kolejka. Zanim ktoś zdecydował o zwiększeniu częstotliwości autobusów straży pożarnej i lokalnej komunikacji kolejka dochodziła do ok. 100 m.

W Przemyślu harcerze z ZHP obsługują kilka kolejnych punktów. Jest to centrum dla uchodźców w hali dawnego Tesco. Obsługują rejestrację uchodźców (co nie jest łatwe, ponieważ czasem mają tylko ukraińskie dokumenty pisane cyrylicą), rozsyłają ich po Polsce i Europie, pracują w magazynie. Na dworcu kolejowym kierują ruchem przybyłych, w dwóch innych szkołach pomagają uchodźcom. Pamiętać trzeba, że są to często nastolatki, powyżej 16 lat, a jednak wykonują swoją pracę lepiej niż urzędnicy. Nie można zapomnieć o tamtejszych, przemyskich harcerkach i harcerzach, którzy dyżurują przez całą dobę. Sprzątają, ustalają, koordynują grupy przybywające z całej Polski. Tam rodzi się prawdziwe społeczeństwo.

A podli najeźdźcy niech wiedzą, że też padło zdanie: Co oni nam zrobili, my mówimy po rosyjsku. Ruski mir się skończył.


Nocą, gdy autor już był w drodze do domu lub spał w łóżku, ok. 20 km o granicy spadły rakiety. Kolejna zmiana pewnie to usłyszała. Nikt wojny nie zapraszał a zbieraczka kości puka już prawie do drzwi. Co dziwne, ruch w przeciwną stronę też trwa. Czy piekło się przybliża?

Tadeusz Łasica

Exit mobile version