bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Ambony jak szubienice

Tereny Nadleśnictwa Bolesławiec to mniej więcej trzy czwarte naszego powiatu. Stoi na nich około 480 ambon. Jest ich więcej, bo stoją także na terenach prywatnych. Ambony to te budy na balach służące do zabijania zwierząt.

Nie do takiego zwykłego zabijania, tylko do zabijania humanitarnego i pozwalającego myśliwemu mieć ciepło w dupę. Humanitarnego gdyż, jak wytłumaczył mi pewien myśliwy, pocisk z góry lecący pod kątem przechodzi przez grubszą część zabijanego zwierzęcia i może je łatwiej zabić i może nie przelecieć przez ciało zabijanego. A jeśli przeleci, albo myśliwy nie trafi, kula nie poleci dalej w las, w grzybiarza czy inne zwierzę, ale w ziemię. Logiczne, prawda?

Na jednej z moich ulubionych leśnych polan na wprost ambony regularnie ktoś wyrzuca jedzenie dla zwierząt, nieco w lewo i bliżej jest też paśnik. Z ambony jest doskonałe pole do strzału. Do paśnika pod drzewem jest niespełna 40 metrów. Do miejsca, gdzie wyrzucane jest jedzenie (jasny placyk pod drzewami po prawej), z pięćdziesiąt. Myśliwy siedzi sobie w ciepłej budce, a zwierzęta mogą wpaść na popas. Tak to wygląda z okienka strzelniczego ambony:

Myślę, łażąc i jeżdżąc po lasach, co mówią dzieciom rodzice, gdy mali spadkobiercy zobaczą przy okazji spaceru ambonę. Że co to jest i po co?

– Pamelo, to jest taki domek dla myśliwego, żeby popatrzył sobie na zwierzątka.

– Brajanku, to do zabijania wilków, żeby nas nie zjadły.

Krążymy po lasach, spacerujemy, zbieramy grzyby, bywamy na polach pod lasami poczuć spokój i ciszę… i wszędzie są ambony. I patrzymy bezrefleksyjnie na stojące wszędzie urządzenia służące do zabijania. Stanowiska strzelnicze służące do tego, żeby paru panów (kobiet jest bardzo mało w tym klubie) mogło sobie coś wymierającego pozabijać.

Oczywiście, myśliwy widzi z ambony, że to zwierzę, do którego celuje jest chore, albo zachoruje wkrótce i trzeba je wyeliminować dla dobra natury. Bo natura sama na pewno nie da rady. Przecież zwierzę samo nie umrze.

4 procent istot na tej zasranej przez nas skutkami naszego „rozwoju” planecie, to dzikie zwierzęta. Około półtora procent wszystkich ssaków na niej stanowią te żyjące dziko. 60 procent to ssaki hodowlane! W ciągu  minionych 40 lat populacje dzikich zwierząt zmalały o 60 procent. Proponuję przeczytać te zdania ponownie.

A my bezustannie oglądamy urządzenia do ich zabijania.

Czy równie bezrefleksyjnie patrzylibyśmy na stojące przy ulicach naszych miast szubienice?

PiS właśnie przepycha przez parlament zniesienie obowiązku okresowych badań okulistycznych i psychologicznych myśliwych. Ich populacja się starzeje (oczywiście myśliwych, nie PiS). Parę lat temu średni wiek myśliwego w Polsce wynosił 52 lata. Producenci ambon zapewne szykują już model z wyciągarką. Myśliwy jednak nie dzik. Nikt go nie odstrzeli za to, że jest stary, niedowidzi, czy pomyli grzybiarza z sarną.

Czy statystyczny myśliwy byłby zdziwiony chodząc codziennie do pracy koło szubienicy stojącej obok jego bloku?

Janina Duszejko mówiła tak:

„Zbijało się je z drewnianych bali, na krzyż. Całe składały się z krzyży. Miały cztery nogi te pokraczne figury, a na nich tkwił szałas z oknami strzelniczymi.
Ambony… Zawsze mnie ta nazwa zdumiewała i denerwowała. Bo czego nauczało się z tych ambon? Jaką głosiło ewangelię? Czy to nie szczyt pychy, nie diabelski pomysł, żeby miejsce, z którego się zabija, nazwać amboną?”

„Prowadź swój pług przez kości umarłych” Olga Tokarczuk

Ambona myśliwska kosztuje około 2000 złotych. Oczywiście to prywatne pieniądze panów, którzy „pomagają” naturze zabijaniem. Postawienie 500 ambon to milion złotych. Ile potrąconych przez auta, chorych i skrzywdzonych zwierząt można by było ocalić za tę kasę? Ilu pomógłby za tę kasę choćby Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt Klekusiowo w Tomaszowie Bolesławieckim? Ile z nich mogłoby potem wrócić do życia w swoim naturalnym środowisku?

Nie dowiemy się, ale pomyślmy o tym patrząc na ambony.

Exit mobile version