bobrzanie.pl – to co istotne w Bolcu, Bolesławiec, informacje, blogi, sport, rozrywka, humor, imprezy, wideo

Idziesz w czasie pracy ulicą, a na tej ulicy jakiś robotnik strzela do psa, albo maltretuje kota…

Jedzie człowiek o imieniu (na przykład) Tadeusz i widzi łamanie prawa i robienie krzywdy zwierzętom. Zatrzymuje się, robi zdjęcia, powiadamia służby i media – robi aferę, żeby zapobiec i ratować co się da z przyrody, gdy głupi, nieempatyczni ludzie mają ją w dupie.

Problem w tym, że krzywdę robi się za publiczne pieniądze, na zlecenie samorządowej firmy. A samorządowe firmy i samorządowcy mają jedną cechę charakterystyczną – nie mogą się mylić. A kto im mówi, że się mylą, ten jest wróg i trzeba mu dokopać.

Człowiek o imieniu Tadeusz pracuje w firmie, która ma swoją siedzibę w jednej z gmin powiatu. Kiedy interweniuje w sprawie wycinki drzew, do jego firmy dzwoni wójt gminy. Zapewne przypadek. Wójt prosi o numer do szefa Tadeusza. Zapewne bez związku z wycinką drzew. Szef dostaje od wójta informację, że Tadeusz blokuje wycinkę drzew. Olać drzewa, blokuje budowę ścieżki rowerowej (bo mądrzy i planujący swoje koncepcje na lata do przodu samorządowcy nie znaleźli innej opcji budowy ścieżki, niż po wyrżnięciu drzew)!

Ok, człowiek o imieniu Tadeusz robił co robił w czasie pracy, ale czy wójt interweniował u jego szefa poza czasem pracy? Czy faktycznie płacicie samorządowcom za to, żeby w swoim czasie pracy dzwonili do Waszego szefa, bo zgłosiliście, że jakiś koleś opłacany z Waszych podatków łamie prawo i bezmyślnie niszczy przyrodę?

Jeśli to czytasz, wyobraź sobie, że idziesz w czasie pracy ulicą, na tej ulicy jakiś robotnik strzela do psa, albo maltretuje kota, bo mu zwierz stoi w miejscu, w którym trzeba układać chodnik. Możesz dać mu w pysk łopatą, ale dzwonisz na policję i do tych, którzy zlecili budowę chodnika. Im też w sumie można by dać w pysk łopatą, ale dzwonisz do kolejnych ludzi, którzy mogą coś zrobić.

Nagle do Twojego szefa dzwoni wójt gminy, na terenie której jesteś zatrudniony i mówi Twojemu szefowi, że utrudniasz wspaniałą, samorządową inwestycję. Czy to już zastraszanie, czy może nękanie, a może zwykłe donosicielstwo? Tyle, że robi to ktoś utrzymywany na stołku m.in. za podatki, które płaci Twój pracodawca.

Wyobraź sobie, że twój szef jest trzęsidupą i boi się samorządowców. Jak się poczujesz wracając do pracy?

Każdy z nas może być tak traktowany, dopóki rządzą nami ludzie, którzy myślą, że wolno nas tak traktować. Którym pozwalamy się tak traktować.

Jakieś refleksje?

Oparte na faktach z TEJ historii.

Exit mobile version