Możemy przyjąć, że w środę wszyscy w bolesławieckim rynku krzyczeli: „Nie bać Tuska”. Możemy przyjąć, że kto słyszał wulgaryzm, powinien zgodnie z dowcipną jak rachunek z DPS-u podpowiedzią Nawrockiego, iść do laryngologa. Ale nie możemy ignorować polszczyzny na wiecu kandydata, który polskością bezustannie wyciera sobie aparat mowy.
„Bać się” to czasownik zwrotny. Nie występuje bez tego „się”. Owo „się” to zaimek stanowiący część niektórych czasowników, mimo tego że nie wnosi do nich żadnego dodatkowego znaczenia.
Nie można bać wojny, bać polityka, który nam zajuma (kolokwializmy dostosowałem do bohatera tekstu) mieszkanie, czy bać kogoś, kto postraszy nas imigrantami. Możemy bać się wojny, bać się flipera i bać się straszących imigrantami (bo często są głupsi od imigrantów).
Po polsku zdanie z Tuskiem powinno brzmieć: „Nie bać się Tuska.” Dla tak wrażliwych na polskość fanów doktora Karola powinno to mieć jakieś znaczenie, prawda? Warto uwzględnić również to, że czasowniki zwrotne są dość popularne w języku niemieckim. To nie może być przypadek…
Co oni krzyczeli?
Wada wymowy, która sprawia że z ust wypada JE zamiast NIE, jest jednak wPiSdu oryginalna.
Warto pamiętać, że Karol Nawrocki oświadczył podczas tego wiecu, że Bolesławiec i Dolny Śląsk nie boją się Donalda Tuska. I słusznie, bo nie ma powodu. Nie pożycza emerytom kasy licząc na 20% odsetek w skali roku. A Karol, człowiek który został Batyrem, owszem.
Zwolennicy kontrowersyjnego pomysłu Jarosława Kaczyńskiego, dzięki któremu nawet sam Jarosław ma prawo odczuwać wstyd, usprawiedliwiają „niebanie Tuska” ośmioma gwiazdkami i niezaowalowanym, nieobłudnym hasłem j***ć PiS popularnym w czasie czarnych protestów. Protestów spowodowanych tym, że PiS wraz z Konfederastami doprowadził do wywalenia w kosmos tak zwanego „kompromisu aborcyjnego”.
Problem w tym, że j***ć PiS było językowo poprawne i zgodne z zasadami polszczyzny. Tam, gwoli ścisłości, nawet w formie zwrotnej poprawne byłoby stwierdzenie: j***ć się, PiS. Choć ładniej i poprawniej brzmiałaby forma: j*b się, PiS-ie. Ale to już subtelności…
No pewnie, że ładniej i grzeczniej byłoby PiS chędożyć. W formie zwrotnej ów PiS mógłby nawet chędożyć się sam. Ba, bez względu na to czy czyniłby to sam, czy z pomocą tak zwanych osób trzecich, byłby chędożony, a nawet byłby chędożonym. Finalnie nawet mógłby być wychędożonym.
Wyobraźmy sobie pewne pokłady błyskotliwości i słuchu językowego oraz szacunku dla polszczyzny wśród zwolenników Karola Nawrockiego. Wyobraźmy sobie bolesławiecki rynek wybrzmiewający polsko i staropolsko brzmiącym hasłem: Chędoż Tuska! Chędoż Tuska! Chędoż Tuska!
Fotografia ilustrująca ten tekst, to zdjęcie Patrycji Kozak ze środowego wiecu Karola Nawrockiego w Bolesławcu. Patrząc na nią zastanawiam się, czy te dowożone na spotkania tłumy miały tę planszę skitraną w autokarze od pięciu lat, gdy na bolesławieckim rynku darł się pierwszy homofob Rzeczypospolitej (dowody TUTAJ), czy też ktoś czekał pięć lat z tą planszą w naszym Rynku. Jak myślicie?