Rolą historyka jest, między innymi, prostowanie bzdur i przeinaczeń, które funkcjonują w przestrzeni publicznej. Żaden z nas nie jest alfą i omegą (choć są też tacy, którzy tak myślą, ale to jak w każdym zawodzie), ale na pewne podstawowe kwestie powinniśmy reagować odruchowo. I tak też się stało, jak przeczytałem na Bolcu lead tekstu o obchodach rocznicy II wojny światowej, oznaczony jako tekst zlecony przez Starostwo Powiatowe:
W 86. rocznicę wybuchu II wojny światowej mieszkańcy Bolesławca oddali hołd tym, którzy pierwsi musieli po bombarowaniu stanąć do walki – na Westerplatte, w Wieluniu i Tczewie.
Czai się w nim błąd, który jest absolutnie niedopuszczalny.
W Tczewie Polacy bronili przed Wehrmachtem strategicznych mostów kolejowych, a na Westerplatte polska załoga przez siedem dni broniła się przed niemieckimi atakami z morza, lądu i powietrza. W obu miejscach walki były wyjątkowo zażarte.
Z kolei w Wieluniu doszło do trzech nalotów Luftwaffe na bezbronne miasto. Żadnych walk tam nie było, bo Wielunia nie miał kto bronić. Miasto nie miało żadnego znaczenia strategicznego czy wojskowego.
Co prawda w dalszej części artykułu jest informacja o niszczycielskim nalocie na bezbronne miasto Wieluń, ale ważniejszy jest lead, bo to pierwsza informacja najłatwiej zapada w pamięć. W rzeczywistości w Wieluniu nikt nie walczył – Niemcy w kilka godzin obrócili w ruinę 3/4 jego zabudowy i zabili 1200 ludzi. Tylko po to, aby zasiać panikę wśród polskich cywilów i dać przerażający przykład swojej bezwzględności.
Zdanie choćby sugerujące, że 1 września 1939 roku ktoś w Wieluniu stanął do walki, wypacza historię w sposób skrajnie nieakceptowalny. W żadnym wypadku nie posądzam jego autora o taką intencję, ale po takim leadzie ktoś mógłby uznać, że atak na Wieluń był starciem dwóch armii, co jest kompletnym absurdem. Czym innym jest walka toczona przez uzbrojonych żołnierzy, a czym innym seria barbarzyńskich nalotów na bezbronnych cywilów.
Przy pisaniu o historii trzeba być precyzyjnym i owszem, błędów całkowicie uniknąć się nie da. Popełnia je czasami każdy i sam też jestem słusznie prostowany, kiedy ktoś znajdzie błąd lub nieścisłość w jakimś moim tekście. Ale jest różnica między błędem, a błędem kardynalnym – takim, jak ten o „walkach” w Wieluniu.