Auto-linie i Grażyna – te dwie firmy przewozowe funkcjonujące w powiecie bolesławieckim nie przestrzegają własnych rozkładów jazdy. Obie poniosą karę po kontroli Państwowej Inspekcji Transportu Drogowego.
Potrafią spóźnić się na przystanek nawet o pół godziny. Na dodatek zabierają pasażerów z przystanków innych firm, a wysadzają ich gdzie chcą. Kontrola Inspekcji Transportu Drogowego potwierdziła te zarzuty wobec Auto-linii i Grażyny. Przyczyną kontroli były donosy, powiadomienia z urzędów wydających licencje na transport pasażerski i obserwacje ITD.
– Inspektorzy stwierdzili te fakty – mówi Marek Kasprowicz, kierownik oddziału jeleniogórskiego ITD. – Skontrolowaliśmy 16 firm przewozowych, zatrzymywaliśmy pojazdy na przystankach końcowych oraz w trakcie kursów.
Kierowcy zatrzymywali się na niewłaściwych i nie swoich przystankach. Samo pobieranie pasażerów z przystanków innych linii i wysadzanie ich poza przystankami zagrożone jest karą grzywny do trzech tysięcy złotych. Kary czekają i przewoźników, i kierowców.
– W wielu wypadkach te nieprawidłowości zdarzają się bez wiedzy przewoźników, bywa, że to samowola kierowców – mówi kierownik Kasprowicz. – Kiedy stwierdzamy, że to wina kierowcy, czeka go kara grzywny lub wniosek do sądu. Wobec przedsiębiorców wszczynamy postępowanie administracyjne. Przewoźnik może nawet stracić licencję po dużych zaniedbaniach.
Auto-linie i Grażyna po raz pierwszy zostały przyłapane na nieprawidłowościach i wnioski o cofnięcie licencji na razie tym firmom nie grożą. Jednak jeśli sytuacja będzie się powtarzała, ITD zastosuje poważniejsze środki.
W sumie podczas akcji nałożono mandaty karne na kwotę 950 złotych i wszczęto postępowania wobec przewoźników na kwotę 10 300 zł. Tyle mogą wynieść potencjalne grzywny.
Kontrola zaczęła się we wtorek o 6 rano w Lwówku Śląskim, a zakończyła o godzinie 17 w Bolesławcu. Uczestniczył w niej cały oddział jeleniogórski ITD (8 osób), dwie osoby z Urzędu Marszałkowskiego oraz przedstawiciele starostwa powiatowego, Urzędu Kontroli Skarbowej i Straży Granicznej.
@Trytonie, może dlatego, że komunikacja zbiorowa jest ekologiczna? Dowodem mogą być choćby użyźniane okolice „dworca” linii prywatnych.
Zawsze się zastanawiałem, dlaczego Ci ludzie nie kupią sobie przysłowiowego „malucha”, którego utrzymanie miesięczne kosztuje zapewne tyle samo co te bilety po powiecie. Nie liczę bezsensownego czekania, nerwów i uzależnienia od kogoś. Widać Polacy to lubią.