wrz 12, 2025
64 Wyświetleń
0 0

Rok temu prognozy były nawet więcej, niż alarmujące…

Napisany przez

Dokładnie rok temu woda przypomniała nam wszystkim, że potrafi być niebezpiecznym i nieokiełznanym żywiołem. Choć w piątek 13 września premier Donald Tusk zapewniał we Wrocławiu, że Prognozy nie są przesadnie alarmujące, już kilkanaście godzin później wody Bobru wdarły się do Kamiennej Góry, następnego dnia pływała Jelenia Góra, a w niedzielę 15 września wielka woda dotarła także do nas.

Most na Zgorzeleckiej i ikona wrześniowej powodzi – niezatapialny żuraw. 16.09.2024 r.

Wspominam powódź jako czas, gdy wszystko z godziny na godzinę dosłownie stanęło na głowie i trzeba było podejmować mnóstwo szybkich decyzji. W jednej chwili obserwowałem ewakuację Zabobrza, a w kolejnej pomagałem w budowie wału przy moście na Mostowej. Przejazdu z konwojem humanitarnym przez ten most po jego zamknięciu, gdy woda już prawie się przez niego przelewała, nie zapomnę do końca życia. Rano byłem z uczniami w szkole, zaraz potem relacjonowałem wydarzenia i zdobywałem nowe informacje o sytuacji w okolicy, a w trzeciej sam chwytałem za szpadel i pracowałem nim w różnych miejscach. Trzeba było podejmować szybkie decyzje i robić kilka rzeczy naraz, bo choćby pracując w Bolesławicach, wysyłałem w przerwach krótkie informacje do redakcji, że droga jest zalana, przybyło wsparcie strażaków z Krzywej, a gmina regularnie dostarcza nam worki i piasek.

Stanowisko z jedzeniem na ul. Kraszewskiego, 16.09.2024 r.

Ludzka solidarność była w tamtych dniach niezwykła i potrafiła zasypywać codzienne podziały. Wielka woda pomagała nawet usuwać narosłe napięcia i pod tym względem powódź pomogła mi też w pewnej prywatnej kwestii. Pewnym symbolem tej powodziowej jedności jest dla mnie też to, że przy budowie wału na Mostowej wspólnie pracowali kibice i azjatyccy imigranci. Przy zagrożonym domu na Bobrowej ludzie stawali i na szybko dołączali do akcji budowy wału ochronnego. Nigdy nie zapomnę kobiety, która ugotowała w wielkim garze ciepłą zupę dla wolontariuszy przy Kraszewskiego. Gdy utknąłem na lewym brzegu Bobru, kierowca jednej z kijanek z ładunkiem humanitarnym zgodził się mnie przewieźć przez zamknięty most, o nic nawet nie pytając. Moja przyjaciółka specjalnie przyjechała do Bolesławca z Krakowa, aby zrobić coś więcej, niż tylko śledzić powodziowe newsy w mediach. W Bolesławicach kierowca busa, gdy upewnił się, że jadę pomagać, od razu zaprosił mnie do środka i wrzucił mój rower na pakę.

Choć miejskie zapasy worków błyskawicznie się wyczerpały, ludzie byli w stanie spontanicznie zorganizować własne. Szpadle, rękawice, kalosze, samochody, zastępstwo w pracy, kijanki, piasek, jedzenie – wszystko dawało się zorganizować. W kilka godzin parter Urzędu Gminy Bolesławiec dosłownie zasypały liczne dary humanitarne dla powodzian, dowożone nawet z okolic odciętych już przez wodę.

Mija rok od tamtych wydarzeń, więc chciałbym opisać swoje wspomnienia z powodzi bardziej szczegółowo, pisząc je z trzech perspektyw – wolontariusza pracującego ze szpadlem, dziennikarza informującego o sytuacji i nauczyciela stojącego przed często solidnie zestresowanymi uczniami. To są moje czysto subiektywne, osobiste obserwacje i wielu z nas ma swoje historie z tamtych dni, ale myślę że warto je dokumentować, aby wyciągnąć z nich wnioski na przyszłość.

Zalana szkoła muzyczna w Jeleniej Górze, noc z 14 na 15.09. 2024 r.

Od 13 do 16 września 2024 roku żyłem w jakimś nadzwyczajnym trybie, którego nie chciałbym musieć kiedykolwiek powtarzać. W piątek 13go pierwszy raz jechałem w deszczu nad Bóbr, relacjonując coraz bardziej rosnący poziom wody w rzece. I przyznam – nadal spodziewałem się, że skończy się najwyżej na podtopieniach, a nie na powtórce z 1997 roku. Złudzenia rozwiały się następnego dnia, gdy czytałem dramatyczne doniesienia z Jeleniej Góry. Władze stolicy Karkonoszy sprawnie informowały o sytuacji, wykorzystując do tego swoje social media i współpracując z mediami. Dodam tu, że podczas powodzi byłem w stałym (i też bardzo sprawnym) kontakcie ze sztabem kryzysowym w Nowogrodźcu, a większość naszej redakcji bacznie śledziła kolejne informacje na socialach gminy Bolesławiec. Noc z soboty na nadzielę spędziłem jednak w Jeleniej, sypiąc worki z piaskiem, śledząc doniesienia o możliwym przelaniu – i rozerwaniu – zapory na Cieplicach oraz budując wał ochronny przy przychodni na Zabobrzu. A po wszystkim gorsząc się imprezowiczami z dworca, którzy bardziej przydaliby się przy szpadlu, niż przy kieliszku.

Budowa wału na Mostowej, 15.09.2024 r.

15go września władze Bolesławca wreszcie zaczęły informować na swoich socialach o sytuacji, a w mediach ogólnopolskich zagościły wstrząsające obrazy z zatopionego centrum Kłodzka. I owszem, w Bolesławcu dzień wcześniej Straż Miejska uprzedzała mieszkańców Zabobrza o planowanej ewakuacji, ale dopiero kilka godzin przed dotarciem do nas fali kulminacyjnej informację o tym podano dla całego miasta (co uważam za błąd, bo należało zadbać, aby w razie czego nikt nie jeździł w tamte rejony bez potrzeby). Zapasy worków rozeszły się błyskawicznie, na moście na Zgorzeleckiej – mimo apeli – zagościli żądni sensacji gapiowie, a część Zabobrza zaczęła się ewakuować. Rozmawiałem z jednym z mieszkańców i gdy opowiadał o sytuacji, często przywoływał często wspomnienia z powodzi z 1997 roku, co na Dolnym Śląsku było wtedy powszechne. Dla mnie miało to szczególne znaczenie, bo urodziłem się podczas tamtej powodzi i ten temat zawsze budził we mnie szczególne emocje.

Strażacy usiłujący przebić się przez korki na Ceramicznej, powstałe po zamknięciu mostu na Zgorzeleckiej, 15.09.2024 r.

Gdy chciałem wyjechać z Zabobrza, zamknięto most na Zgorzeleckiej (sprawy żurawia do dziś nie wyjaśniono?) i tylko dzięki temu trafiłem na Mostową. Z braku oficjalnych informacji o tym, gdzie można pomagać, nie miałem pojęcia, że potrzebują tam ludzi do sypania worków z piaskiem, a okazało się, że się przydam, więc zostałem. Nikt nie zadawał zbędnych pytań, nie było żadnej hierarchii czy innych pierdół – liczyło się jedynie to, że ktoś chce pomagać i ma siłę, aby to robić. Zarówno worki, jak i piasek czy szpadle organizowaliśmy od okolicznych mieszkańców, którzy bez wahania przychodzili z pomocą. Jakby tego było mało, okazało się, że budujemy ten nasz wał… nieodpowiednio. Mieliśmy to szczęście, że wśród budujących znalazł się Adam Faltyn, który wiedział, jak to należy robić i zaczął instruować innych, ale zastanawiam się, dlaczego sztab kryzysowy nie kierował w takie miejsca innych specjalistów, mogących kierować takimi pracami. Zaczęliśmy wzmacniać najsłabsze miejsca kamieniami czy metalową kratą, porzuconą pod mostem podczas jego remontu. Przy szpadlu działaliśmy niemal automatycznie – wbijasz szpadel w piasek, ładujesz w worek, podajesz go dalej, chwytasz worek, otwierasz (ewentualnie ktoś ten worek trzyma), wbijasz szpadel, ładujesz, podajesz, chwytasz…

Wody Bobru niemal przelewające się przez most na Mostowej, 16.09.2024 r.

16 września (poniedziałek) był już krytyczny i chyba żadna redakcja nie wyrabiała już z ilością informacji do publikowania. Tymczasem moja szkoła nadal działała i w jednej z klas powódź nagle okazała się dobrą okazją do lekcji o fake newsach. Podczas lekcji jeden z uczniów powiedział, że starostwo właśnie zamknęło most na Mostowej, bo przeczytał to akurat na jednym z lokalnych portali. Przerwałem na chwilę to, co miałem do omówienia, sprawdziłem to, okazało się, że ten portal wcale tej informacji nie podał i od kolegów z Bolca dostałem jej szybkie zaprzeczenie. A klasa dostała nieplanowaną lekcję funkcjonowania mediów i weryfikowania informacji, o czym w przypadku WOSu za jakiś czas i tak miałbym osobny temat do zrealizowania. I szczerze? Wątpię, aby 45minutowa teoretyczna lekcja zrobiła lepszą robotę, niż taka krótka, praktyczna demonstracja, która w innych okolicznościach raczej by nie była możliwa.

Podczas okienek publikowałem kolejne powodziowe newsy, a na ostatniej lekcji koleżanka wzięła za mnie zastępstwo, abym mógł jechać nad rzekę i pomagać na miejscu

Zalana droga w Bolesławicach, okolice Bobrowej Przystani – 16.09.2024 r.

Najpierw trafiłem na Bobrową, gdzie mieszkańcy budowali wał ochronny przed domem. Nadal nie było systemu podawania informacji, gdzie jest potrzebna pomoc, więc jechałem trochę „na czuja”. Potem zdążyłem przejechać przez Mostową, gdzie zauważyłem starostę Tomasza Gabrysiaka, dokonującego inspekcji mostu i zalanego wału, przy którym pracowałem dzień wcześniej. Starosta brodził w wodzie powodziowej, choć było to dość ryzykowne (choćby dlatego, że taka woda mogła być skażona). Chciałem wtedy dojechać na wał w Krępnicy, ale woda wdarła się już do Bolesławic i główna droga była tam już nieprzejezdna. Przez kilka godzin budowałem więc wały z mieszkańcami wioski, sypaliśmy worki z piaskiem i obserwowaliśmy, jak woda zalewa kolejne odcinki drogi. Przed starym Domem Ludowym (nowy był już zalany) sypano kolejne worki z piaskiem, w czym pomagali – od pewnego momentu – strażacy z kilku jednostek OSP. Panował chaos i część naszej pracy okazała się zbędna, bo droga i tak już została zalana, przed jednym z domów zbudowaliśmy zaporę z worków z piaskiem, ale dalsza budowa już nie miała sensu. W Bolesławcu wały z worków powstawały już wtedy na Bobrowej, Spacerowej, przy basenach, na Kraszewskiego i przy Polklinkierze, trwała też obrona oczyszczalni ścieków. W gminie Bolesławiec prowadzono liczne ewakuacje, w Krępnicy polecenie o ewakuacji obrońcy zignorowali, a w Trzebieniu woda przerwała wały i wdarła się do wioski, zalewając dwie ulice. Generalnie jednak rzecz biorąc, obroniliśmy się.

 

Fake newsa z godziny 15 o zamknięciu mostu miasto i powiat zdementowały od razu. Dwie godziny później Mostową jednak zamknięto… (fot. Miasto Bolesławiec, 16.09.2024 r.)

Mam po tej powodzi kilka gorzkich refleksji. Pierwsza – nadal nie wyjaśniono, dlaczego miasto obwieściło, że obroniono baseny, a później okazało się, że woda wdarła się na ich teren i to z funduszy na odbudowę wyburzono tam budynek dawnej restauracji. Podczas powodzi milczała lokalna telewizja, będąca podstawowym źródłem informacji dla najstarszych mieszkańców miasta. Gdy Straż Miejska przekazywała mieszkańcom Zabobrza informacje o ewakuacji, powinny się one były ukazywać także na miejskich socialach – choćby po to, aby ludzie nie wybierali się samochodami nad rzekę, utrudniając ruch ewakuowanym. Podczas powodzi miejskie strony mogły być dobrym miejscem do dementowania fake newsów i dowiadywania się, gdzie jest aktualnie potrzebna pomoc, tak jak działo się w Jeleniej Górze. Można było też nagrywać, podobnie jak robiła to na bieżąco Jelenia, krótkie filmy z komunikatami prezydenta o aktualnej sytuacji w mieście (robiła takie też w 1997 roku bolesławiecka telewizja z prezydentem Jozefem Królem). Miasto informowało, nieraz urzędniczym żargonem, głównie o utrudnieniach drogowych, ewakuacji i zamykaniu szkół, co też było bardzo potrzebne i dobrze, że się działo, ale możliwości były znacznie większe…

Można było to rozegrać inaczej, bo chociażby przy Polklinkierze i w oczyszczalni pomoc była realnie potrzebna, podczas gdy na Kraszewskiego ludzi było w pewnym momencie za dużo i brakowało informacji o tym, gdzie są jakie potrzeby.

Gapiowie przy wiadukcie, 15.09.2024 r.

Absolutnie nikt nie zadbał o rozpędzanie gapiów, a przynajmniej nie byłem świadkiem takich zdarzeń i o takich nie słyszałem. Osobiście zszokował mnie widok ludzi, którzy zabierali nad wzbierającą rzekę kilkuletnie dzieci. Jakie połączenia mózgowe zaistniały w ich głowach i skutkowały tak niepoważnym pomysłem, chyba nie chcę wiedzieć. Nim zamknięto most na Zgorzeleckiej, gapiowie zatrzymywali się na nim i robili zdjęcia, utrudniając tym samym ruch pieszym. Na drugim moście przy Mostowej, gdy pracowaliśmy przy budowie wału, również zatrzymywali się gapiowie, robiący nam zdjęcia i – mimo zaproszenia – niespecjalnie chcący do nas dołączyć. Szczególnie było to też widać na Kraszewskiego, gdzie wśród pracujących kręciły się całe grupy nastolatków, które generowały sztuczny tłum i utrudniały nam pracę. Podczas następnej powodzi służby powinny tych ludzi przepędzać i wlepiać im sowite mandaty, ewentualnie zachęcać do pracy.

Autor felietonu i Marta podczas sypania worków z piaskiem w Bolesławicach, 16.09.2024 r.

Na zakończenie chciałbym powiedzieć, że dla mnie ta powódź ma też twarze kilku konkretnych osób. Marty, która przyjechała aż z Krakowa specjalnie po to, aby przez trzy dni zapieprzać (inne słowo by Marty pracy tutaj istotnie ujmowało) przy szpadlu w Bolesławicach, Bolesławcu i Wrocławiu – i to pomimo durnych komentarzy niektórych facetów, że „to nie jest praca dla kobiet”. Oli, która bardzo mnie wspierała przez praktycznie całą powódź, a mimo sporej odległości to wsparcie na wałach okazywało się nieocenione. Kasi, która wyjeżdżała służbowo do Pragi i obawiała się, czy powódź jej nie zatrzyma, a gdy już dotarła do celu, autentycznie bałbym się jej nie zameldować co parę godzin, że nic mi nie jest. Piotrka, który na co dzień pomaga w odbudowie Klasztoru Dusz w Nowogrodźcu, a podczas powodzi służył szpadlem w Narodowym Forum Muzyki we Wrocławiu. Adama z Opolnicy pod Bardem, któremu woda zatopiła jego Chrobrówkę, ale który się nie poddał i jakiś czas temu znów otworzył jej bramy dla turystów. Tomasza i Magdaleny z Barda, których piernikarnia z dnia na dzień zamieniła się w nieoficjalny sztab pomocy powodzianom. I Agnieszki, która na apel naszego byłego wykładowcy nagłaśniała akcję ratowania zbiorów wrocławskiego Archiwum Archidiecezjalnego i dwa dni pracowała w jego magazynach przy ich przenoszeniu na wyższe kondygnacje.

Kategorie:
Gołębiewski · news
Facebook Profile photo

Cześć ! Nazywam się Dariusz Gołębiewski, jestem regionalistą z tytułami magistra historii i historii w przestrzeni publicznej. Od 2014 roku prowadzę na Facebooku stronę regionalną o nazwie ''Bolesławiec i okolice dawniej i dziś''. Poza historią, zwłaszcza tą międzywojenną i lokalną, interesuję się literaturą i polityką, trochę też architekturą, teatrem, religią i filozofią. Jestem autorem książki pt. "Kraśnik Dolny i okolice dawniej i dziś". W wolnym czasie lubię podróże, wycieczki rowerowe, długie spacery i interesujące dyskusje.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, audio, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish