sie 1, 2020
1722 Wyświetleń
9 0

Powstanie nie tylko warszawskie.

Napisany przez

I znów wypada 1 sierpnia. Znów tyle się mówi o bohaterstwie – niezaprzeczalnym – powstańców warszawskich. Powstanie warszawskie to chyba najlepiej przebadane wydarzenie w całej historii Polski, bowiem znamy położenie każdego pododdziału każdego z 63 dni powstania, lokalizację każdej barykady, biogramy chyba każdego powstańca i każdy krok każdego z nich. O powstaniu warszawskim co roku przypominają nam media, piszemy kartki z podziękowaniami dla powstańców, napisano o tym wydarzeniu ogromną ilość książek i artykułów, co roku na cześć walczącej Warszawy wyją syreny… A tymczasem ja 1 sierpnia za każdym razem czuję, obok głębokiego szacunku dla ofiary powstańców, pewną gorycz. Gorycz z tego powodu, że mówimy tylko i wyłącznie o Warszawie. Tylko na cześć warszawiaków są organizowane wielkie uroczystości, cała Polska zatrzymuje się w Godzinie W, wygłasza się piękne przemówienia i organizuje się rekonstrukcje wojskowe. A pozostali powstańcy ? Ci, którzy w 1944 roku walczyli, ale nie w Warszawie ? Co z nimi ?

Powstanie warszawskie nie było jakimś odosobnionym aktem oporu wobec Niemców w 1944 roku. Takich powstań w Polsce wybuchła wówczas cała seria, tak wielka, że trudno zliczyć tutaj wszystkie antyniemieckie zrywy zbrojne, jakie miały miejsce. W momencie nastania godziny W była już zakończona kilkumiesięczna zbrojna odyseja 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty Armii Krajowej, walczącej nie tylko z Niemcami, ale także z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii, wciąż mordującej Polaków na Wołyniu i przerzucającej się niczym nowotwór do Galicji Wschodniej. Formacja ta walczyła później także o przetrwanie i możliwość przebicia się za Bug przeciwko Sowietom, sojusznikom naszych sojuszników, jak o nich nieraz mówiono. Warto tutaj dodać na marginesie, że w tym samym czasie na mniejszą skalę działali także nasi przodkowie w Bośni, tworząc polski batalion pod dowództwem Jana Kumosza, działający przy partyzantce Tity.

Patrol polsko-sowiecki na ulicach Wilna podczas powstania wileńskiego (fot. wikipedia.org).

W momencie, gdy miała miejsce Godzina W, było już dawno po powstaniu w Wilnie, znanym jako operacja Ostra Brama. Powstanie wileńskie było owocem zbrojnego współdziałania Armii Krajowej i Armii Czerwonej, wymierzonego w Niemców, których udało się stosunkowo szybko wyrzucić z Wilna i w ogóle z Wileńszczyzny. Kilka dni przed Godziną W zakończyło się również powstanie lwowskie, przebiegające w podobny sposób, jak powstanie w Wilnie. Szereg miejscowości, na czele z Lublinem, udało się wyzwolić także przed Godziną W, trwały również mniej intensywne walki na Podlasiu oraz w rejonach Tarnopola i Stanisławowa. W miejscowości Mościska, położonej na szlaku między Lwowem a Przemyślem, udało się nawet utworzyć niewielką tymczasową republikę, tak zwaną Rzeczpospolitą Mościską, w której władzę przejmowały już władze cywilne, które dotąd działały w podziemiu.

Centrum Mościsk.

Po Godzinie W walki trwały także w innych częściach Polski. Piękną kartę zapisała Republika Pińczowska, która była strukturą podobną do Rzeczpospolitej Mościskiej, ale miała od niej znacznie większy rozmach. Jej obszar wynosił w najlepszym momencie 1000 kilometrów kwadratowych, zaś na jej terenie funkcjonowały oficjalne polskie władze. Niestety, Republika Pińczowska upadła 12 sierpnia 1944 roku pod naporem wojsk niemieckich oraz kolaboracyjnych oddziałów ukraińskich, ale ciekawym jest fakt, że pod Pińczowem obok Armii Krajowej walczyły również Bataliony Chłopskie oraz Armia Ludowa. Mniej zacięte walki toczono również w łódzkiem oraz w Małopolsce.

Widok na Lwów z wieży ratuszowej.

Wszystkie te – oraz wiele innych – działania wojenne były, wraz z powstaniem warszawskim, częścią szeroko zakrojonej Akcji Burza, realizowanej przez Armię Krajową w 1944 roku w większej części Polski, nie tylko w Warszawie. Założeniem Burzy było atakowanie wycofujących się wojsk niemieckich oraz wyzwalanie jak największych części terytorium przedwojennej Polski. W założeniu w wyzwolonych miastach miały ujawniać się lokalne organy władzy, podlegające zwierzchnictwu rządu polskiego na uchodźstwie, rezydującego w Londynie. Ich przywódcy, wraz z dowódcami wojskowymi, mieli ujawniać się przed Sowietami i witać ich na wyzwolonym przez siebie terenie, manifestując jego przynależność do Polski – miało to szczególne znaczenie na zagrożonych wchłonięciem do ZSRR Kresach Wschodnich. Jako pierwszy do walki zerwał się Wołyń, później Polesie, Wileńszczyzna, Galicja Wschodnia, Podlasie, Lubelszczyzna i dopiero potem Warszawa. Z Niemcami stoczono tysiące bitew i potyczek, nieraz w militarnym współdziałaniu z Armią Czerwoną. Niestety, takie współdziałanie zawsze kończyło się tak samo – Sowieci okrążali polską jednostkę po odparciu Niemców, dając wybór otoczonym szeregowym żołnierzom: albo dołączycie do (zależnej od nas) armii Berlinga, albo czeka was zesłanie na Sybir. Oficerowie nie dostawali takiego wyboru; ich natychmiast aresztowano i wysyłano na brutalne przesłuchania do Moskwy; z kolei szeregowcy często wybierali zesłanie. Zdarzało się też, że część żołnierzy zdołała uniknąć okrążenia i albo przedzierała się możliwie daleko od Sowietów – jak 27 Wołyńska DP AK – lub wracała do konspiracji, jak to często miało miejsce we Lwowie. W przypadku klęski ci, którzy nie zdołali zbiec z rąk Niemców, musieli doświadczać z ich strony potwornego odwetu i byli traktowani jak bandyci; powstanie warszawskie jest tutaj wyjątkiem, ponieważ w jego trakcie członkowie Armii Krajowej zostali nareszcie uznani przez Zachód za część polskiej armii i uzyskali prawa kombatanckie, dzięki czemu nie mogli być traktowani jako bandyci.

Ratusz w Wieluniu.

Warto tutaj wspomnieć, że Burza posiadała swój wzorzec, wcześniejszy o 26 lat – była nim masowa akcja rozbrajania żołnierzy niemieckich, która rozegrała się jesienią 1918 roku. W wielu miastach polskich, takich jak na przykład Tomaszów Mazowiecki czy Wieluń, dochodziło do ataków członków Polskiej Organizacji Wojskowej na garnizony niemieckie i austriackie, a także do samorzutnego rozbrajania żołnierzy z wojsk zaborczych. Rozegrało się to w momencie, gdy było już oczywiste, że Niemcy i Austro-Węgry przegrają wojnę i gdy drastycznie słabło morale zaborców. Planiści Burzy mieli nadzieję, że uda się przeprowadzić ją na podobnych zasadach, ale już na większą skalę.

Gmach Prudentialu w Warszawie.

Podsumowując – w 1944 roku w Polsce trwało wielkie powstanie narodowe przeciwko Niemcom, chyba największe w naszej historii (choć nie najdłuższe). Żołnierze polscy i cywile ponosili wielkie ofiary i dokonywali równie wielkich aktów bohaterstwa nie tylko na ulicach i placach Warszawy, ale i u stóp wileńskiej Ostrej Bramy, wieszali biało-czerwone flagi nie tylko na Prudentialu, ale i na ulicach Lwowa, ponadto gromili Niemców i Ukraińców na wołyńskich polach, przedzierali się przez bagna Polesia, wyzwalali całe regiony spod panowania okupanta, patrolowali ulice Mościsk, przebijali się przez sowieckie okrążenia i wielu później cierpiało męki w sowieckich kazamatach. Dlatego też powinniśmy dziś czcić pamięć WSZYSTKICH powstańców 1944 roku, a nie tylko tych, którzy wykrwawiali się za Polskę na ulicach Warszawy. Powinniśmy skończyć z dziwnym wartościowaniem bohaterstwa walczących w wielkich metropoliach wobec bohaterstwa tych, którzy walczyli na prowincji. Zarówno na warszawskim Starym Mieście, jak i w poleskich bagnach umierano i walczono za jedną i tą samą Polskę, z tym samym śmiertelnym wrogiem. Oburza mnie to, jak co roku mówi się o obowiązku pamięci o powstańcach warszawskich, wszystkich pozostałych pomijając milczeniem, tak jakby stanowili jakiś gorszy sort. Marzy mi się, że 1 sierpnia zostanie kiedyś Narodowym Dniem Pamięci Powstania 1944 Roku. Że na oficjalnych uroczystościach obok Warszawy wybrzmią wyrazy uznania dla lwowian, wilnian, wołyniaków i pozostałych bohaterów tamtych dni. Że kartki pocztowe będą wysyłane także do powstańców z innych regionów, niż Warszawa. Że w szkołach powstanie 1944 roku będzie omawiane w całości, a nie tylko w odniesieniu do jednego miasta. Dlatego też składam dziś hołd wszystkim, którzy chwycili za broń w tym wielkim narodowym powstaniu. Powstańcom Wilna, Lwowa, Wołynia, Lubelszczyzny, Tarnopola, Pińczowa i wszystkich miejsc, gdzie toczyły się powstańcze walki, także Warszawy. Im wszystkim ten hołd jest najbardziej należny od całego naszego narodu. Pomijając oceny, czy Akcja Burza bądź samo powstanie warszawskie powinno było wybuchnąć, czy nie, ci ludzie walczyli bohatersko za wolną Polskę i nikt nie ma prawa tego negować, ani tym bardziej odmawiać im należnej czci.

Cześć i chwała Bohaterom Powstania 1944 Roku !

Kategorie:
Gołębiewski · historia
Facebook Profile photo

Cześć ! Nazywam się Dariusz Gołębiewski, jestem regionalistą z tytułami magistra historii i historii w przestrzeni publicznej. Od 2014 roku prowadzę na Facebooku stronę regionalną o nazwie ''Bolesławiec i okolice dawniej i dziś''. Poza historią, zwłaszcza tą międzywojenną i lokalną, interesuję się literaturą i polityką, trochę też architekturą, teatrem, religią i filozofią. Jestem autorem książki pt. "Kraśnik Dolny i okolice dawniej i dziś". W wolnym czasie lubię podróże, wycieczki rowerowe, długie spacery i interesujące dyskusje.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish