lip 21, 2023
1085 Wyświetleń
5 1

Subiektywnie po Kożuchowie

Napisany przez

Jadąc z Bolesławca na północ omija się zawsze trzy lubuskie miasta: Szprotawę, Kożuchów i Nową Sól. W przypadku Kożuchowa jedzie się wzdłuż murów obronnych. W końcu, po dziesiątkach lat, ciekawość zagnała za te mury. Warto, choć targają potem wielorakie odczucia. Jest to jedno z tych  miast w których czas się zatrzymał, tylko nie wiadomo w którym momencie trzasnęła stop klatka. Może przełom XIX i XX w, może 85, może lata dziewięćdziesiąte z betonową kostką, może rok temu, gdy chodniki zaczęto pokrywać płomieniowanym granitem.

W zależności od kierunku wejścia na rynek można zaniemówić lub skrzywić się. Dlaczego? Z jednej strony ratusz zachwyca gotycką architekturą.

Z innej klasycyzm. A z kolejnych bije po oczach architektura czasów towarzysza Gomułki, która od strony kościoła obrzydliwie przytłacza dostojny gotyk. I dziwna wieża też z lat 60-ych.

Pomiędzy gotykiem ratusza i kościoła w oczy rzuca się intrygujący, renesansowy portal. W górnej scenie rycerz z włócznią i krótkim mieczem konno atakuje płonące miasto, za nim są owinięci płótnem ludzie z hełmami i kolejne wypalone ruiny. Gdyby ktoś to potrafił wyjaśnić!

Niestety, wszystkie informacje o zabytkach miasta są dość powierzchowne. Czasy zresztą są takie, że każdy kolejny przewodnik jest zbiorem fotografii i kilku coraz banalniejszych tekstów. Pod tą renesansową konstrukcją kryje się kebabownia. Warto wejść i porozmawiać z tureckim Kurdem, który dowcipkuje ze swoimi klientami, ale też poważnie rozmawia o współczesności i życiu. I nie żałuje swoim gościom wyrobów.

Na zewnętrznych murach fary dobrze widać mnogość faz budowlanych. I współczesnego ubóstwa, gdy w szczytowej ścianie ubytki w fudze zaklejono pianką montażową. Pośród znajdujących się na nich epitafiów uwagę przyciąga płycina  ze starotestamentową przypowieścią.  W dolnej części znajduje się liczna rodzina z czasów, gdy na jedną kobietę przypadało więcej niż 1,4 dziecka. Od górnej części oddziela ją pas z inskrypcją, która  przebija się jak negatyw przez warstwę tynku. To co wywiera największe wrażenie nie jest wbrew pierwszym skojarzeniom sceną z modlącym się Jezusem. Widoczny powyżej tekst Ezechiel, 37 nakierowuje na księgę i rozdział, w którym prorok modli się w dolinie pełnej szkieletów, Bóg zaś sprawia, że kości zaczynają się zrastać, przyoblekać ciałem i skórą.

Pewne części Starego Testamentu traktuje się jako zapowiedź Nowego Testamentu, w tym przypadku jest to nawiązanie do oczekiwanego wskrzeszenia umarłych.

Wnętrze można było obejrzeć tylko przez dość gęstą kratę. Nie przytłacza barkowym przepychem, choć opisy podkreślają dwa obrazy ołtarzowe kożuchowskiego Rubensa oraz pietę. Cóż, porównując Polskę ze zlaicyzowanym Zachodem zastanawia, czy „kompetentne władze państwowe i Konferencja Episkopatu Polski” opracowały zasady udostępniania dóbr kultury będących własnością Kościoła, o czym jest mowa w konkordacie. Bo zasadniczo to udostępnianie kiepsko u nas wygląda.

To, co Kożuchowie dotrwało do dzisiejszych czasów wydaje się archaiczne i nie pasujące do dzisiejszego blichtru, ale gdyby to wyremontować, bez neofickiej przesady, powstałaby perełka. Wspaniały układ ulic i budynków wskazujących na narastanie miasta przez stulecia.

W Bolesławcu już takiego nie uświadczy się. Narożna kamienica rynkowa, zapewne z gotyckimi murami, w zewnętrznym kostiumie barokowa i późniejszymi dostawkami w postaci wykuszu i ściany szczytowej.

Ciekawym odciskiem czasów są nazwy ulic. Jednej z nich patronuje Limanowski – dowód na to, jak silny był wpływ PPS na nowe nazwy w 1945 r. Urocza jest nazwa ulicy Obywatelskiej. Na niej spod tynku wyszedł na światło dzienne szyld warsztatu naprawiającego parasole słoneczne i deszczowe. Kto w dobie tandety pamięta taki zakład na Kubika? Tam też naprawiano długopisy.

Czasem nazwy ulic są tłumaczeniami przedwojennych i ta obywatelskość zaintrygowała do sprawdzenia niemieckiej poprzedniczki. Okazało się, że była to Herrenstrasse, czyli raczej Władców, Zarządu, Pańska. Możliwości jest więcej i zależy to od różnego pojmowania słowa na przestrzeni wieków. Zapewne pragnienie i oczekiwanie równości obywateli doprowadziło do tej ciekawej zmiany. Z jej końca widać marną pozostałość jednego z siedmiu kościołów łaski, po latach PRL ostała się z niego tylko wieża. Nie był tak oszałamiający jak kościół w Jeleniej Górze, ale był spuścizną Śląska po jego religijno-wojennych zawirowaniach.

Kożuchów reklamuje znajdujący się w nim zamek, który do 1810 r. był klasztorem, potem kościołem staroluterańskim. Dziś to świecki obiekt z salami widowiskowymi. Kolekcje nie zwalają z nóg, ale nie znaczy to, że nie warto wejść do środka. Zwłaszcza, gdy wchodzi się do gotyckich piwnic i czuć tam atmosferę baru oraz dyskoteki z lat 90-ych.

Poza murami obronnymi znajduje się rozbite miejsce pamięci poległych w I wojnie światowej. Był to układ przestrzenny stworzony z eratyków. Na każdym z nich wykuto jedno słowo, które układały się w tekst „Naszym braciom poległym w wojnie światowej”. Centralnie umieszczono płaski kamień z latami wojny oraz prawdopodobnie zniczem umieszczonym w wieńcu.

Tę krótką wizytę można podsumować tak. Jeszcze nie wszystko zostało obejrzane, szkoda tylko, że głównym problemem jest brak danych (nie tylko nad wejściem do kożuchowskiego ratusza). Warto odwiedzać sąsiednie śląskie miasta!

 

Tadeusz Łasica

Tagi artykułu:
·
Kategorie:
blogi · Łasica

Komentarze do Subiektywnie po Kożuchowie

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish