– O, to ty! – przywitałam Lusię, Moją Starą Dobrą Znajomą, która po długich namowach zgodziła się łaskawie jeszcze raz wystąpić w moim felietonie.
 „Czego się nie robi dla przyjaźni” powiedziała wyrażając zgodę.
 Lusia właśnie przybyła do mnie w celu zrelacjonowania szczegółów imprezy, zorganizowanej przez jej przyjaciółki w celu Wzajemnego Wspierania Się Podczas Diety.
 – I jak się udało przyjęcie? – zagadnęłam.
 – Na obiad było 980 kalorii a na deser 660 – odpowiedziała jednym tchem.
 Szybko policzyłam w pamięci. Oo! Niespecjalnie się bawiła.
 W progu poczęstowałam ją wodą mineralną (0 kalorii), zauważając wdzięczność w jej wzroku.
 – Chociaż ty mnie rozumiesz – stęknęła płaczliwie.
 Rozumiem. Lusia jest na diecie pod tytułem: „1200 kalorii dziennie”.
 – Na imprezie siedziałam głodna, zrozpaczona i wściekła. – smuciła się Lusia – Moje przyjaciółeczki wszędzie nastawiały różnorakich ciast, czekoladek, ciasteczek, wafelków i cukierków. Przeżywałam tortury i każdy, kto to zauważył, starał się mnie pocieszyć albo rozśmieszyć opowiadając jakiś dowcip.
 – Dowcip? To chyba dobrze, nie? – ucieszyłam się.
 – Dobrze, dobrze – przedrzeźniała mnie Lusia – Posłuchaj tego: – i zaczęła opowiadać jeden z zasłyszanych na przyjęciu dowcipów.
 – Przepiszę pani te tabletki – powiedział lekarz pacjentce z olbrzymią nadwaga. – Dobrze, panie doktorze. Jak często mam je zażywać?
 – Nikt ich pani nie każe zażywać. Proszę je rozsypywać na podłogę trzy razy dziennie i podnosić po jednej.
 Parsknęłam śmiechem. Lusia zmroziła mnie wzrokiem.
 – Mogę ci opowiedzieć jeszcze kilka, jak się tak dobrze bawisz. – burknęła –  Ale dość tego! Od jutra, oprócz diety, będę jeszcze ćwiczyć. – zmieniła nagle temat  – Zapisałam się wczoraj, za namową moich przyjaciółek,  na aerobic, spinning, body art,  ball&stretch, body ball, fitness first, wake up ,ball &stretch, total body condition, body zone, body sculpt, aerobom, fatburning, step&tone, hardcore… – na chwilę przerwała potok słów – A … dzisiaj idę zapisać się na kurs języka angielskiego, żeby wiedzieć, na co się zapisałam wczoraj – dodała rozbrajająco.
 Zaprosiłam  Lusię do salonu, bo prawdę mówiąc, chciałam jeszcze usłyszeć kilka dowcipów, które mi obiecała.  Chowałam więc w pośpiechu różnorakie ciasta, czekoladki,  ciasteczka, wafelki  i cukierki, które wcześniej przygotowałam z myślą o odwiedzinach Lusi.
Czego się nie robi dla przyjaźni.





 
  
  
  
  
  Polish
Polish