lut 25, 2022
2005 Wyświetleń
7 0

Bolesławiecki East End

Napisany przez
Pamiętam z lat szczenięcych podwórkowego cwaniaka, bandziorka, który mówił co ma być, gdzie i kiedy… Był straszy, silniejszy i większy. Każdy z nas się go bał, bo bił. Nikt go nie lubił, a ten kto go „lubił”, robił to, bo się bał.
Kazał sobie przynosić słodycze, niszczył nasze rzeczy, zamki z piasku, wyganiał z huśtawki, psuł zabawy, zabierał piłki jak swoje… Miał przewagę. Pewnego, upalnego, lipcowego i spoconego dnia pobił jednego z nas, bez powodu. Pobił tak, jak nigdy nikogo. Była krew. A były to czasy, kiedy nikt mamy, ani taty na pomoc nie wołał, nie skarżył się. Nawet wtedy. Przykładało się „babkę” i jakoś to było, ale nie tym razem. Było zbyt grubo. Zdaliśmy sobie sprawę, że musimy coś zmienić, że trzeba wymierzyć sprawiedliwość, że jeśli nie staniemy razem, bez wymówek, bez strachu, to będzie tak zawsze. Kilku z nas się bało, nie chciało odwetu, ale też wiedzieli, że mamy rację, że nie możemy żyć w strachu.
Pomysłów było wiele, w tym wiele bardzo brutalnych. Piwnica, żeby go zagłodzić, również. (serio). Ostatecznie nie dogadaliśmy się co z nim zrobić, bo każdy licytował się w pomysłach jak go „załatwić”. Wiedzieliśmy tylko jedno, musimy stanąć razem, bez wyjątku. I przyszedł ten dzień, a wcześniej bezsenna noc, czy plan się uda?… Nazajutrz graliśmy na podwórku w „dwa ognie”, a raczej udawaliśmy, że gramy. Czekaliśmy aż wyjdzie… I jest, wyszedł ze swojej klatki w naszym kierunku niczym poczwara z jamy. Wstrętny, ogromy i śmierdzący potem ogr. Pewny siebie jak zawsze i silny. Upokorzył znowu jednego z nas, ale teraz było inaczej…
W pewnej chwili, wszyscy, jakoś tak bez wyraźnego znaku, otoczyliśmy go w krąg, zacisnęliśmy zęby i pięści, patrzyliśmy mu w oczy… Baliśmy się jak cholera, ale byliśmy razem… Napięcie sięgało zenitu, a stres wylewał się uszami na trampki i parzył w nogi wraz z lipcowym, zakurzonym słońcem. Nagle zobaczyliśmy jednak coś innego w jego oczach. Obracał się w środku i śmiał się, ale to nie był „ten” uśmiech, co zawsze. Był sztuczny. Byliśmy gotowi zrobić mu wielką krzywdę, na raz, ale w pewnej chwili, ten machnął ręką na nas, wyrwał się z kręgu i powiedział, że musi już iść i… poszedł. Widział, że coś się zmieniło i nie powtórzy, że jesteśmy razem, że też już trochę dojrzeliśmy.
Staliśmy jak wryci, to już? Serio? Byliśmy zdezorientowani, ale silni. On to widział odchodząc, a my czuliśmy, że zobaczył… Zniknął w cieniu swojej pieczary, z której wypełzł . Od tamtej pory pytał nas, czy może z nami zagrać, ale niewielu z nas z nim chciało. Zaczął więc podawać piłki…
Ps. Pozdro mordy z Broniewskiego / JP II.
Tagi artykułu:
· · · ·
Kategorie:
Małkowski
Facebook Profile photo
http://www.maciejmalkowski.pl

Bolesławiec, to przestrzeń, w której przebywam, pracuję, wypoczywam, z której czerpię natchnienie do życia. Samorządowiec, b. wiceprezydent Bolesławca, założyciel inicjatywy IMPULS LOKALNY (wcześniej Impuls Miasta). Radny miasta Bolesławiec VIII kadencji (wcześniej radny Powiatu IV i V kad.) Kiedy Bóg da i czas pozwoli zapatrzony w nocne niebo okiem również uzbrojonym. Zapraszam na moją stronę www.maciejmalkowski.pl oraz www.impulslokalny.pl

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish