Zdarzyło się tak, że pewnego razu (dokładnie wczoraj), wracając ze Złotego Potoku zatrzymałem się w Gryfowie z zamiarem wypicia gorącej czekolady… Generalnie Gryfów nie przypomina miasta, w którym można dostać gorącą czekoladę (poza automatem na stacji paliw), a co więcej dobrą gorącą czekoladę !!!
Jakie było zaskoczenie, gdy wchodząc do „Coffee Street” stwierdziłem, że czekolada jest, ba! jest świetna – taka, że trzeba ją jeść łyżeczką :) Taką to spotykam we Wrocku, a nie w Gryfowie!!!
Pomijając moje zachwyty nad czekoladą, muszę napisać, że byłem w towarzystwie uroczej, aczkolwiek żarłocznej Pauliny B. Owa istota zjadając makaron z sosem, popijając koktajlem truskawkowym, a na deser pochłaniając gofra z wiśniami, nie kryła swojego zachwytu. Po czekoladzie musiałem złamać słodki smak – piwo jest dobre :) Lwóweckie niepasteryzowane i miła pani przynosi miseczkę orzeszków, co by się nie oślinić patrząc na Paulinę uciapaną wiśniami…
To wszystko, w wyjątkowo miłej atmosferze o wystroju małej uliczki i co ważne za rozsądną cenę znaleźć można w centrum Gryfowa…
Gdyby tylko taka kawiarenka była w Bolesławcu…