sie 10, 2021
1125 Wyświetleń
5 1

Pomylona narzeczona

Napisany przez

KONKURS LITERACKI  „Morderstwo na śniadanie” trwa! Prezentujemy kolejny tekst wysłany na konkurs do naszej redakcji. Szczegóły dotyczące konkursu i wywiad z Iwoną Banach znajdziecie pod TYM linkiem w artykule ,,Niezwykły konkurs literacki – do wygrania książka ,,Morderstwo na śniadanie” Iwony Banach”.


,,Pomylona narzeczona” Mrs. Fox

Jak co rano w weekend, kiedy byłam w Bolesławcu, wstałam zrobiłam kawę i usiadłam do przeglądania wiadomości. Mimo wczorajszego wieczornego wyjścia z przyjaciółmi, wstałam stosunkowo wcześnie. Rozsiadłam się w krześle fotelowym przy stole i uruchomiłam laptopa. Tak
czytało się dużo wygodniej niż na telefonie. Otworzyłam bolec.info. Ich nagłówek zmroził mi krew w żyłach. „Brutalne morderstwo przy Piwnicy Paryskiej”. „Wczorajszej nocy przy Piwnicy paryskiej znaleziono zwłoki młodej kobiety. Została brutalnie zamordowana. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Każdego, kto posiada jakieś informacje na temat wczorajszych wydarzeń, prosimy o natychmiastowy kontakt z policją.” Zjechałam ciut niżej. I nagle oplułam ekran kawą. Co to ma być? Na zdjęciu było widać krew i kawałek mojej sukienki, którą kupiłam na wakacjach w Bari. Przecież ja tam wczoraj byłam… Matko, to mogłam być ja… Tysiące myśli przebiegło mi przez głowę. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka i jak zwykle w stresujących sytuacjach, zaczęłam się śmiać jak głupi do sera. Nie chciałam być w tej chwili sama. Było mi niedobrze. Napisałam wiadomość do moich przyjaciół, z którymi byłam wczoraj: „Pilne, chce was widzieć, żeby być pewna, że to nie mi wczoraj poderżnięto gardło. Może nie żyję i tak jak w uwierz w ducha jeszcze o tym nie wiem.” Dołączyłam link do artykułu. Nie trzeba było dłużej czekać. Pół godziny później cała piątka z którą wczoraj spędzałam wieczór była u mnie.

– Wariatko – krzyczała Jagoda – jak by to Ciebie zabili, to musiałabym znaleźć tych gnoi i ich zabić, a nie chce pójść siedzieć, mamy z Mateo dziecko do wychowania.

– Mogę Ci udowodnić, że żyjesz – szepnął mi Marek do ucha w przedpokoju, gdy inni rozsiadali się w salonie, po czym ugryzł mnie w ucho.

– Cham żeś i prostak, Marek. – powiedziałam.

– Kawy kobieto – krzyczał już z salonu Artur. – Może Ty się wyspałaś, ale Kinga nie dała mi zmrużyć oka, a jak już mogłem odespać to Tobie zachciało się umierać.

-Nie zachciało mi się dzbanie, widziałeś przecież artykuł. – powiedziałam trochę ze śmiechem, a trochę z naganą w głosie. Cieszyłam się, że oni tu są i że ja żyję. Jednak cała sytuacja nie dawała mi spokoju. Cały czas jakiś złośliwy chochlik z tyłu głowy szeptał mi „To miałaś być Ty”.

Zrobiłam cały dzbanek kawy i postawiłam na podgrzewaczu. W duchu błogosławiłam moją mamę, która zainwestowała w ten zestaw z bolesławieckiej ceramiki. Stylowo i funkcjonalnie. Był niezastąpiony na rodzinnych śniadaniach i na spotkaniach towarzyskich. Coś, co każdy kawosz powinien mieć. Uwielbiałam go również przy pracy zdalnej. Bez marnowania czasu ciepła kawa była zawsze pod ręką. Lenistwo nie pozwalało mi chodzić i robić w domu kilku kubków, co innego jak pracowałam w biurze. Robienie kawy było rytuałem, podczas którego można było porozmawiać ze znajomymi z pracy. Taki gratis do kawy.

– Wielkie dzięki, złota kobieto. – wyraził swój zachwyt Artur wypełniając swój kubek do pełna.

– Bierzcie i pijcie, a ja streszczę się z tłumaczeniem dlaczego was tu wezwałam. Sytuacja zmroziła mi krew z żyłach. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale denatka została znaleziona w mojej sukience.

– Więc Ci jej już nie odda, jak zapewniała wczoraj, kiedy to zmasakrowałaś jej kieckę czerwonym winem. – stwierdziła Kinga – Szkoda. Zajebiście w niej wyglądałaś, choć denatka też. Nawet byłyście trochę do siebie podobne.

– Kinga laska nie żyje, a Ty tu o kiecce? Przecież to mogła być nasza Alicja z krainy czarów.

– Dziękuje Ci, że to zauważyłeś. – posłałam mu buziaka w powietrzu. – Swoją drogą Kinga, to podobieństwo uświadomiło mi, że ostatnio wyglądam pospolicie i muszę coś zmienić. – wtrąciłam, odpowiadając na wywód Kingi – Ale wracając do tematu. O to właśnie mi chodziło. Jak zmasakrowałam sukienkę tej dziewczyny, praktycznie niszcząc jej wieczór zaręczynowy, to pomyślałam, że jedyne co mogę zrobić, to zamienić się z nią sukienkami. A teraz jest i tak strasznie źle. Jaki powód miał ktoś, żeby zabić tą dziewczynę w dzień jej zaręczyn?

– A jaki miał powód ktoś żeby zabić ciebie?- zapytał Mateo – Bo chyba do tego zmierzasz.

– Powodów mogą być tysiące, jak tych żonatych mężczyzn, których odrzuciła, albo ich żon które obwiniały ją o uwiedzenie i odejście ich mężów. – Powiedziała Jagoda, a Kinga aż zachłysnęła się kawą. Na szczęście Artur od razu zaczął klepać ją po plecach. W ten sposób uniknęliśmy kolejnego niepotrzebnego zgonu kolejnej młodej kobiety.

– Albo ci, których rzuciła – dodał Marek . – Ale nie byłem to ja, ja widziałem, że wychodzi w innej kiecce. Poza tym odstawialiśmy wczoraj naszą bajkową koleżankę pod drzwi. Na tą kozią górkę ma w końcu kawałek. A w tych szpilkach pewnie do dzisiaj by nie doszła.

– Jesteście nienormalni. Maruś po pierwsze nigdy Cię nie rzuciłam, bo nigdy nie byliśmy razem. Po drugie w tych szpilkach przebiegłabym spokojnie maraton, przecież ja się w szpilkach urodziłam – zaśmiałam się. Starałam się wszystkimi sposobami nie myśleć o tym co się stało, a śmiech był moją ulubioną reakcją obronną. – A po trzecie i najważniejsze, nie jestem jakimś damskim odpowiednikiem Casanovy. O czym wy bredzicie?

– Oj tam, oj tam, szczegóły… Może liczby się nie zgadzają, ale kilka złamanych przez Ciebie serduszek było. No i z tego co pamiętam, to jakieś pół roku temu, twoja sąsiadka insynuowała, że mąż ją zostawił przez Ciebie. I że jesteś bezwstydnicą maszerującą po domu nago.

– Po domu mogę – odpowiedziałam – aj szkoda gadać. Niech się wstydzi ten, kto widzi, nie tak się mówi?- puściłam w przestrzeń pytanie z gatunku retorycznych. – Ludzie wolą kogoś obwiniać niż przyznać się do błędu. Ot co, a ta moja niechlubna sława, to tylko plotki i pomówienia. Niemniej jeśli to ktoś chciał zabić mnie, a nie ją… Jak miałabym z tym żyć?

– Słoneczko Ty nasze, ta dziewczyna miała ogromnego pecha, znalazła się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej porze. Taki los, przeznaczenia nie oszukasz. Widocznie tak miało być. – Artur starał się mnie pocieszać przytulając i przekonując, że wszystko jest nam przeznaczone.

– Gdybym nie była tak ekspresyjna i nie machała tak tymi łapami… Nie zniszczyłabym jej sukienki i nie wyszłaby w mojej…

– Ale nie byłabyś też sobą – skwitowała Jagoda. – Nie przyjaźnilibyśmy się z Tobą gdybyś była inna, bo kochamy wszyscy jednogłośnie takie wydanie Ciebie…

– Tak… gdyby. Gdyby, gdyby skrzydła miały ryby… – powiedział Mateo, zawsze miał jakieś swoje powiedzenie na każdą okazję.

– Laleczko, czy ty nam o czymś nie mówisz? Skąd to przekonanie, że to Ty miałaś zginąć? I nastało niezręczne milczenie. Nigdy wcześniej nie miałam tajemnic przed moimi przyjaciółmi. A teraz było coś, o czym do tej pory im nie powiedziałam. Bo nie brałam tego na poważnie. Bagatelizowałam ten fakt, aż do dzisiaj, w momencie, w którym zobaczyłam to zdjęcie, doszło do mnie, że być może nie były to tylko czcze pogróżki. Nagle aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu.

– Hej mamuś co tam słychać? – zapytałam, odbierając telefon. Mimo lat na liczniku, kiedy dzwoniła moja mama, zawsze czułam się jak dziecko.

– Alicja? Alunia? Dziecko kochane Ty żyjesz? – Słyszałam płacz przeplatany szczęściem – Wczoraj wrzuciłaś zdjęcia z przyjaciółmi z piwnicy, a dzisiaj… – słyszałam, jej płacz i serce kroiło mi się na tysiąc kawałków. Boże, w ogóle nie pomyślałam o mamie, że może to połączyć…

– Jestem mamuś, cała i zdrowa. Nic mi nie jest. Z resztą jesteśmy wszyscy razem u Ciebie w domu.

– Matko przenajświętsza. Dzięki Bogu, ale tam na zdjęciu była Twoja sukienka, a Pawełek na Facebooku napisał, że już nigdy nie zniszczysz nikomu życia. Myślałam, że… To ty… to on… Dzięki Bogu, że nie…- płakała pełna wdzięczności o to, że żyje. – Zrobiło mi się ciemno przed oczami, okropnie gorąco i czułam, że tracę władzę w ciele i lecę bezwładnie. W ostatniej chwili złapał mnie Marek. Otwierając oczy widziałam, że trzyma mnie wramionach a jego oczy jak i pozostałej czwórki wpatrzone są we mnie.

– Pani Lusiu, Alicja wróciła do nas. Straciła krótko przytomność, ale już jest ok. Proszę się nie martwić, zaopiekujemy się nią. – powiedziała Jagoda przez mój telefon, moja siostra z innej matki. I innego ojca. Siostra, którą wybrałam sobie na życie. Na którą zawsze mogłam liczyć.

– Powinniśmy zadzwonić na policję. To Paweł… Myślał, że to ja… Z resztą, od jakiegoś czasu wysyłał mi wiadomości, że jeśli nie będę jego, to nie będę niczyja. Ale bagatelizowałam to, bo w końcu na co dzień jestem w Krakowie…

– I teraz nam o tym mówisz – powiedzieli zgodnym chórem, po czym wykręcili numer 112…

– Nic się nie martw, zostaniemy z Tobą tak długo, aż jego zamkną, z nami będziesz bezpieczna. – powiedział Marek, a reszta przytaknęła z zapałem.

THE END


Serdecznie gratulujemy autorce nieoczywistego rozwiązania zagadki! Dajcie znać w komentarzu, jak podoba się Wam ta historia!

Wszystkich uczestników konkursu zapraszamy po odbiór butelki akcji #pijezkranu! Przypominamy: Zwycięskim opowiadaniem nagrodzonym książką zostanie to z największą ilością polubień (dowolnych reakcji) na Facebooku Bolec.Info i wyświetleń na portalu Bolec.Info i bobrzanie.pl (sumujemy: liczba wyświetleń artykułu na portalach + reakcje z udostępnionego posta z danym tekstem na Facebooku). Podliczenie ilości wyświetleń i reakcji nastąpi 11 sierpnia. Szczegóły konkursu POD TYM LINKIEM.

Kategorie:
konkursy
https://www.bobrzanie.pl

Masz temat? Masz problem? Coś Cię wkurza albo cieszy? Napisz do nas maila lub zadzwoń na numer 696 373 113.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish