sie 8, 2021
1312 Wyświetleń
6 0

Czarownica z Opitza

Napisany przez

KONKURS LITERACKI  „Morderstwo na śniadanie” trwa! Prezentujemy kolejny tekst wysłany na konkurs do naszej redakcji. Szczegóły dotyczące konkursu i wywiad z Iwoną Banach znajdziecie pod TYM linkiem w artykule ,,Niezwykły konkurs literacki – do wygrania książka ,,Morderstwo na śniadanie” Iwony Banach”.


,,Czarownica z Opitza” NUTA

Taszcząc w jednej ręce siatę z zakupami, w drugiej bukiet frezji i komórkę, a pod pachą pękatą żółtą kopertę A4, Ilona próbowała sięgnąć do tylnej kieszeni spodni po klucze od mieszkania. Próżny trud. Albo jej ręka była za krótka, albo klucze wcale nie tkwiły tam, gdzie Ilonie wydawało się, że być powinny. Z piekarni do ulicy Opitza jest rzut beretem, więc może powinna była nieść klucze w zębach, a nie upychać w roztargnieniu w portkach. Mnąc w ustach niewybredne przekleństwo, schyliła się, aby postawić torbę z pieczywem oraz nabiałem na chodniku przed wejściem do kamienicy z numerem 15. Drzwi otworzyły się cicho skrzypiąc.

– Dzień dobry, sąsiadce – zanim Ilona podniosła głowę, aby odpowiedzieć na ukłon, poznała po głosie pana Jeremiego, emerytowanego nauczyciela historii, mieszkającego piętro wyżej. Zawsze o tej porze wychodził na poranny spacer ze swoim pekińczykiem. Od śmierci jego żony opiekowała się nim o 15 lat młodsza siostra Regina, stara panna, która była wyjątkowo zrzędliwą i wiecznie niezadowoloną osobą. Sąsiedzi starali się schodzić jej z drogi, a jeśli już któryś wpadł na nią przypadkiem na klatce schodowej, to dla swojego świętego spokoju – zawsze potakiwał i zgadzał się z jej zdaniem. Jednak, trzeba przyznać, że mieszkaniem pana Jeremiego i nim samym opiekowała się wzorowo.

Ilona uśmiechnęła się, bo lubiła starszego pana, który wyglądem i stylem bycia przypominał głównego bohatera jej ostatniego kryminału pt. „Morderca w meloniku”. Zawsze w idealnie dopasowanej marynarce, z białą chusteczką w butonierce, a do tego obowiązkowo kapelusz i parasol. Słowem – szyk, styl i sznyt przedwojennego dżentelmena. Nie to co dzisiejsze chłopy: poplamione portki z dziurami albo wiszące w kroku, t-shirt ledwo do pępka albo wyciągnięty prawie do kolan, czapka daszkiem do tyłu i koniecznie energetyk w łapie. No, ręce opadają…

– Dzień dobry, panie Jeremi. Na spacerek?

– Tak, dzisiaj idziemy trochę później, bo rano mocno padało – odparł, zerknąwszy na pomiętą kopertę, którą Ilona kurczowo ściskała w ręce.

– Aha, a to miłej przechadzki życzę – Ilona uśmiechnęła się i już zamierzała odwrócić, kiedy sąsiad nagle zaskoczył ją pytaniem.

– Nadal otrzymuje pani te anonimy?

Ilona zastygła w bezruchu, bardziej niż przysłowiowa żona Lota. Nie zwierzała się bowiem żadnemu sąsiadowi z kamienicy, że jakiś bałwan zakrada się od kilku nocy i zostawia za wycieraczką jej auta koperty z pojedynczymi stronami ostatniej powieści Ilony, na których smaruje czerwonym markerem średniowieczne narzędzia tortur. Była już szubienica z wisielcem, krzesło czarownic i dyby z łańcuchami… Ciekawe, co narysował tym razem? Może „maskę hańby”, aby w ten delikatny sposób dać Ilonie do zrozumienia, że nie podobają mu się wymyślane przez nią historie kryminalne? Tajemniczy „wielbiciel” pod osłoną nocy wtykał owe koperty za przednią wycieraczkę garbusa pisarki, którego zawsze parkowała w tym samym miejscu podwórka, pomiędzy śmietnikiem a trzepakiem.

– Skąd pan wie?

– Cóż, w moim wieku sporo czasu spędza się przy oknie. Czasem widzę zza firanki to i owo…

– Wie pan, czyja to robota?

– Niestety, nie wiem, chociaż… – pan Jeremi dziwnie zmarszczył czoło.

– Tak?

– Wydaje mi się, że widziałem wczoraj skuloną postać, raczej drobną i szczupłą, w czapce lub w kapturze, która kręciła się koło pani auta…

– Kobieta czy mężczyzna?

– Nie widziałem twarzy, niestety… – Ilona miała wrażenie, że pan Jeremi unika jej spojrzenia.

– O której to było?

– Późno. Po dziesiątej, na pewno. Raczej nikt z sąsiadów nie wyrzuca śmieci o tej porze…

– I co ten ktoś robił? Kombinował przy moim samochodzie, tak? A miał coś w rękach?

– Rozglądał się na boki i patrzył do góry. A potem kucnął, jakby po coś sięgał – pan Jeremi wytarł spocone dłonie o zaprasowane na kancik spodnie i przełknął głośno ślinę. Dziwny człowiek, pomyślała Ilona, zachowuje się tak, jakby miał coś na sumieniu. A przecież, to nie on dostaje te cholerne anonimy z krwistoczerwonymi piktogramami.

– Nie zauważyłem. Jedna lampa w podwórzu nie świeci, a noce od tygodnia są deszczowe, więc tym bardziej jest ciemno… Ale my musimy już iść. Bodo się denerwuje – rzekł, po czym odwrócił się i pociągnął pieska w kierunku parku. Dlaczego tak nagle zaczęło mu się spieszyć? Dziwne.

Niczego więcej się od niego nie dowiem, westchnęła Ilona i wydobyła klucze z kieszeni. Sprawdziła jeszcze godzinę na komórce, po czym podniosła torbę z zakupami, na wierzchu ulokowała pachnący bukiecik, kopertę wepchnęła pod pachę i otworzyła drzwi kamienicy. Wchodziła po schodach całkowicie zatopiona w swoich myślach. Nie usłyszała stukotu szybkich kroków zbiegających z góry. Prawie upadła potrącona przez panią Reginę. Sąsiadka jednak zamiast zatrzymać się i przeprosić, pędziła dalej. Będąca w klapkach starsza kobieta pośliznęła się jednak na następnym stopniu i z głośnym „Do diabła!” upadła na cztery litery i resztę schodów zjechała w dół już na siedząco. Podczas tych akrobacji szukała rozpaczliwie punktu podparcia i trzymany przez nią worek ze śmieciami pofrunął elegancko do góry, po czym wylądował prosto pod nogami Ilony i pękając z głośnym „prrrrruf” ukazał całą swoją zawartość.

Ilona zamrugała nerwowo kilka razy oczami. Jak zahipnotyzowana patrzyła na zniszczoną okładkę swojej własnej powieści oraz fragmenty powyrywanych stron wymieszane z pociętymi na kawałki resztkami żółtych kopert, które wysypały się z rozprutego worka. Na kilku większych fragmentach zadrukowanych stron widać było wyraźne czerwone linie przedstawiające pętle na szubienicach i stosy, na których jeszcze 500 lat temu żywcem płonęły wiedźmy i czarownice…

– O raju, te anonimy to pani… Ale dlaczego? – Ilona z trudem wyartykułowała te pytania przez zaciśnięte gardło.

– Bo to bardzo nieładnie, droga pani sąsiadko, nie pytając nikogo o zdanie, zrobić z mojego schorowanego brata seryjnego mordercę w tej swojej książce! Jeremi nawet karpia nie potrafi na Wigilię zabić i w ogóle w życiu muchy by nie skrzywdził….

THE END


Serdecznie gratulujemy autorce wyjścia poza schemat i dokładnej kreacji bohaterów w tak krótkim opowiadaniu! Dajcie znać w komentarzu, jak podoba się Wam ta historia!

Wszystkich uczestników konkursu zapraszamy po odbiór butelki akcji #pijezkranu! Przypominamy: Zwycięskim opowiadaniem nagrodzonym książką zostanie to z największą ilością polubień (dowolnych reakcji) na Facebooku Bolec.Info i wyświetleń na portalu Bolec.Info i bobrzanie.pl (sumujemy: liczba wyświetleń artykułu na portalach + reakcje z udostępnionego posta z danym tekstem na Facebooku). Podliczenie ilości wyświetleń i reakcji nastąpi 11 sierpnia. Szczegóły konkursu POD TYM LINKIEM.

Kategorie:
konkursy
https://www.bobrzanie.pl

Masz temat? Masz problem? Coś Cię wkurza albo cieszy? Napisz do nas maila lub zadzwoń na numer 696 373 113.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

The maximum upload file size: 32 MB. You can upload: image, video, other. Links to YouTube, Facebook, Twitter and other services inserted in the comment text will be automatically embedded. Drop file here

Bobrzanie.pl
pl_PLPolish